Krzysztof Pilarz: Liczy się zespół!

  • Wywiady
10.06.2013
Krzysztof Pilarz: Liczy się zespół!
- Zdaję sobie sprawę, że nie byłem na boisku nieomylny, że mogłem zrobić czasem coś lepiej, ale w końcu każdy jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Ważne, że w tych momentach, które były dla nas ciężkie udało mi się obronić w trudnych sytuacjach. To jednak jest zespół – wszyscy musimy sobie wzajemnie pomagać i inni też mi pomagali. Liczy się to, że jako cały zespół wywalczyliśmy awans – mówi golkiper Pasów.

- Zdaję sobie sprawę, że nie byłem na boisku nieomylny, że mogłem zrobić czasem coś lepiej, ale w końcu każdy jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Ważne, że w tych momentach, które były dla nas ciężkie udało mi się obronić w trudnych sytuacjach. To jednak jest zespół - wszyscy musimy sobie wzajemnie pomagać i inni też mi pomagali. Liczy się to, że jako cały zespół wywalczyliśmy awans - mówi golkiper Pasów.

- Były takie momenty, że cel, jaki sobie postawiliście zdawał się niemożliwy do osiągnięcia, jednak rzutem na taśmę to Wy zapewniliście sobie miejsce w Ekstraklasie.
- Udało nam się zrealizować nasz cel. Nastroje podczas rozgrywek bywały różne, bo zdarzały nam się zarówno bolesne porażki, jak i piękne zwycięstwa. Teraz można analizować to na chłodno, ale fakty są takie, że mamy za sobą dobry sezon. Zdobyć 64 punkty w pierwszej lidze to też jest sztuka. Pewnie, ludzie mogą nam wypominać nasze słabsze mecze, ale najważniejszy jest efekt końcowy, który jest dla nas pozytywny. Oczywiście musimy też podziękować zawodnikom Floty Świnoujście za to, że do końca walczyli i zachowali sportową postawę. My zaś cieszymy się z awansu, bo to on był dla nas od początku najważniejszy.

- Gdyby nie Wasza wygrana z Miedzią, to wygrana Floty na nic by się Wam nie zdała.
- No tak, oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy brać los w swoje ręce. Przypuszczaliśmy jednak, że i Nieciecza będzie miała ciężko i tak się stało. My natomiast możemy się cieszyć, że szybko udało nam się strzelić bramkę z karnego. Ja żałuję tylko, że nie udało mi się obronić drugiej jedenastki wykonywanej przez Grzegorzewskiego, bo miałem na to szansę. Nie ma jednak co tego rozpamiętywać. Ważne, że wygraliśmy ostatni mecz w sezonie i to dało nam awans do Ekstraklasy.

- Jaki moment w sezonie uznałbyś za najtrudniejszy? Kiedy ciężko było Wam się zebrać i ponownie zacząć grać „swoje"?
- Myślę, że ten najcięższy moment przyszedł po meczach ze Stomilem i z Dolcanem. Ale najważniejsza jest walka do końca i fakt, że ostatecznie udało nam się podnieść po każdej z porażek. Termalica w rundzie jesiennej wygrała z nami i rozgromiła Flotę, ale wiosną było dokładnie odwrotnie. Taka jest piłka - co było, to było, a teraz patrzymy do przodu na to, co będzie.

- Który moment „stworzył" Twoim zdaniem zespół Pasów, który przecież po spadku z Ekstraklasy znalazł się w kompletnej rozsypce i musiał być zbudowany na nowo?
- Od samego początku, od obozu w Gniewinie była bardzo dobra atmosfera. Wydaje mi się, że już pierwszy mecz pucharowy z Zawiszą w Bydgoszczy wzmocnił nas i pokazał, że stać nas w tym sezonie na wiele. Wygraliśmy tam, można powiedzieć, bezapelacyjnie i to dało nam przekonanie, że wszystko idzie w dobrym kierunku i że razem zrobimy coś fajnego.

- Twój wkład w ten awans jest niebagatelny. Zwłaszcza w meczach wiosennych bez Twoich popisowych interwencji Cracovia mogła być o kilka punktów uboższa.
- Cieszę się, że tak było i chcę podziękować z tego miejsca trenerowi za dobre przygotowanie, za wielką pracę, jaką ze mną wykonuje. Ja też zdaję sobie sprawę, że nie byłem na boisku nieomylny, że mogłem zrobić czasem coś lepiej, ale w końcu każdy jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Ważne, że w tych momentach, które były dla nas ciężkie udało mi się obronić w trudnych sytuacjach. To jednak jest zespół - wszyscy musimy sobie wzajemnie pomagać i inni też mi pomagali. Liczy się to, że jako cały zespół wywalczyliśmy awans.

- Wielu wątpiło w to, że styl, który obraliście będzie skuteczny w pierwszej lidze. Zachwycano się skuteczną Flotą i solidną Termalicą, ale wykpiwano Wasze mozolne ataki pozycyjne. Jak się z tym czuliście i czy nie mieliście momentu, w którym mieliście ochotę odejść od tej taktyki, użyć prostszych środków?
- Efekt końcowy pokazał, kto miał rację i mam nadzieję, że nas awans zamknie nieco usta krytykom. Oczywiście, że było bardzo ciężko, bo w pierwszej lidze zdecydowanie dominuje gra długimi podaniami, a przeciwko Cracovii większość zespołów broni się tylko i czyha na kontry, nie chcąc ryzykować otwartej gry, ale były w naszym wykonaniu takie mecze, które naprawdę mogły się podobać. Możemy powiedzieć na przykład, że ten kluczowy mecz z Miedzią od początku do końca zagraliśmy bardzo dobrze. W tej rundzie wiosennej mieliśmy dużo spotkań, w których były momenty dobrej gry - pół godziny, piętnaście minut. Z Miedzią wszystko funkcjonowało jak należy i byliśmy stroną dominująca od pierwszej do ostatniej minuty, a co najważniejsze wygraliśmy. I jest awans.

- Kto po meczu w Legnicy wpadł na pomysł, żeby przerwać konferencję prasową?
- Myślę, że był to pomysł całej drużyny i to też pokazuje, że mamy w Cracovii fajny kolektyw. Naprawdę nie wiem kto konkretnie rzucił ten pomysł, ale reszta od razu go podchwyciła. Myślę, że wyszło to bardzo fajnie.

- Po tym ciężkim sezonie należą Wam się chociaż krótkie wakacje. Jak je spędzisz?
- Mamy tylko kilka dni urlopu, ale ja wracam w moje rodzinne strony. Mam stamtąd blisko do morza i tam na pewno porządnie odpocznę.

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ