Arkadiusz Baran: Brakuje mi grania w Nowy Rok

Wieloletni kapitan Cracovii, Arkadiusz Baran, ma za sobą sporoTreningów Noworocznych. Zapytaliśmy Arka o to, co najbardziej utkwiło mu w pamięci z tradycyjnego meczu rozgrywanego w Nowy Rok.
- Jako zawodnik Cracovii uczestniczyłeś w wielu Treningach Noworocznych.
- Tak, wystąpiłem bodajże w sześciu albo siedmiu Treningach
Noworocznych, choć w tej chwili dokładnie nie pamiętam. Zaczynałem jeszcze, gdy
nie było nawet podgrzewanej murawy. Jest to świetna zabawa i z przyjemnością
przyjeżdżałem prosto z imprezy sylwestrowej na stadion. Zdarzało się, że któryś
z kolegów jechał np. z Zakopanego by tylko wystąpić w tym meczu.
- Jak odbierałeś te spotkania?
- Uważałem to za dobrą zabawę, możliwość spotkania się z
kolegami, trenerami, a przede wszystkim z kibicami w luźniejszej atmosferze i
okazję do złożenie sobie życzeń noworocznych. Jest to trening tylko z nazwy,
ale za to stoi za nim niesamowita i nigdzie niespotykana tradycja, którą należy
kultywować. Zawsze z chęcią i radością jechałem do Krakowa w Nowy Rok. Teraz mi
tego trochę brakuje.
- Gdy już nie jesteś zawodnikiem Cracovii,
bywasz na Treningu?
- Szczerze powiedziawszy: nie. Inaczej jest, gdy się biega
po murawie, a inaczej kiedy sie stoi jako kibic. Biegając nie odczuwałem zimna,
a jako kibic to strasznie marznę (śmiech). Inni kibice rozgrzewają się za
pomocą „wspomagaczy", a ja jako sportowiec nie mogę tak postępować (śmiech).
Może jakbym znał więcej chłopaków z obecnej Cracovii to ciągnęłoby wilka do
lasu by się z nimi spotkać, porozmawiać i życzyć sobie spełnienia marzeń w
Nowym Roku. A przede wszystkim pośmiać się z nich i ponabijać, jak to zwykle
przy takiej okazji. Teraz już prawie nikogo nie znam.
- Czy któryś Trening zapamiętałeś
szczególnie?
- Tak! Podczas jednego z nich nasz kibic przygotował
olbrzymią flagę z pozdrowieniami dla Ojca Świętego. Po meczu wszyscy zawodnicy
z kibicami stanęliśmy za ta flagą do pamiątkowego zdjęcia, które później
przekazaliśmy Ojcu Świętemu podczas audiencji na Watykanie. To wtedy Jan Paweł
II powiedział Profesorowi Filipiakowi na ucho pamiętne „Cracovia Pany".
- Były też chyba śmieszne momenty podczas
Treningów Noworocznych?
- Nawet bardzo wiele, bo to miała być przede wszystkim dobra
zabawa. Tak dla nas jak i dla kibiców. Gdy nie było jeszcze podgrzewanej
murawy, to podczas jednego z tym meczów na boisku leżało bardzo dużo śniegu, a
jeszcze więcej było go za liniami autowymi. W trakcie meczu z kolegami chwyciliśmy
Łukasza Szczoczarza i zanieśliśmy za boisko. Tam podrzuciliśmy go bardzo wysoko,
prawie na wysokość II piętra (śmiech) i biedny Łukasz wylądował w ogromnej
zaspie, z której miał naprawdę duże problemy wyjść. Śmiechu było co niemiara.
- Z Treningiem Noworocznym wiąże się także pewna,
nie do końca miła, przepowiednia...
- Bardziej fatum. Otóż od jakiegoś czasu strzelec pierwszej
bramki w Nowym Roku w najbliższym czasie odchodzi z Klubu. Pamiętam, jak w
którymś roku nikt nie chciał strzelić tej pierwszej bramki. Graliśmy bodajże z
rezerwami albo Młodą Ekstraklasą. Posiadaliśmy bardzo dużą przewagę, ale nikt
nie chciał skierować piłki do bramki, nawet gdy był przed pustą. Cały czas
sobie podawaliśmy.
- W ostatnim Treningu Noworocznym Piotr Giza
podtrzymał tą passę.
- Tak, to prawda. 5 minut po tym Treningu zadzwoniłem do
„Gizmy" żartując, że w czerwcu nawet nie ma szans by przedłużyć kontrakt z
Pasami. Źle mu nie życzyłem, to był tylko żart, ale wyszło niestety jak wyszło.
Piotrek nie ma oczywiście o to do mnie żalu.
Korzystając z okazji chciałbym wszystkim osobom związanym z
Cracovią życzyć zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, szampańskiej
zabawy, spełnienia wszelkich marzeń w Nowym Roku i udanego Treningu
Noworocznego!