Bruno Żołądź: Nie ma czasu do stracenia

    10.01.2013
    Bruno Żołądź: Nie ma czasu do stracenia
    - Cel jest zawsze podobny: chciałbym się jak najróżnorodniej rozwijać, a także zagościć na dłużej w pierwszym składzie drużyny. Dokładnie takie mam ambicje, nie mniejsze - mówi pomocnik Cracovii Bruno Żołądź.

    - Cel jest zawsze podobny: chciałbym się jak najróżnorodniej rozwijać, a także zagościć na dłużej w pierwszym składzie drużyny. Dokładnie takie mam ambicje, nie mniejsze - mówi pomocnik Cracovii Bruno Żołądź.

    - Czas urlopów powoli dobiega Wam końca  i już w przyszłym tygodniu rozpoczniecie oficjalne przygotowania do rundy wiosennej. Oficjalne, bo te nieoficjalne zaczęły się już jakiś czas temu...

    - Zgadza się. Wszystkim zawodnikom na czas przerwy przydzielono rozpiski treningowe, według których mieli ćwiczyć indywidualnie. Myślę, że każdy z nas starał się je w jak największym stopniu  realizować. Nie próżnowaliśmy - nie ma czasu do stracenia.

    - Mimo tego, że wciąż macie wolne, spotykamy się w bazie treningowej przy ul. Wielickiej. Trenujesz właśnie tutaj ze względu na wygodę, sentyment, przywiązanie...?

    - Tu czuję się po prostu najlepiej. Do Krakowa wróciłem już tydzień temu, aby móc właśnie spędzić trochę czasu szlifując kondycję po świętach. Na Wielickiej trenuje mi się bardzo przyjemnie, lubię tu przebywać. W ostatnim czasie na treningach i specjalnych przygotowaniach spotykam się także z trenerem Piotrem Jankowiczem.

    - Na czym polegają wasze treningi indywidualne?

    - Treningi, którym poświęcam się na Wielickiej to te, które przewidziane były dla wszystkich -  może nie dokładnie w identycznych złożeniach,  ale bardzo podobnych, natomiast treningi z trenerem Jankowiczem to indywidualna, zupełnie dodatkowa sprawa. Trener serdecznie zapraszał nas do centrum, w którym prowadzi zajęcia, udostępniając miejsce i poświęcając nam swój czas. Wszyscy, którzy są obecnie tu, na miejscu, w Krakowie chętnie tam przychodzą -  nikt tak nas nie wymęczy jak trener Jankowicz (śmiech).

    - Możesz nam zdradzić, kto pojawia się na tych treningach?

    - Wielu chłopaków z drużyny już się tam „przewinęło", m.in. Marcin Skrzeszewski, Sebastian Steblecki, Marian Jarabica, czy Krzysiek Danielewicz.

    - Wygląda to na porządną zaprawę przed pierwszym, poniedziałkowym treningiem. W najbliższym czasie czekają Was intensywne przygotowania, ćwiczenia siłowe i kondycyjne... Nie jest to zapewne ulubiony okres dla piłkarzy?

    - Dokładnie: to kompletnie nie jest to, co piłkarze lubią najbardziej. Dlatego też przyjechałem wcześniej -  realizacja rozpiski trenerskiej indywidualnie nie do końca równa się temu, co do przygotowań wnoszą treningi  z trenerem i kolegami z drużyny. Cieszę się, że tak postąpiłem, bo już teraz widzę, że ćwiczenia takie jak np. bieganie po lesie czy siłownia nie jest tym, co aplikuje nam trener Jankowicz. Jestem pewny, że dobrze zrobi mi ten tydzień „przetarcia" i liczę, że dzięki temu w poniedziałek, po pierwszym treningu mój organizm nie zbuntuje się przeciwko wysiłkowi; jestem przekonany, że będzie mocno!

    - Runda wiosenna jest kontynuacją sezonu, ale jednocześnie pewnym nowym etapem, chociażby z tego względu, że każdy przystępuje do rywalizacji o miejsce w składzie z czystą kartą. Czy wyznaczyłeś sobie jakiś cel na okres przygotowań oraz rozgrywki ligowe?

    - Tak, zdecydowanie. Cel jest zawsze podobny: chciałbym się jak najróżnorodniej rozwijać, a także zagościć na dłużej w pierwszym składzie drużyny. Dokładnie takie mam ambicje, nie mniejsze. Na bieżąco staram się je jak najbardziej realizować i myślę, że jeśli będę solidnie pracował, to trener Stawowy to doceni i da mi szansę na grę w pierwszym składzie Pasów.

    DG, MK