Łukasz Zejdler: W końcu się doczekałem!
- Te wszystkie niewyjaśnione formalności, które przytrafiły się gdzieś po drodze nie pozwalały mi w pełni być z zespołem. Nie było to dla mnie najłatwiejsze, ale w końcu się doczekałem - mówi zdobywca drugiej bramki dla Cracovii w meczu z Okocimskim Brzesko.
- Twój debiut w oficjalnym meczu Cracovii wypadł bardzo okazale. Dałeś dziś
bardzo dobrą zmianę, strzeliłeś ważną bramkę, która pozwoliła Pasom na
kontrolowanie przebiegu meczu aż do końca.
- Cieszę się, że wygraliśmy mecz - to, że zdobyliśmy trzy punkty jest
najważniejsze. A sam debiut? Udał się, to fakt. Strzeliłem Okocimskiemu bramkę -
zagraliśmy z Egarem szybką „klepkę", czyli to, co cały czas chcemy grać i
dzięki temu znalazłem się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Wykorzystałem ta
okazję i cieszę się również z tego, ale teraz myślimy już wszyscy o kolejnym
meczu, bo w najbliższą sobotę zagramy ze Stomilem.
- Niecierpliwiłeś się: kiedy w końcu zadebiutujesz? Nie pojechałeś z
drużyną do Bydgoszczy, potem w Katowicach usiadłeś na ławce rezerwowych...
- Trochę się niecierpliwiłem, to prawda. Te wszystkie niewyjaśnione
formalności, które przytrafiły się gdzieś po drodze nie pozwalały mi w pełni „być
z zespołem". Nie było to dla mnie najłatwiejsze, ale w końcu się doczekałem.
- Nie widać było po Tobie debiutanckiej tremy.
- Zawodnik wchodząc na boisko tremę i nerwy musi pozostawić poza murawą.
Na boisku musi być natomiast zrelaksowany i robić swoje.