Janusz Filipiak: Schemat premiowy konstruowany pod awans
- Po trzech pierwszych spotkaniach przekazaliśmy do dyskusji z trenerem i zawodnikami schemat premiowy, który daje znaczącą premię za awans. Jeśli nie będzie awansu, premie będą mniejsze o więcej niż połowę. Schemat premiowy jest skonstruowany pod awans - mówi Prezes MKS Cracovia SSA, profesor Janusz Filipiak.
- Jak Pan oceni pierwsze mecze sezonu w wykonaniu
zespołu? Jak podoba się Panu taktyka obrana przez trenera Stawowego, styl gry
drużyny?
- Widziałem jak dotąd dwa mecze w Orange Sport: z GKS Katowice i
Stomilem Olsztyn. Śledzę również opinie kibiców i je podzielam: brakuje nam
szybkości i powinniśmy stwarzać więcej sytuacji bramkowych. Ale poza tym
uważam, że jest dobrze a będzie bardzo dobrze.
- Pozytywne nastawienie widać również po kibicach.
Frekwencja na meczu ze Stomilem była wyższa niż podczas wiosennych meczów w
Ekstraklasie.
- Tak jest! Frekwencja była świetna i bardzo dziękuję kibicom za
obecność! Zapraszam na kolejne mecze - będziemy starać się stwarzać im jak
najlepsze warunki.
- Jak Pan oceni grę nowych zawodników? Byli to piłkarze
akceptowani również przez Pana, czy trener Stawowy miał wolną rękę w
kompletowaniu kadry?
- Wyznaczyłem pewne kryteria: przede wszystkim do drużyny mieli
dołączyć zawodnicy rozwojowi oraz pozostający w zasięgu naszych możliwości
finansowych. Co do reszty decydował trener Stawowy. Pozyskanych zawodników oceniam
dobrze - zagrali trzy mecze, kibice oczekują, żeby to były gwiazdy. Musimy
jednak pamiętać, że zawodnikowi wyjdzie jeden mecz lepszy, drugi gorszy, kibice
od uniesień nad grą Zejdlera i Bernhardta w meczu z Okocimskim przeszli do
totalnej krytyki. Tak nie można, zawodnicy to nie są maszyny, dla nich te nasze
otoczenie jest nowe. Stadion na Cracovii robi duże wrażenie, zresztą - mówiąc pół
żartem, pół serio - może to być problemem, bo jak przyjadą drużyny z prowincji
i wejdą na nasz stadion, gdzie zasiada 8 tysięcy ludzi, jest sztuczne
oświetlenie, atmosfera wielkiego meczu, to zawodnicy przyjezdni dostaną dużego
kopa i przez to nam się trudniej gra.
- Bernhardt został ściągnięty z ligi fińskiej. Uważa Pan,
że to dobry kierunek na przyszłość? Na pewno Skandynawia nie jest rynkiem mocno
spenetrowanym przez polskich skautów.
- Musimy się przyznać, że na wiosnę nie zdołaliśmy wykształcić
systemu pozyskiwania zawodników i odbywało się to na zasadzie odbierania
telefonów od menadżerów i takiej, że ktoś przyszedł i coś powiedział. Bardzo
nad tym boleję, bo to jest problem Cracovii i to będziemy musieli zmienić. Kierunki poszukiwań są mniej ważne, przede
wszystkim chciałbym mieć w drużynie zawodników rozwojowych. Takim bardziej
zależy, więcej z siebie dają - nie są napędzani tylko kasą.
- Do zespołu odważniej wchodzą wychowankowie i inni
młodzi zawodnicy, jak Steblecki, Żołądź, Kłusek, czy Szewczyk. To też jest
kierunek, w który warto inwestować.
- W kolejce czekają następni. Ja jestem rozczarowany, że prezesi
mało działają w zakresie budowy akademii piłkarskiej. Mamy Szkołę Mistrzostwa
Sportowego w swoich strukturach, jesteśmy założycielem i organem nadrzędnym tej
szkoły. Powinniśmy lepiej to wykorzystywać, a tak się nie dzieje.
- Jakie wskazałby Pan największe różnice na poziomie
organizacyjnym między Ekstraklasą, a I ligą. Na pewno jest to duży przeskok
cywilizacyjny.
- Dla nas, jak patrzę na te stadiony, to jest jednak pewien szok.
Trudno się gra na takich obiektach, nie ma na nich atmosfery. Ostatnio mamy w
Polsce całkiem przyzwoite stadiony i zawodnicy, którzy grali w Ekstraklasie
przyzwyczaili się do gry przy większej liczbie widzów. Przy tysiącu ludzi na
pierwszej lidze ciężko się gra. Wygląda to jak trening, albo przebierka - nie
ma atmosfery meczu i to może być jeden z naszych problemów. Zresztą prosiłem zawodników,
żeby na takich boiskach nie ulegli tej atmosferze, dali z siebie wszystko i
wygrywali.
- Kto był głównym inicjatorem powrotu do Cracovii trenera
Stawowego?
- Sprawa powrotu trenera Stawowego przewijała się wcześniej już
kilkakrotnie. Trener miał do nas wracać parę razy, niestety nigdy się nie udało
wejść w taką sytuację, kiedy trener był wolny a my byli „na kupnie". Trener
Stawowy był związany kontraktem, więc wzięliśmy kogoś innego, potem Stawowy się
zwolnił i był do wzięcia, ale wówczas my byliśmy związani kontraktem z kimś
innym. Były co najmniej dwa poważne podejścia w przeszłości, no i w końcu teraz
się udało, sytuacja się zbiegła. W każdym razie sprawa od dawna wisiała w
powietrzu i była wola z obydwu stron.
- Widać też, że kibice bardzo popierają trenera.
- My wszyscy potrzebujemy trochę szczęścia. Ono nam ostatnio nie
sprzyjało. Mało kibiców zdaje sobie sprawę, jak trudna była dla nas budowa
stadionu. Przez półtora roku klub nie miał własnego obiektu. Nie
usprawiedliwiam się tym jako prezes, ale jednak proszę zwrócić uwagę na
synchronizację naszych problemów z tym okresem, gdzie musieliśmy grać poza
Krakowem. Brakowało atmosfery bycia u siebie, takich czynników metafizycznych.
To dobrze, że kibice popierają trenera i mam nadzieję, że to przełoży się na
wsparcie dla piłkarzy, a co dalej za tym idzie - na wyniki zespołu.
- Czy przed trenerem i zespołem były definiowane cele: w
tym sezonie oczekiwany jest awans? Czy po prostu zespół ma „grać swoje"?
- Nie były definiowane. Zapowiadałem, że na temat celów się wypowiem
po pierwszych kilku, albo kilkunastu meczach. Po trzech pierwszych spotkaniach
przekazaliśmy do dyskusji z trenerem i zawodnikami schemat premiowy, który daje
znaczącą premię za awans. Jeśli nie będzie awansu, premie będą mniejsze o
więcej niż połowę. Schemat premiowy jest skonstruowany pod awans.
- W trakcie poprzednich rozgrywek dużo Pan mówił na temat
sędziowania w Ekstraklasie, po pierwszych kolejkach w I lidze widać, że tutaj
może być jeszcze gorzej. Nie obawia się Pan, że z tej strony mogą być problemy?
- Trudno się wypowiadać i narzekać na sędziów publicznie, kiedy
trwają rozgrywki i wolę tego nie robić. Będziemy natomiast chcieli, żeby
wszystkie mecze Cracovii były transmitowane i wydałem polecenie, aby uruchomić
telewizję Cracovii. Zobaczymy, jak to będzie się miało do zasad organizacyjnych
rozgrywek I ligi. Tu mniej chodzi o koszty transmisji, bo to jesteśmy z pewnością w stanie znieść. Zobaczymy, jak
wyglądają prawa medialne i jak będzie wyglądała możliwość transmisji internetowej
meczów wyjazdowych, czy rywale się na to zgodzą. W tej chwili to badamy. Kamery
zawsze pomagają. Natomiast powiedzmy sobie szczerze: super sędziowania nie
będziemy mieli i to widać w wielu rozgrywkach, nie tylko polskich.
- Prezesi klubów I ligi niejednokrotnie wspominali o tym,
że jest to liga kiepsko zarządzana jeśli chodzi o pozyskiwanie sponsorów. Miał
Pan może okazję spotkać się z przedstawicielami Piłkarskiej Ligi Polskiej?
- Wkrótce będę w kraju i spróbuję się spotkać, ale w tej chwili jestem
w Szwajcarii, gdzie odwiedzam miejscowe kluby. Byłem już u wicelidera ligi z
Sankt Gallen, odwiedzę Luzern, gdzie do zespołu właśnie ładnie wszedł trener
Ryszard Komornicki. Byłem w Sankt Gallen: drugi klub w tabeli, rozmawiałem z
osobami zarządzającymi klubem i wniosek jest taki, że pozyskiwanie sponsorów
finansowych jest bardzo trudne. Podobnie we Francji i całej Europie. Poza
klubami grającymi w Lidze Mistrzów i mających medialne pokrycie, jest to bardzo
ciężkie. Mam w tej chwili m.in. pisemne prośby o sponsoring z Borussii. Jest to
bardzo ciężkie i trudno mieć pretensje do osób zarządzających I ligę, że tych
sponsorów jest trudno zdobyć. Futbol jest trochę sam sobie winien, zwłaszcza w
Polsce po tych porażkach, ludzie mogą się odwrócić. Klimatu do piłki nie ma. To
nie jest jednak cecha tylko Polski. Nie
można mieć pretensji do zarządzających PLP, że nikt nie chce sponsorować tych
rozgrywek.
- Jeśli to nie tajemnica, czy jednym z efektów Pana
wizyty w Szwajcarii może być nawiązanie przez Cracovię współpracy z którymś z
tamtejszych klubów?
- To są trudne tematy. Mieliśmy przykład z TSV Monachium, teraz mamy
z Nancy-Lorraine. Jednak łatwiej nawiązać współpracę na poziomie prezesów czy
poziomie marketingowym, trudniej na piłkarskim, bo każdy trener ma własną
koncepcję. W tej chwili też trwają już rozgrywki i kto ma czas, żeby do nas
przyjechać, skoro grają mecze? Podobnie sprawa wygląda z naszej strony.
- Jaki jest Pański typ na mecz z ŁKS-em?
- Myślę, że wygramy. Piłkarsko jesteśmy zdecydowanie lepsi. Poza tym
widać kolosalny ładunek motywacji u piłkarzy i trenera. Jak oni się pięknie
cieszyli po meczu ze Stomilem, czy z Arką! Jeśli uwzględnimy wszystkie te
czynniki, wpływające na ostateczny wynik spotkania: własny stadion, motywację, zaangażowanie,
to uważam, że wygramy mecz z ŁKS-em.