Łukasz Nawotczyński: Słuszne pretensje
- Zaraz po meczu trener mówił niewiele. W niedzielę na rozruchu było już ostrzej. Miał do nas słuszne pretensje o drugą połowę, ale jeszcze przyjdzie czas by o tym spokojnie porozmawiać i przeanalizować na spokojnie sobotni mecz - mówi obrońca Cracovii.
- Po udanych derbach przyszedł zimny prysznic w
Chorzowie. Co było tego przyczyną?
- Ciężko powiedzieć, gdzie leży przyczyna tej
porażki. Jeśli w pierwszej połowie zagraliśmy jeszcze przyzwoicie, to druga
była bardzo słaba, by nie powiedzieć katastrofalna. Na pewno nie brakowało nam
sił, wyszliśmy na druga połowę jako inna drużyna - beznadziejna. W pierwszej
połowie graliśmy tak jak nam to nakreślił trener, wypełniliśmy założenia
taktyczne i graliśmy wyrównane spotkanie. O drugiej połówce lepiej natomiast
nie wspominać - na boisku istniał tylko Ruch. Popełniliśmy wiele błędów
taktycznych. Zieńczuk wielokrotnie stał niepilnowany i wykonał chyba ze
trzydzieści dośrodkowań. W meczu nie można pozwalać takiemu zawodnikowi na tego
typu zagrania, bo one zawsze pachną bramką. Trzeba się uchronić od tak
dogrywanych piłek, a myśmy tego nie zdołali zrobić.
- Strzeliłeś swoją drugą bramkę w Ekstraklasie,
niestety była to bramka samobójcza.
- Niestety, moje drugie trafienie w Ekstraklasie
jest samobójcze. Staliśmy na 16 metrze, gdy Szyndrowski zagrał dokładną piłkę do Marka Zieńczuka. Ten z
kolei praktycznie nieatakowany wjechał w pole karne i posłał ostrą piłkę wzdłuż
„piątki". Próbowałem ratować sytuację wślizgiem wybijając piłkę, bo za plecami
czaił się już Piech. Niestety miałem niewiele miejsca i posłałem piłkę do naszej
siatki. Była to bardzo trudna sytuacja dla mnie jako obrońcy, bo byłem tuż
przed bramką, a tuż za mną był napastnik.
- Koledzy i trener mieli pretensje o to trafienie?
- Nie, nikt nie miał do mnie pretensji. Musiałem
zaryzykować wślizg, by Piech nie strzelał praktycznie do pustej bramki. W
drugiej połowie graliśmy źle, a bramka dla Ruchu była kwestią czasu.
- Co trener powiedział Wam po meczu w szatni?
- Zaraz po meczu trener mówił niewiele. W
niedzielę na rozruchu było już ostrzej. Miał do nas słuszne pretensje o drugą
połowę, ale jeszcze przyjdzie czas by o tym spokojnie porozmawiać i
przeanalizować na spokojnie sobotni mecz.
- Przed Wami mecz z Bełchatowem, jaka atmosfera
panuje w drużynie?
- Szczerze mówiąc, to na pewno sobotni mecz nie
wpłynął na nas pozytywnie, ale przed kolejnym spotkaniem musimy się
zmobilizować i zagrać o trzy punkty. Dzisiaj mieliśmy wolne, więc dopiero jutro
zobaczymy jak będziemy się prezentować psychicznie. Ja ze swojej strony mogę
zapewnić, iż nie składam broni i zrobię wszystko co w mojej mocy, by w
kolejnych spotkaniach dobrą grą i zgromadzonymi przez naszą drużynę punktami
wymazać „samobója" z Chorzowa.