Krzysztof Szewczyk: Koledzy przyjęli mnie bardzo fajnie

- Byłem bardzo zaskoczony reakcją starszych zawodników, którzy mają na swoim koncie wiele występów w Ekstraklasie, innych ligach, czy nawet reprezentacji. Są to w końcu doświadczeni piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli piłkarski chleb, a mimo to nie stwarzali żadnej bariery między nami. Naprawdę bardzo fajnie mnie przyjęli, zwłaszcza Adam Marciniak, obok którego mam szafkę w szatni - opowiada o swoich pierwszych miesiącach w zespole młody zawodnik Pasów (pierwszy z prawej).
- Jak oceniasz
ubiegły rok, który był dla Ciebie chyba przełomowy?
- Było to dla mnie
bardzo udane dwanaście miesięcy. Wystąpiłem w kilkunastu meczach reprezentacji
Polski trenera Roberta Wójcika, zostałem włączony do kadry pierwszego zespołu
Cracovii. Nie mogę tego ocenić inaczej, niż jako bardzo udany czas, więc powiem
nieskromnie: wydaje mi się, że osiągnąłem w 2012 roku bardzo dużo. Szybko się
zaaklimatyzowałem w pierwszym zespole Pasów, a w reprezentacji też tworzymy
bardzo fajną grupę, co przełożyło się na wyniki - awansowaliśmy do drugiej
rundy Mistrzostw Europy.
- Miałeś sporą tremę
przed pierwszym treningiem u trenera Stawowego?
- Wiadomo jak to jest,
gdy bardzo młody zawodnik pojawia się na treningu w drużynie seniorów. Bardzo
się stresowałem, by wypaść jak najlepiej. Nie chciałem zawieźć trenera
Stawowego, który dał mi szansę pokazania się. Na szczęście opanowałem
zdenerwowanie i udało mi się zaprezentować moje walory piłkarskie w stopniu
wystarczającym, by na dłużej zakotwiczyć w drużynie.
- Jak przyjęli Cię
starsi koledzy na pierwszych treningach?
- Byłem bardzo
zaskoczony reakcją starszych zawodników, którzy mają na swoim koncie wiele
występów w Ekstraklasie, innych ligach, czy nawet reprezentacji. Są to w końcu
doświadczeni piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli piłkarski chleb, a mimo
to nie stwarzali żadnej bariery między nami. Naprawdę bardzo fajnie mnie
przyjęli, zwłaszcza Adam Marciniak, obok którego mam szafkę w szatni. Od
początku rozmawiałem z nim o wielu sprawach, nie tylko czysto piłkarskich.
Teraz już z każdym rozmawiam bez wyjątku.
- Wybrałeś sobie
numer 10. na koszulce. Kiedy zobaczymy znowu „pasiastą dychę" na boisku w meczu
ligowym?
- Wybrałem sobie, jak
to się mówi, „ciężki numer", ale ja nie wierzę w przesądy. Wielu mnie
przestrzegało, bym nie brał tego numeru, bo wiąże się on z dużą
odpowiedzialnością. W końcu z tym numerem grało wielu wyśmienitych zawodników i
ja właśnie dlatego wybrałem 10. Od dziecka marzyłem, by zagrać w koszulce
Cracovii z 10 na plecach i pomóc mojej drużynie w osiąganiu dobrych wyników, a
teraz to powoli się ziszcza. Wielu świetnych zawodników biegało z tym numerem
po boiskach i chciałbym dołączyć kiedyś do tego grona. Teraz mam nadzieję, że „pasiasta
dycha" bardzo szybko się ponownie pojawi na ligowym boisku, a ja będę się dobrze
prezentował i pomogę drużynie w awansie do Ekstraklasy.
- Za Tobą także
pierwszy Trening Noworoczny. Jak odebrałeś powołanie do pierwszej drużyny i sam
występ 1 stycznia?
- Wiedziałem już o tym
wcześniej, że wystąpię w Treningu Noworocznym, więc spokojnie mogłem się oswoić
z myślą o występie w tym szczególnym spotkaniu. A same wrażenia? No cóż, kiedy trener
mnie o tym poinformował, byłem bardzo zadowolony. Wcześniej mogłem tylko z
trybun - jako kibic - uczestniczyć w tej wspaniałej tradycji, a teraz miałem ją
współtworzyć „od środka", dlatego bardzo się ucieszyłem. Tym bardziej, że od
razu w pierwszej drużynie! Czekałem z niecierpliwością na dzień 1 stycznia.
Biorąc pod uwagę warunki, jaki panowały na boisku - było ono bardzo mocno
zmrożone - to uważam, że zaprezentowałem się poprawnie. Udało mi się nawet
strzelić bramkę.
- Czy masz jakieś
wyznaczone cele, marzenia, które chciałbyś zrealizować w 2013 roku?
- Moim głównym celem
jest jak najszybszy debiut w pierwszej lidze, a następnie byśmy w tym sezonie
awansowali do Ekstraklasy.