Arkadiusz Baran: Brakuje mi grania w Nowy Rok

  • Wywiady
23.12.2011
Arkadiusz Baran: Brakuje mi grania w Nowy Rok
Wieloletni kapitan Cracovii, Arkadiusz Baran, ma za sobą sporo Treningów Noworocznych. Zapytaliśmy Arka o to, co najbardziej utkwiło mu w pamięci z tradycyjnego meczu rozgrywanego w Nowy Rok.

Wieloletni kapitan Cracovii, Arkadiusz Baran, ma za sobą sporoTreningów Noworocznych. Zapytaliśmy Arka o to, co najbardziej utkwiło mu w pamięci z tradycyjnego meczu rozgrywanego w Nowy Rok.

- Jako zawodnik Cracovii uczestniczyłeś w wielu Treningach Noworocznych.
- Tak, wystąpiłem bodajże w sześciu albo siedmiu Treningach Noworocznych, choć w tej chwili dokładnie nie pamiętam. Zaczynałem jeszcze, gdy nie było nawet podgrzewanej murawy. Jest to świetna zabawa i z przyjemnością przyjeżdżałem prosto z imprezy sylwestrowej na stadion. Zdarzało się, że któryś z kolegów jechał np. z Zakopanego by tylko wystąpić w tym meczu.

- Jak odbierałeś te spotkania?
- Uważałem to za dobrą zabawę, możliwość spotkania się z kolegami, trenerami, a przede wszystkim z kibicami w luźniejszej atmosferze i okazję do złożenie sobie życzeń noworocznych. Jest to trening tylko z nazwy, ale za to stoi za nim niesamowita i nigdzie niespotykana tradycja, którą należy kultywować. Zawsze z chęcią i radością jechałem do Krakowa w Nowy Rok. Teraz mi tego trochę brakuje.

- Gdy już nie jesteś zawodnikiem Cracovii, bywasz na Treningu?
- Szczerze powiedziawszy: nie. Inaczej jest, gdy się biega po murawie, a inaczej kiedy sie stoi jako kibic. Biegając nie odczuwałem zimna, a jako kibic to strasznie marznę (śmiech). Inni kibice rozgrzewają się za pomocą „wspomagaczy", a ja jako sportowiec nie mogę tak postępować (śmiech). Może jakbym znał więcej chłopaków z obecnej Cracovii to ciągnęłoby wilka do lasu by się z nimi spotkać, porozmawiać i życzyć sobie spełnienia marzeń w Nowym Roku. A przede wszystkim pośmiać się z nich i ponabijać, jak to zwykle przy takiej okazji. Teraz już prawie nikogo nie znam.

- Czy któryś Trening zapamiętałeś szczególnie?
- Tak! Podczas jednego z nich nasz kibic przygotował olbrzymią flagę z pozdrowieniami dla Ojca Świętego. Po meczu wszyscy zawodnicy z kibicami stanęliśmy za ta flagą do pamiątkowego zdjęcia, które później przekazaliśmy Ojcu Świętemu podczas audiencji na Watykanie. To wtedy Jan Paweł II powiedział Profesorowi Filipiakowi na ucho pamiętne „Cracovia Pany".

- Były też chyba śmieszne momenty podczas Treningów Noworocznych?
- Nawet bardzo wiele, bo to miała być przede wszystkim dobra zabawa. Tak dla nas jak i dla kibiców. Gdy nie było jeszcze podgrzewanej murawy, to podczas jednego z tym meczów na boisku leżało bardzo dużo śniegu, a jeszcze więcej było go za liniami autowymi. W trakcie meczu z kolegami chwyciliśmy Łukasza Szczoczarza i zanieśliśmy za boisko. Tam podrzuciliśmy go bardzo wysoko, prawie na wysokość II piętra (śmiech) i biedny Łukasz wylądował w ogromnej zaspie, z której miał naprawdę duże problemy wyjść. Śmiechu było co niemiara.

- Z Treningiem Noworocznym wiąże się także pewna, nie do końca miła, przepowiednia...
- Bardziej fatum. Otóż od jakiegoś czasu strzelec pierwszej bramki w Nowym Roku w najbliższym czasie odchodzi z Klubu. Pamiętam, jak w którymś roku nikt nie chciał strzelić tej pierwszej bramki. Graliśmy bodajże z rezerwami albo Młodą Ekstraklasą. Posiadaliśmy bardzo dużą przewagę, ale nikt nie chciał skierować piłki do bramki, nawet gdy był przed pustą. Cały czas sobie podawaliśmy.

- W ostatnim Treningu Noworocznym Piotr Giza podtrzymał tą passę.
- Tak, to prawda. 5 minut po tym Treningu zadzwoniłem do „Gizmy" żartując, że w czerwcu nawet nie ma szans by przedłużyć kontrakt z Pasami. Źle mu nie życzyłem, to był tylko żart, ale wyszło niestety jak wyszło. Piotrek nie ma oczywiście o to do mnie żalu.
Korzystając z okazji chciałbym wszystkim osobom związanym z Cracovią życzyć zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, szampańskiej zabawy, spełnienia wszelkich marzeń w Nowym Roku i udanego Treningu Noworocznego!