Boubacar Diabang jakiego nie znacie

  • Wywiady
09.06.2015
Boubacar Diabang jakiego nie znacie
Zawodnik Cracovii opowiada o swoim miejscu urodzenia, czasach szkolnych, rodzinie i zainteresowaniach.

- Bouba, porozmawiamy dzisiaj o tobie w kontekście twojego życia prywatnego. Na początek przybliż nam proszę twoje miejsce urodzenia.

- Urodziłem się w południowo-zachodnim Senegalu w mieście Abene w regionie Casamance. Moje rodzinne miasto znajduje się tuż przy granicy z Gambią, dlatego też umiem mówić po angielsku, który jest tam językiem urzędowym. W Senegalu jest to francuski. Więcej czasu spędzałem w Gambii i tam też przez pewien okres mieszkałem. Zarówno w Senegalu, jak i w Gambii, mieszkańcy mówią na co dzień w języku wolof, więc nie miałem problemu z dogadaniem się.

- Czyli jakie miejsce określiłbyś mianem domu?

- Urodziłem się w Abene, ale mieszkałem z rodzicami w Dakarze. Bardzo podoba mi się w Abene i odkąd dorosłem wolałem przebywać w tym mieście. Przyjeżdżałem tam zawsze na wakacje w odwiedziny do dziadków. Także i dziś większość wakacji spędzam właśnie w Abene, które uważam za swój dom. To tu są wszyscy moi znajomi. Jest to miasto turystyczne z wieloma ciekawymi rzeczami do zobaczenia. Mieszkańcy Abene są bardzo przyjaźni. Można powiedzieć, że żyją bez problemów, po prostu chcą być szczęśliwi i są dobrymi ludźmi.

- Jak wyglądała twoja edukacja?

- Chodziłem do szkoły podstawowej i liceum, a później wyjechałem do Bośni, by grać dla klubu Željezničar. Już wcześniej zadecydowałem, że chcę zostać piłkarzem, ale byłem zbyt mały i musiałem jeszcze poczekać. Moja mama nie interesowała się piłką i wolała, bym dalej się uczył. Tata natomiast był zadowolony z mojego wyboru. Powiedział, że nie widzi problemu w tym, że chłopak chce grać w piłkę.

- Lubiłeś chodzić do szkoły?

- Tak. Miałem zawsze w życiu szczęście trafiać na życzliwych mi ludzi i tak też było, jeżeli chodzi o kolegów. Miałem jednak problem z tym, że gdy szedłem do szkoły, dostawałem gorączki i czułem się chory. Moja mama myślała, że oszukuję, bo nie lubię szkoły, ale nic z tych rzeczy! Mimo wszystko chciałem chodzić na lekcje.

- Jak zazwyczaj spędzasz czas wolny?

- Zawsze staram się być czymś zajęty. Gdy nie mamy rano treningu, idę biegać. Lubię chodzić na rynek, do Galerii Bonarka lub Galerii Krakowskiej. Zazwyczaj nie lubię być sam. Czasami też zostanę w domu, spędzam czas w ogródku.

- Lubisz oglądać filmy lub czytać książki?

- Zazwyczaj jeżeli wejdziesz do mnie do domu, to mam włączony jakiś mecz piłki nożnej. Oglądam też inne sporty, na przykład boks, tenis. Jeżeli jednak chodzi o filmy, to oglądam przede wszystkim te dokumentalne - o historii, zwierzętach. Lubię dowiadywać się, jak wygląda życie w różnych państwach na całym świecie. Nie jestem za to zbyt wielkim fanem książek. Czasem coś przeczytam, ale raczej rzadko.

- A muzyka?

- Słucham muzyki reggae. Moi ulubieni wykonawcy to Bob Marley, Lucky Dube. Lubię też muzykę dancehall z Jamajki, na przykład piosenkarza Mavado.

- Interesujesz się samochodami?

- Nie, nie przykładam do nich zbyt wielkiej wagi. W Polsce nie mam auta, ale mam jedno w Belgii - Mazdę 6. Nie jest to jednak dla mnie ważne. Wolę przeznaczać pieniądze na wspieranie mojej rodziny - lubię kupować rzeczy synowi czy tacie, a nie sobie. Moja mama umarła już dawno temu, więc tym bardziej chcę, by rodzina miała we mnie oparcie. Mógłbym kupić kilka samochodów, ale nie na tym polega życie. Wielu ludziom brakuje pieniędzy na jedzenie, więc jeżeli znam kogoś takiego, robię wszystko, by pomóc.

- Jak to wygląda u ciebie z obowiązkami domowymi?

- Sam sprzątam, robię pranie, prasuję. Potrafię też gotować. Nauczyłem się tego w domu i nie jest to dla mnie żadnym problemem. Dzwonię po pomoc, tylko wtedy, gdy nie mam czasu posprzątać. A tak po treningu pójdę często pobiegać, a później jeszcze mogę zająć się obowiązkami domowymi.

- Jeżeli coś się popsuje, jesteś w stanie sam to naprawić?

- W Senegalu mieszkam z rodziną i mój tata jest tym, który jest odpowiedzialny za naprawianie usterek. Tu w Krakowie wszystko zależy od rodzaju awarii. Na przykład tuż przed zimą miałem problem z kaloryferem i musiałem po kogoś zadzwonić w tej sprawie. Podobnie było, gdy nie działała pralka. Ale w przypadku drobnych usterek, chociażby związanych z elektryką, jestem sobie w stanie poradzić sam.

- Jaki jest twój styl ubierania się?

- Preferuję zwyczajne ubranie, ponieważ nie lubię się wyróżniać. Chcę wyglądać tak, jak większość osób na ulicy. Na co dzień zakładam dżinsy i koszulkę.

- Czy lubisz robić zakupy?

- Tak. Czasem gdy jestem sam i nie mam co robić, wybieram się na sklepy, nawet nie mając zamiaru cokolwiek kupować. Po prostu przyglądam się towarom. Muszę przyznać, że mam jednak słabość do butów. Czasem kupuję parę, której i tak nigdy nie zakładam, więc oddaję ją komuś po jakimś czasie. Moja dziewczyna zawsze powtarza, że mam problem, jeśli chodzi o buty. Co do zakupów, najbardziej jednak lubię kupować rzeczy dla mojego syna.

- Mógłbyś nam coś więcej powiedzieć o swojej dziewczynie i synu?

- Mam dziewczynę i syna, którzy mieszkają w Senegalu. Moja dziewczyna ma na imię Fatou, a nasz sześcioletni syn, który za niedługo zacznie szkołę, ma na imię Abba. To dlatego zawsze jeżdżę na święta do domu, bo chcę spędzać z nimi ten czas. Oni też przyjeżdżają czasem do Europy, choć w Polsce jeszcze nigdy nie byli.

- Czyli jak spędzasz czas, gdy wracasz do domu, do Senegalu?

- Najpierw parę dni jestem w Dakarze, a później udaję się do Abene. W wakacje każdy dzień rozpoczynam od treningu, a po śniadaniu idę zazwyczaj na ryby, łowię przykładowo barrakudy. Gram także w piłkę, pływam.

Rozmawiała Aleksandra Toczyłowska

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ