Koen van der Biezen: Nigdy nie dostałem takiego tortu!

    11.11.2011
    Koen van der Biezen: Nigdy nie dostałem takiego tortu!
    Nie spodziewałem się czegoś takiego! Następnym razem, kiedy ktoś z Holandii do mnie przyjedzie będę mógł go przyprowadzić na Rynek, wskazać na wieżę i powiedzieć, że tu byłem. No i pochwalić się, że dostałem tort w nagrodę za strzeloną w derbach bramkę – śmieje się napastnik Pasów.

    - Nie spodziewałem się czegoś takiego! Następnym razem, kiedy ktoś z Holandii do mnie przyjedzie będę mógł go przyprowadzić na Rynek, wskazać na wieżę i powiedzieć, że tu byłem. No i pochwalić się, że dostałem tort w nagrodę za strzeloną w derbach bramkę - śmieje się napastnik Pasów.

    - Jesteś zaskoczony tym wydarzeniem?

    - Tak, oczywiście jestem bardzo zaskoczony. Jest mi jednak bardzo miło tu być. Nie spodziewałem się czegoś takiego! Następnym razem, kiedy ktoś z Holandii do mnie przyjedzie będę mógł go przyprowadzić na Rynek, wskazać na wieżę i powiedzieć, że tu byłem. No i pochwalić się, że dostałem tort w nagrodę za strzeloną w derbach bramkę (śmiech).

    - Czy kiedykolwiek w podobny sposób uhonorowano Cię za strzelonego gola?

    - Ależ skąd! W ogóle chyba nigdy w życiu nie dostałem takiego wielkiego tortu. I to w dodatku tortu w kształcie bizona (śmiech). Zjem kawałek, a resztę zostawię mojej dziewczynie i naszym mamom, które przylatują dziś do Krakowa.

    - Lubisz ten swój polski pseudonim: „Bizon"?

    - Tak, lubię go. W końcu bizon to bardzo silne zwierzę, więc chyba ten pseudonim jest dla mnie dobry.

    - Ile razy oglądałeś swoją bramkę z ostatniej niedzieli?

    - Mówiąc szczerze chyba ze dwa, czy trzy razy. Moi znajomi chcieli obejrzeć gola, więc szukałem dla nich linków w internecie i wtedy zdarzyło mi się zobaczyć gola w powtórce.

    - Gdybyś miał stworzyć listę najważniejszych bramek w Twojej karierze - na którym miejscu byłby gol zdobyty w Wielkich Derbach Krakowa?

    - Myślę, że byłby na pierwszym lub na drugim miejscu. Dla mnie osobiście najważniejszy był chyba gol zdobyty w barażach o utrzymanie w Eredivisie. Wróciłem wtedy po ciężkiej, półrocznej kontuzji, wszedłem na końcówkę i zdobyłem bramkę na wagę wygranej. Bramka w derbach byłaby jednak bardzo blisko tamtej.

    - Celebrowałeś już wygraną w derbach?

    - Nie imprezowałem po derbach. Dziś chyba ma miejsce pierwsza taka celebracja tego zwycięstwa i tej bramki. Myślę, że trzeba się jednak będzie skupić już na kolejnym meczu. 19 listopada gramy bardzo ważny mecz ligowy z Ruchem Chorzów i bardzo chciałbym również w tym najbliższym spotkaniu strzelić gola.

    - Szkoda Ci Twojego rodaka, Roberta Maaskanta, którego zwolniłeś swoją bramką z posady szkoleniowca Wisły?

    - Nie mogę nic poradzić na to, że go zwolnili. Myślę, że szybko znajdzie inny dobry klub do trenowania. Może to lepiej, że rozstał się z Wisłą, skoro nie było im po drodze.

    - Masz jakiś kontakt z trenerem Maaskantem?

    - Wczoraj rozmawiałem z dziennikarzem jednego z dużych polskich portali sportowych i on też mnie o to pytał. Powiedziałem, że chciałbym Maaskantowi wysłać sms-a, żeby się na mnie nie gniewał, ale nie mam jego numeru. Dziennikarz, z którym rozmawiałem, dał mi ten numer i wczoraj wysłałem sms-a trenerowi Maaskantowi. Jak do tej pory nic nie odpowiedział, więc może jednak jest na mnie zły (śmiech).

    - Masz kontakt z innymi Holendrami grającymi w polskiej lidze?

    - Jedyny Holender spoza Cracovii, z którym mam kontakt w Polsce to Johan Voskamp.