Krzysztof Szewczyk: Koledzy przyjęli mnie bardzo fajnie

    09.01.2013
    Krzysztof Szewczyk: Koledzy przyjęli mnie bardzo fajnie
    - Byłem bardzo zaskoczony reakcją starszych zawodników, którzy mają na swoim koncie wiele występów w Ekstraklasie, innych ligach, czy nawet reprezentacji. Są to w końcu doświadczeni piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli piłkarski chleb, a mimo to nie stwarzali żadnej bariery między nami. Naprawdę bardzo fajnie mnie przyjęli, zwłaszcza Adam Marciniak, obok którego mam szafkę w szatni – opowiada o swoich pierwszych miesiącach w zespole młody zawodnik Pasów (pierwszy z prawej).

    - Byłem bardzo zaskoczony reakcją starszych zawodników, którzy mają na swoim koncie wiele występów w Ekstraklasie, innych ligach, czy nawet reprezentacji. Są to w końcu doświadczeni piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli piłkarski chleb, a mimo to nie stwarzali żadnej bariery między nami. Naprawdę bardzo fajnie mnie przyjęli, zwłaszcza Adam Marciniak, obok którego mam szafkę w szatni - opowiada o swoich pierwszych miesiącach w zespole młody zawodnik Pasów (pierwszy z prawej).

    - Jak oceniasz ubiegły rok, który był dla Ciebie chyba przełomowy?
    - Było to dla mnie bardzo udane dwanaście miesięcy. Wystąpiłem w kilkunastu meczach reprezentacji Polski trenera Roberta Wójcika, zostałem włączony do kadry pierwszego zespołu Cracovii. Nie mogę tego ocenić inaczej, niż jako bardzo udany czas, więc powiem nieskromnie: wydaje mi się, że osiągnąłem w 2012 roku bardzo dużo. Szybko się zaaklimatyzowałem w pierwszym zespole Pasów, a w reprezentacji też tworzymy bardzo fajną grupę, co przełożyło się na wyniki - awansowaliśmy do drugiej rundy Mistrzostw Europy.

    - Miałeś sporą tremę przed pierwszym treningiem u trenera Stawowego?
    - Wiadomo jak to jest, gdy bardzo młody zawodnik pojawia się na treningu w drużynie seniorów. Bardzo się stresowałem, by wypaść jak najlepiej. Nie chciałem zawieźć trenera Stawowego, który dał mi szansę pokazania się. Na szczęście opanowałem zdenerwowanie i udało mi się zaprezentować moje walory piłkarskie w stopniu wystarczającym, by na dłużej zakotwiczyć w drużynie.

    - Jak przyjęli Cię starsi koledzy na pierwszych treningach?
    - Byłem bardzo zaskoczony reakcją starszych zawodników, którzy mają na swoim koncie wiele występów w Ekstraklasie, innych ligach, czy nawet reprezentacji. Są to w końcu doświadczeni piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli piłkarski chleb, a mimo to nie stwarzali żadnej bariery między nami. Naprawdę bardzo fajnie mnie przyjęli, zwłaszcza Adam Marciniak, obok którego mam szafkę w szatni. Od początku rozmawiałem z nim o wielu sprawach, nie tylko czysto piłkarskich. Teraz już z każdym rozmawiam bez wyjątku.

    - Wybrałeś sobie numer 10. na koszulce. Kiedy zobaczymy znowu „pasiastą dychę" na boisku w meczu ligowym?
    - Wybrałem sobie, jak to się mówi, „ciężki numer", ale ja nie wierzę w przesądy. Wielu mnie przestrzegało, bym nie brał tego numeru, bo wiąże się on z dużą odpowiedzialnością. W końcu z tym numerem grało wielu wyśmienitych zawodników i ja właśnie dlatego wybrałem 10. Od dziecka marzyłem, by zagrać w koszulce Cracovii z 10 na plecach i pomóc mojej drużynie w osiąganiu dobrych wyników, a teraz to powoli się ziszcza. Wielu świetnych zawodników biegało z tym numerem po boiskach i chciałbym dołączyć kiedyś do tego grona. Teraz mam nadzieję, że „pasiasta dycha" bardzo szybko się ponownie pojawi na ligowym boisku, a ja będę się dobrze prezentował i pomogę drużynie w awansie do Ekstraklasy.

    - Za Tobą także pierwszy Trening Noworoczny. Jak odebrałeś powołanie do pierwszej drużyny i sam występ 1 stycznia?
    - Wiedziałem już o tym wcześniej, że wystąpię w Treningu Noworocznym, więc spokojnie mogłem się oswoić z myślą o występie w tym szczególnym spotkaniu. A same wrażenia? No cóż, kiedy trener mnie o tym poinformował, byłem bardzo zadowolony. Wcześniej mogłem tylko z trybun - jako kibic - uczestniczyć w tej wspaniałej tradycji, a teraz miałem ją współtworzyć „od środka", dlatego bardzo się ucieszyłem. Tym bardziej, że od razu w pierwszej drużynie! Czekałem z niecierpliwością na dzień 1 stycznia. Biorąc pod uwagę warunki, jaki panowały na boisku - było ono bardzo mocno zmrożone - to uważam, że zaprezentowałem się poprawnie. Udało mi się nawet strzelić bramkę.

    - Czy masz jakieś wyznaczone cele, marzenia, które chciałbyś zrealizować w 2013 roku?
    - Moim głównym celem jest jak najszybszy debiut w pierwszej lidze, a następnie byśmy w tym sezonie awansowali do Ekstraklasy.