Janusz Filipiak: Schemat premiowy konstruowany pod awans

    07.09.2012
    Janusz Filipiak: Schemat premiowy konstruowany pod awans
    - Po trzech pierwszych spotkaniach przekazaliśmy do dyskusji z trenerem i zawodnikami schemat premiowy, który daje znaczącą premię za awans. Jeśli nie będzie awansu, premie będą mniejsze o więcej niż połowę. Schemat premiowy jest skonstruowany pod awans - mówi Prezes MKS Cracovia SSA, profesor Janusz Filipiak.

    - Po trzech pierwszych spotkaniach przekazaliśmy do dyskusji z trenerem i zawodnikami schemat premiowy, który daje znaczącą premię za awans. Jeśli nie będzie awansu, premie będą mniejsze o więcej niż połowę. Schemat premiowy jest skonstruowany pod awans - mówi Prezes MKS Cracovia SSA, profesor Janusz Filipiak.

    - Jak Pan oceni pierwsze mecze sezonu w wykonaniu zespołu? Jak podoba się Panu taktyka obrana przez trenera Stawowego, styl gry drużyny?
    - Widziałem jak dotąd dwa mecze w Orange Sport: z GKS Katowice i Stomilem Olsztyn. Śledzę również opinie kibiców i je podzielam: brakuje nam szybkości i powinniśmy stwarzać więcej sytuacji bramkowych. Ale poza tym uważam, że jest dobrze a będzie bardzo dobrze.

    - Pozytywne nastawienie widać również po kibicach. Frekwencja na meczu ze Stomilem była wyższa niż podczas wiosennych meczów w Ekstraklasie.
    - Tak jest! Frekwencja była świetna i bardzo dziękuję kibicom za obecność! Zapraszam na kolejne mecze - będziemy starać się stwarzać im jak najlepsze warunki.

    - Jak Pan oceni grę nowych zawodników? Byli to piłkarze akceptowani również przez Pana, czy trener Stawowy miał wolną rękę w kompletowaniu kadry?
    - Wyznaczyłem pewne kryteria: przede wszystkim do drużyny mieli dołączyć zawodnicy rozwojowi oraz pozostający w zasięgu naszych możliwości finansowych. Co do reszty decydował trener Stawowy. Pozyskanych zawodników oceniam dobrze - zagrali trzy mecze, kibice oczekują, żeby to były gwiazdy. Musimy jednak pamiętać, że zawodnikowi wyjdzie jeden mecz lepszy, drugi gorszy, kibice od uniesień nad grą Zejdlera i Bernhardta w meczu z Okocimskim przeszli do totalnej krytyki. Tak nie można, zawodnicy to nie są maszyny, dla nich te nasze otoczenie jest nowe. Stadion na Cracovii robi duże wrażenie, zresztą - mówiąc pół żartem, pół serio - może to być problemem, bo jak przyjadą drużyny z prowincji i wejdą na nasz stadion, gdzie zasiada 8 tysięcy ludzi, jest sztuczne oświetlenie, atmosfera wielkiego meczu, to zawodnicy przyjezdni dostaną dużego kopa i przez to nam się trudniej gra.

    - Bernhardt został ściągnięty z ligi fińskiej. Uważa Pan, że to dobry kierunek na przyszłość? Na pewno Skandynawia nie jest rynkiem mocno spenetrowanym przez polskich skautów.
    - Musimy się przyznać, że na wiosnę nie zdołaliśmy wykształcić systemu pozyskiwania zawodników i odbywało się to na zasadzie odbierania telefonów od menadżerów i takiej, że ktoś przyszedł i coś powiedział. Bardzo nad tym boleję, bo to jest problem Cracovii i to będziemy musieli zmienić.  Kierunki poszukiwań są mniej ważne, przede wszystkim chciałbym mieć w drużynie zawodników rozwojowych. Takim bardziej zależy, więcej z siebie dają - nie są napędzani tylko kasą.

    - Do zespołu odważniej wchodzą wychowankowie i inni młodzi zawodnicy, jak Steblecki, Żołądź, Kłusek, czy Szewczyk. To też jest kierunek, w który warto inwestować.
    - W kolejce czekają następni. Ja jestem rozczarowany, że prezesi mało działają w zakresie budowy akademii piłkarskiej. Mamy Szkołę Mistrzostwa Sportowego w swoich strukturach, jesteśmy założycielem i organem nadrzędnym tej szkoły. Powinniśmy lepiej to wykorzystywać, a tak się nie dzieje.

    - Jakie wskazałby Pan największe różnice na poziomie organizacyjnym między Ekstraklasą, a I ligą. Na pewno jest to duży przeskok cywilizacyjny.
    - Dla nas, jak patrzę na te stadiony, to jest jednak pewien szok. Trudno się gra na takich obiektach, nie ma na nich atmosfery. Ostatnio mamy w Polsce całkiem przyzwoite stadiony i zawodnicy, którzy grali w Ekstraklasie przyzwyczaili się do gry przy większej liczbie widzów. Przy tysiącu ludzi na pierwszej lidze ciężko się gra. Wygląda to jak trening, albo przebierka - nie ma atmosfery meczu i to może być jeden z naszych problemów. Zresztą prosiłem zawodników, żeby na takich boiskach nie ulegli tej atmosferze, dali z siebie wszystko i wygrywali.

    - Kto był głównym inicjatorem powrotu do Cracovii trenera Stawowego?
    - Sprawa powrotu trenera Stawowego przewijała się wcześniej już kilkakrotnie. Trener miał do nas wracać parę razy, niestety nigdy się nie udało wejść w taką sytuację, kiedy trener był wolny a my byli „na kupnie". Trener Stawowy był związany kontraktem, więc wzięliśmy kogoś innego, potem Stawowy się zwolnił i był do wzięcia, ale wówczas my byliśmy związani kontraktem z kimś innym. Były co najmniej dwa poważne podejścia w przeszłości, no i w końcu teraz się udało, sytuacja się zbiegła. W każdym razie sprawa od dawna wisiała w powietrzu i była wola z obydwu stron.

    - Widać też, że kibice bardzo popierają trenera.
    - My wszyscy potrzebujemy trochę szczęścia. Ono nam ostatnio nie sprzyjało. Mało kibiców zdaje sobie sprawę, jak trudna była dla nas budowa stadionu. Przez półtora roku klub nie miał własnego obiektu. Nie usprawiedliwiam się tym jako prezes, ale jednak proszę zwrócić uwagę na synchronizację naszych problemów z tym okresem, gdzie musieliśmy grać poza Krakowem. Brakowało atmosfery bycia u siebie, takich czynników metafizycznych. To dobrze, że kibice popierają trenera i mam nadzieję, że to przełoży się na wsparcie dla piłkarzy, a co dalej za tym idzie - na wyniki zespołu.

    - Czy przed trenerem i zespołem były definiowane cele: w tym sezonie oczekiwany jest awans? Czy po prostu zespół ma „grać swoje"?
    - Nie były definiowane. Zapowiadałem, że na temat celów się wypowiem po pierwszych kilku, albo kilkunastu meczach. Po trzech pierwszych spotkaniach przekazaliśmy do dyskusji z trenerem i zawodnikami schemat premiowy, który daje znaczącą premię za awans. Jeśli nie będzie awansu, premie będą mniejsze o więcej niż połowę. Schemat premiowy jest skonstruowany pod awans.

    - W trakcie poprzednich rozgrywek dużo Pan mówił na temat sędziowania w Ekstraklasie, po pierwszych kolejkach w I lidze widać, że tutaj może być jeszcze gorzej. Nie obawia się Pan, że z tej strony mogą być problemy?
    - Trudno się wypowiadać i narzekać na sędziów publicznie, kiedy trwają rozgrywki i wolę tego nie robić. Będziemy natomiast chcieli, żeby wszystkie mecze Cracovii były transmitowane i wydałem polecenie, aby uruchomić telewizję Cracovii. Zobaczymy, jak to będzie się miało do zasad organizacyjnych rozgrywek I ligi. Tu mniej chodzi o koszty transmisji, bo to jesteśmy  z pewnością w stanie znieść. Zobaczymy, jak wyglądają prawa medialne i jak będzie wyglądała możliwość transmisji internetowej meczów wyjazdowych, czy rywale się na to zgodzą. W tej chwili to badamy. Kamery zawsze pomagają. Natomiast powiedzmy sobie szczerze: super sędziowania nie będziemy mieli i to widać w wielu rozgrywkach, nie tylko polskich.

    - Prezesi klubów I ligi niejednokrotnie wspominali o tym, że jest to liga kiepsko zarządzana jeśli chodzi o pozyskiwanie sponsorów. Miał Pan może okazję spotkać się z przedstawicielami Piłkarskiej Ligi Polskiej?
    - Wkrótce będę w kraju i spróbuję się spotkać, ale w tej chwili jestem w Szwajcarii, gdzie odwiedzam miejscowe kluby. Byłem już u wicelidera ligi z Sankt Gallen, odwiedzę Luzern, gdzie do zespołu właśnie ładnie wszedł trener Ryszard Komornicki. Byłem w Sankt Gallen: drugi klub w tabeli, rozmawiałem z osobami zarządzającymi klubem i wniosek jest taki, że pozyskiwanie sponsorów finansowych jest bardzo trudne. Podobnie we Francji i całej Europie. Poza klubami grającymi w Lidze Mistrzów i mających medialne pokrycie, jest to bardzo ciężkie. Mam w tej chwili m.in. pisemne prośby o sponsoring z Borussii. Jest to bardzo ciężkie i trudno mieć pretensje do osób zarządzających I ligę, że tych sponsorów jest trudno zdobyć. Futbol jest trochę sam sobie winien, zwłaszcza w Polsce po tych porażkach, ludzie mogą się odwrócić. Klimatu do piłki nie ma. To nie jest jednak cecha tylko Polski.  Nie można mieć pretensji do zarządzających PLP, że nikt nie chce sponsorować tych rozgrywek.

    - Jeśli to nie tajemnica, czy jednym z efektów Pana wizyty w Szwajcarii może być nawiązanie przez Cracovię współpracy z którymś z tamtejszych klubów?
    - To są trudne tematy. Mieliśmy przykład z TSV Monachium, teraz mamy z Nancy-Lorraine. Jednak łatwiej nawiązać współpracę na poziomie prezesów czy poziomie marketingowym, trudniej na piłkarskim, bo każdy trener ma własną koncepcję. W tej chwili też trwają już rozgrywki i kto ma czas, żeby do nas przyjechać, skoro grają mecze? Podobnie sprawa wygląda z naszej strony.

    - Jaki jest Pański typ na mecz z ŁKS-em?
    - Myślę, że wygramy. Piłkarsko jesteśmy zdecydowanie lepsi. Poza tym widać kolosalny ładunek motywacji u piłkarzy i trenera. Jak oni się pięknie cieszyli po meczu ze Stomilem, czy z Arką! Jeśli uwzględnimy wszystkie te czynniki, wpływające na ostateczny wynik spotkania: własny stadion, motywację, zaangażowanie, to uważam, że wygramy mecz z ŁKS-em.

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ