Łukasz Nawotczyński: Słuszne pretensje

  • Wywiady
21.11.2011
Łukasz Nawotczyński: Słuszne pretensje
- Zaraz po meczu trener mówił niewiele. W niedzielę na rozruchu było już ostrzej. Miał do nas słuszne pretensje o drugą połowę, ale jeszcze przyjdzie czas by o tym spokojnie porozmawiać i przeanalizować na spokojnie sobotni mecz - mówi obrońca Cracovii.

- Zaraz po meczu trener mówił niewiele. W niedzielę na rozruchu było już ostrzej. Miał do nas słuszne pretensje o drugą połowę, ale jeszcze przyjdzie czas by o tym spokojnie porozmawiać i przeanalizować na spokojnie sobotni mecz - mówi obrońca Cracovii.

- Po udanych derbach przyszedł zimny prysznic w Chorzowie. Co było tego przyczyną?
- Ciężko powiedzieć, gdzie leży przyczyna tej porażki. Jeśli w pierwszej połowie zagraliśmy jeszcze przyzwoicie, to druga była bardzo słaba, by nie powiedzieć katastrofalna. Na pewno nie brakowało nam sił, wyszliśmy na druga połowę jako inna drużyna - beznadziejna. W pierwszej połowie graliśmy tak jak nam to nakreślił trener, wypełniliśmy założenia taktyczne i graliśmy wyrównane spotkanie. O drugiej połówce lepiej natomiast nie wspominać - na boisku istniał tylko Ruch. Popełniliśmy wiele błędów taktycznych. Zieńczuk wielokrotnie stał niepilnowany i wykonał chyba ze trzydzieści dośrodkowań. W meczu nie można pozwalać takiemu zawodnikowi na tego typu zagrania, bo one zawsze pachną bramką. Trzeba się uchronić od tak dogrywanych piłek, a myśmy tego nie zdołali zrobić.

- Strzeliłeś swoją drugą bramkę w Ekstraklasie, niestety była to bramka samobójcza.
- Niestety, moje drugie trafienie w Ekstraklasie jest samobójcze. Staliśmy na 16 metrze, gdy Szyndrowski zagrał  dokładną piłkę do Marka Zieńczuka. Ten z kolei praktycznie nieatakowany wjechał w pole karne i posłał ostrą piłkę wzdłuż „piątki". Próbowałem ratować sytuację wślizgiem wybijając piłkę, bo za plecami czaił się już Piech. Niestety miałem niewiele miejsca i posłałem piłkę do naszej siatki. Była to bardzo trudna sytuacja dla mnie jako obrońcy, bo byłem tuż przed bramką, a tuż za mną był napastnik.

- Koledzy i trener mieli pretensje o to trafienie?
- Nie, nikt nie miał do mnie pretensji. Musiałem zaryzykować wślizg, by Piech nie strzelał praktycznie do pustej bramki. W drugiej połowie graliśmy źle, a bramka dla Ruchu była kwestią czasu.

- Co trener powiedział Wam po meczu w szatni?
- Zaraz po meczu trener mówił niewiele. W niedzielę na rozruchu było już ostrzej. Miał do nas słuszne pretensje o drugą połowę, ale jeszcze przyjdzie czas by o tym spokojnie porozmawiać i przeanalizować na spokojnie sobotni mecz.

- Przed Wami mecz z Bełchatowem, jaka atmosfera panuje w drużynie?
- Szczerze mówiąc, to na pewno sobotni mecz nie wpłynął na nas pozytywnie, ale przed kolejnym spotkaniem musimy się zmobilizować i zagrać o trzy punkty. Dzisiaj mieliśmy wolne, więc dopiero jutro zobaczymy jak będziemy się prezentować psychicznie. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, iż nie składam broni i zrobię wszystko co w mojej mocy, by w kolejnych spotkaniach dobrą grą i zgromadzonymi przez naszą drużynę punktami wymazać „samobója" z Chorzowa.