Jakub Snadny: Serce zabiło mi mocniej

- Treningi z pierwszą drużyną zaowocowały najpierw powołaniem do kadry na mecz z ŁKS-em, a potem – ku zdziwieniu chyba wszystkich – grą w wyjściowym składzie!
- Przyznam szczerze, że w czwartek byłem bardzo mile zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że będę w „osiemnastce” na to spotkanie. A gdy na odprawie przedmeczowej zobaczyłem slajdy z pierwszym składem to serce zabiło mi dużo mocniej.
- I co powiesz o swoim debiucie?
- Myślę, że był on udany. Najważniejsze, że zaliczyłem go w zwycięskim spotkaniu. Jestem bardzo zadowolony.
- Do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko gola, który zresztą mógł wpaść...
- Zgadza się. Po mocnym podaniu Darka Pawlusińskiego z prawej strony uderzyłem z pierwszej piłki (88. min spotkania – przyp.), ale bardzo dobrze zachował się bramkarz ŁKS-u (Bogusław Wyparło – przyp.). Zabrakło mi szczęścia.
- A jak ogólnie czułeś się w tym meczu?
- Było widać nieco tremy, na początku może było też trochę nerwowości, ale myślę, że dałem z siebie wszystko. Nie mam sobie nic do zarzucenia.
- Tak sobie wyobrażałeś ekstraklasę, czy może coś cię w niej zaskoczyło?
- Mniej więcej tak to sobie wszystko wyobrażałem. Choć byłem troszkę zdziwiony dopingiem z trybun, bo było bardzo głośno. Ale to było akurat bardzo pozytywne zdziwienie. Super gra się w takich warunkach.
- Ale chyba dało się słyszeć wskazówki bardziej doświadczonych kolegów?
- Oczywiście. Często podpowiadali mi, jak się zachować, albo jak ustawić. W ogóle chłopaki przyjęli mnie bardzo sympatycznie i od samego początku mogłem liczyć na ich pomoc. Dziękuję im za to.
- Myślisz, że masz szansę zagościć w pierwszym zespole na dłużej?
- Jak widać każdy ciężką pracą na treningach ma szansę na grę w pierwszej drużynie. Teraz tym bardziej będę zasuwał na treningach. Chcę utrzymać się w drużynie. Jestem bardzo zmotywowany.
Rozmawiał Dariusz Guzik