Jurij Szatałow: Ja zrobię wyjątek
- Jeżeli w tym roku zdobędziemy sześć punktów, to my spokojnie się utrzymamy - przyznaje trener Cracovii, Jurij Szatałow.
- Jak wyglądają przygotowania do meczu z Widzewem Łódź? Na wtorek zaplanował pan dwa treningi...
- W takim okresie zawsze tak jest. Musimy co nieco poprawić, bo brakuje nam trochę dynamiki.
- A w środę?
- W tym dniu zrobimy testy i zobaczymy, jakie wyjdą nam wyniki. Jeżeli będę one złe, będziemy musieli dać dzień wolny. Tak to wygląda na podstawie obserwacji.
- Można wywnioskować, że sprawdza pan stan przygotowania zespołu?
- Na pewno. Jak na razie pracuję nieco w ciemno. Przeprowadziliśmy już jednak badania krwi i teraz analizujemy, w jaki sposób podejść do każdego zawodnika.
- Jak przedstawia się sytuacja personalna w zespole? Kto nie zagra przeciwko Widzewowi?
- Z całą pewnością Łukasz Mierzejewski, który prawdopodobnie będzie miał zabieg. Nie wystąpi również Mariusz Sacha.
- A Saidi Ntibazonkiza?
- Przy nim jest znak zapytania, ale myślę, że zagra.
- Ten zawodnik nie prezentuje się na miarę swych umiejętności. Jak chce pan do niego dotrzeć?
- Sam nie mogę, bo w języku angielskim znam co drugie słowo - dogadam się, ale potem bolą mnie ręce. Jest jednak Arek Radomski i myślę, że za jego pośrednictwem dojdziemy do Saidiego. Tego człowieka odczytałem od razu. Saidi to takie duże dziecko, które zostało źle wychowane. To nie jest gwiazda.
- W takim razie jak można to zmienić?
- Trzeba do niego powolutku dotrzeć. Żeby poznać człowieka, musi upłynąć trochę czasu. To tak jak z żoną. Żyje się z nią tyle lat, ale do końca jeszcze się jej nie poznało.
- Sytuacja w tabeli nieco zmieniła się, niestety na niekorzyść Cracovii. Nie wpłynęło to na pana samopoczucie?
- Nie. Spodziewałem się, że w tak krótkim czasie nie zrobię rewolucji i że zespół nie zacznie grać jak Barcelona. Na pewno poprawiłem coś w mentalności i było to widać w meczu z Wisłą. Choć z drugiej strony ciężko, żeby w derbach zabrakło determinacji i zaangażowania. Na pewno musimy trochę popracować nad umiejętnościami i taktyką.
- Szanse Cracovii na utrzymanie się w lidze maleją z każdym meczem..
- Jeżeli w tym roku zdobędziemy sześć punktów, to my spokojnie się utrzymamy. Potrzebuję tylko sześciu punktów.
- Gdzie zamierza je pan zdobyć? Da się w ogóle różnicować spotkania, które zostały do rozegrania w tym roku?
- Nie, niczego nie różnicujmy. Żadna kalkulacja nie wchodzi w grę. Teraz jedziemy do Łodzi na mecz z Widzewem i będziemy walczyli tylko o zwycięstwo. Tak się nastawiamy, bo innego wyjścia nie ma.
- Piłkarze Widzewa wydają się być w kryzysie po trzech porażkach z rzędu (dwie w lidze i jedna w Pucharze Polski - przyp.)...
- To ich problem. Kilka kolejek temu analizowałem ten zespół jeszcze gdy trenowałem Polonię Bytom. Zremisowaliśmy ten mecz 2:2, a mogliśmy spokojnie wygrać. Wydaje mi się, że do spotkania z Widzewem można podchodzić z optymizmem.
- Jednym z mankamentów gry Cracovii jest ten sam sposób utraty goli. Mecz z Wisłą tylko to potwierdził...
- Przytoczę wypowiedzi niektórych zawodników: „trzeba zamówić różaniec", „trzeba pomodlić się", „trzeba sprowadzić magika"... Panowie, piłkarz nie może liczyć na kogoś. Przede wszystkim musi uwierzyć w siebie i w to, że to od niego zależy wszystko, a nie od jakiegoś magika. Dopóki tak się nie stanie, będzie problem. Przekonałem już do tego około siedemdziesiąt procent zawodników, zostały mi tylko jednostki.
- Wczoraj w stacji Canal+ przyznał pan, że jest pewien utrzymania się w Ekstraklasie...
- Nie przychodziłbym do Cracovii, gdybym w to nie wierzył. Jestem pewien, że utrzymam ten zespół i innego rozwiązania nie widzę.
- Nigdy w historii polskiej Ekstraklasy drużyna z takim dorobkiem punktowym nie zdołała utrzymać się...
- Nie patrzę w historię. Ja zrobię wyjątek.
- Teraz to piłkarze muszą uwierzyć w to, że są w stanie zrobić ten wyjątek..
- I właśnie od tego jestem. Postaram im się to wpoić, tylko potrzebuję trochę czasu. Jeżeli ktoś ma swoje dzieci, czasami ciężko jest je przekonać do pewnych spraw i wtedy trzeba szukać różnych rozwiązań. Tu mamy dwudziestu kilku starszych ludzi, których też trzeba jednak przekonać w różny sposób.
- Po tym, co pan mówi, wydaje się, że do Cracovii przyszła właściwa osoba...
- Jest za wcześnie, by tak mówić. To się dopiero okaże. Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca.
DG