Konrad Cebula: Takiej okazji jeszcze nie miałem

- Zrobię wszystko, by znaleźć się w kadrze. Od dziecka grałem w Cracovii, to mój ukochany klub i nie mogę teraz tej okazji wypuścić z rąk - przyznaje Konrad Cebula. 26-letni wychowanek „Pasów” powrócił z wypożyczenia do Stali Stalowej Woli i teraz próbuje przekonać do siebie trenera Artura Płatka.
- Przypomnij, jak rozpoczęła się twoja kariera w Cracovii?
- Przygoda, nie kariera (śmiech). Zaraz po pierwszej komunii tata, wierny kibic, zapisał mnie do „Pasów”, wziął mnie na trening i tak to się zaczęło. W Cracovii grałem jeszcze jako junior starszy, potem przez pół roku trenowałem z rezerwami, a następnie zostałem wypożyczony do Proszowianki. Potem był Górnik Wieliczka, Kmita Zabierzów, a ostatnio Stal Stalowa Wola.
- Bardzo dużo dał ci pobyt w tym ostatnim klubie...
- Prawda jest taka, że dyspozycja zawodnika jest zupełnie inna, gdy gra się cały czas, gdy dostaje się szansę. Tak właśnie było w Stali, trener Władysław Łach postawił na mnie i to zaprocentowało. Przynajmniej takie mam odczucie. To był dla mnie krok do przodu.
- Na jakiej pozycji tam występowałeś?
- Byłem takim cofniętym napastnikiem i muszę przyznać, że fajnie mi się grało. Zdarzyło się także, że w kilku spotkaniach zagrałem w pomocy. Na obu pozycjach czuję się dobrze, więc nie ma to dla mnie większego znaczenia.
- Lubisz grę w destrukcji?
- Pewnie, że tak. Na pewno braki są, ale nie ma przecież ludzi doskonałych. Jest co poprawiać i jestem zdania, że człowiek jest w stanie wszystkiego się nauczyć.
- Był smutek, że przez te kilka lat nie mogłeś przebić się do pierwszej drużyny „Pasów”? Może mogłeś zrobić coś więcej, by swego czasu przekonać do siebie Wojciecha Stawowego, a potem Stefana Białasa?
- Prawda zawsze leży po środku, więc ja też pewnie nie byłem bez winy, tak mi się wydaje. Może wreszcie się uda.
- W sobotę zaliczyłeś obiecujący występ przeciwko Bruk-Betowi Nieciecza...
- Jeżeli tak uważasz, to cieszę się bardzo. Dobrze czułem się na pozycji, na której zagrałem.
- W pokazywaniu pełni swych umiejętności przeszkadza ci nieco drobna kontuzja lewego przywodziciela...
- Już raczej jestem zdrowy. Zresztą, gdy jest się na boisku, zapomina się o tym.
- Kiedy nabawiłeś się tego urazu?
- Jeszcze grając w Stalowej Woli. Można powiedzieć, że troszkę zaniedbałem, bo nie zaleczyłem tego do końca. Postanowiłem teraz, że wreszcie to wyleczę, by już nie było żadnego problemu.
- Zostaniesz w Cracovii?
- Nie rozmawiałem jeszcze z trenerem Płatkiem, ale w najbliższych dniach powinno się już wszystko wyjaśnić.
- A jakie masz przeczucia?
(śmiech) Zobaczymy, chciałbym bardzo dostać szansę. Pierwszy raz w walce o kadrę pierwszej drużyny Cracovii zdarzyło się tak, że trener przyznał, iż widzi we mnie jakiś potencjał. Cieszę się z tego i jednocześnie mobilizuję na środowe sparingi, bo takiej okazji jeszcze nigdy nie miałem. Zrobię wszystko, by znaleźć się w kadrze. Od dziecka grałem w Cracovii, to mój ukochany klub i nie mogę teraz tej okazji wypuścić z rąk. Mam nadzieję, że się uda.
Rozmawiał Dariusz Guzik