Andrzej Augustynek: Rozum mówi co innego, niż serce

    29.04.2012
    Andrzej Augustynek: Rozum mówi co innego, niż serce
    O swoich derbach i o prognozach na najbliższą Świętą Wojnę opowiada dziennikarz TVP Kraków Andrzej Augustynek.

    - Najbliższe derby będą derbami dwóch zespołów mających za sobą nieudane sezony.
    - Cracovia jest w tym sezonie jednym wielkim rozczarowaniem. Jeśli jeszcze runda rewanżowa ubiegłego sezonu pozwoliła utrzymać się w lidze, to zrealizowanie tego w obecnej sytuacji graniczyć będzie z cudem. Wszyscy liczyli, że po nieudanej jesieni na wiosnę będzie zdecydowanie lepiej, ale rzeczywistość okazała się bardzo brutalna i sprowadziła Pasy do przedsionka piekieł. Wisła to mimo wszystko także rozczarowanie, choć należy pamiętać o udanych występach w Lidze Europejskiej. Wyjście z grupy w Lidze Europejskiej jest mimo wszystko sukcesem, ale Wiślacy powielili scenariusz Lecha Poznań z ubiegłego sezonu, który pokazał się z dobrej strony na arenie międzynarodowej, grzebiąc jednocześnie swoje szanse w rozgrywkach krajowych. Może to jest jakieś uproszczenie, ale Wisła w tym sensie popełniła identyczne błędy. Dobre wyniki w Lidze Europejskiej odbiły się czkawką na wynikach w Ekstraklasie. Może polskie zespoły nie do końca potrafią grać na dwóch teatrach równocześnie? Wisła też nie udźwignęła ciężaru gry w dwóch rozgrywkach jednocześnie, a chyba chciała złapać dwie sroki za ogon. Nie udało się i było bardzo źle.

    - Czy zwycięstwo w derbach może osłodzić nieudaną rundę i sezon?
    - Może to niepopularne, co powiem, ale ja bym w ogóle nie podnosił rangi tych derbów do jakiegoś niesamowitego wydarzenia, bo to jest jeden z wielu meczów w lidze. To jest tylko „mydlenie oczu" kibicom, że zwycięstwo w tym spotkaniu ma jakieś większe znaczenie. Ono da tak samo trzy punkty jak każde inne zwycięstwo. Wisła nie wygrała z Legią, Cracovia w ogóle ma problemy ze zdobywaniem punktów i sprowadzenie całego sezonu do jednego, czy dwóch meczów derbowych jest dużym uproszczeniem. W lidze gra się nie po to by wygrać z Wisłą, Cracovią czy Legią, ale po to by odnieść sukces końcowy, czyli zdobyć mistrzostwo, zakwalifikować się do europejskich pucharów, czy spokojnie zapewnić sobie ligowy byt. A krakowskie zespoły dalekie są w tym sezonie od swoich celów. Wisła może wygrać z Cracovią i nie zakwalifikować się do pucharów, a Cracovia pokona Wisłę i spadnie z ligi - tak jak już się kiedyś stało. Mimo wszystko chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.

    - Był Pan świadkiem wielu meczów derbowych. Która Święta Wojna szczególnie zapadła Panu w pamięci?
    - Na pewno derby wygrane przez Cracovię w 1983 roku, bo były to początki mojej pracy dziennikarskiej. Oprócz tego, także spotkanie rozgrywane na stadionie Wisły, a zremisowany przez Cracovię 0:0 - zaraz po ostatnim awansie Cracovii do Ekstraklasy pod wodzą Wojtka Stawowego. Mecz oglądałem w gronie sympatyków i wpływowych działaczy Wisły, którzy przecierali oczy ze zdziwienia jak Cracovia sobie dzielnie poczynała z naszpikowaną reprezentantami Wisłą. W drużynie Białej Gwiazdy grali: Frankowski, Żurawski, Szymkowiak, Majdan, czy Kłos. Kibice i działacze Wisły patrzyli na mnie jak by to była moja zasługa, że Pasy grały tak dobrze, a przecież przez długi czas grały w osłabieniu po czerwonej kartce Marka Bastera. Mówili obiektywnie, ale z pewnym zażenowaniem, że w tym meczu Cracovia była zespołem tak samo dobrym, albo i nawet lepszym od drużyny prowadzonej przez Henryka Kasperczaka.

    - Z tymi meczami o prymat w Krakowie wiążą się różne anegdoty, lub zabawne historie...
    - Wspomniany mecz rozgrywany 23 kwietnia 1983 roku komentowaliśmy wspólnie z Ś.P. Andrzejem Szelągiem. Pamiętam dokładnie datę tego spotkania, bo były to imieniny Andrzeja. Cracovia wtedy wygrała 2:1 po bramkach, do których „na gorąco" nie bardzo byliśmy w stanie przypisać strzelców. Jedną strzelił głową Janusz Surowiec, a Jasiu do wielkoludów przecież nie należał. Drugą, bezpośrednio z rzutu rożnego, zdobył Czarek Tobollik. Ciężko bez powtórek było stwierdzić kto tak naprawdę posłał wtedy piłkę do siatki. W porównaniu do dzisiejszych możliwości technicznych ówczesne, archaiczne środki techniczne, jakimi dysponowaliśmy nie pozwalały z cała pewnością stwierdzić kto był autorem tych bramek. A przecież obaj doskonale znaliśmy oba zespoły i ich zawodników.

    - Jakim wynikiem zakończą się najbliższe derby?
    - Myślę, że nic dwa razy się nie zdarza i Cracovii będzie ciężko wygrać to spotkanie. Dużym sukcesem Pasów będzie już nie pozwolenie na odniesienie zwycięstwa Wiśle, która przecież ostatnio notuje niezłą passę. Tym bardziej, że to Wisła gra u siebie, na Reymonta, gdzie będzie miała za sobą wielotysięczną publiczność. Należy jednak pamiętać, że futbol jest nieobliczalny. Skłaniam się jednak ku temu, że Wisła tego meczu nie przegra.

    - Czy w przyszłym sezonie obejrzymy kolejne derby Krakowa?
    - Obawiam się, że nie. Cracovia od kilku lat balansuje na cienkiej linii i kiedyś ta linia może pęknąć. W tym sezonie jest tego bardzo blisko. Tak mi podpowiada rozum, choć serce mówi inaczej.