Łukasz Nawotczyński: Treningi musieliśmy poczuć w nogach

  • Wywiady
02.02.2012
Łukasz Nawotczyński: Treningi musieliśmy poczuć w nogach
- W trakcie obozu mieliśmy praktycznie tylko jedno popołudnie wolne – po meczu z Tbilisi. Poza tym dniem trenowaliśmy dwa razy dziennie i to naprawdę solidnie. Było bardzo ciężko, ale w tym okresie to jest normalne i nikt się nie uskarżał. Nie były to treningi stricte piłkarskie – było dużo biegania i siłowni. Byłbym wręcz zaskoczony, gdyby któryś z kolegów powiedział, że nie jest zmęczony i nie czuje w nogach tych treningów – mówi o pierwszym obozie treningowym Cracovii obrońca Pasów.

- W trakcie obozu mieliśmy praktycznie tylko jedno popołudnie wolne - po meczu z Tbilisi. Poza tym dniem trenowaliśmy dwa razy dziennie i to naprawdę solidnie. Było bardzo ciężko, ale w tym okresie to jest normalne i nikt się nie uskarżał. Nie były to treningi stricte piłkarskie - było dużo biegania i siłowni. Byłbym wręcz zaskoczony, gdyby któryś z kolegów powiedział, że nie jest zmęczony i nie czuje w nogach tych treningów - mówi o pierwszym obozie treningowym Cracovii obrońca Pasów.

- Przeżyłeś duży szok pogodowy po powrocie do Polski?
- Powiedziałbym nawet, że bardzo duży. W Hiszpanii temperatura oscylowała wokół 20 stopni Celsjusza, kilka dni było tylko 2-3 stopnie mniej, a jak przylecieliśmy do Polski w nocy było ponad 40 stopni mniej. Było to bardzo odczuwalne dla organizmu. Na szczęście w Polsce mieliśmy zaplanowany tylko dwudniowy pobyt i przeziębienia nikt z nas nie powinien złapać. Ja natomiast najczęściej łapię przeziębienia jak jest ciepło, więc teraz mi nic nie grozi (śmiech). Mam nadzieję, że w Turcji pogoda także dopisze i będziemy mogli szlifować formę w dobrych warunkach.

- Czy trener Pasieka bardzo dał Wam w kość na obozie?
- W trakcie obozu mieliśmy praktycznie tylko jedno popołudnie wolne - po meczu z Tbilisi. Poza tym dniem trenowaliśmy dwa razy dziennie i to naprawdę solidnie. Było bardzo ciężko, ale w tym okresie to jest normalne i nikt się nie uskarżał. Nie były to treningi stricte piłkarskie - było dużo biegania i siłowni. Na początku były to dłuższe wysiłki na niższym tętnie, a potem krócej trwające, ale na wyższym tętnie. Na siłowni najpierw trenowaliśmy z mniejszymi ciężarami, ale dłużej, by z czasem popracować trochę nad dynamiką z większymi ciężarami, ale ćwiczenia były krótsze i dynamiczniejsze. Byłbym wręcz zaskoczony, gdyby któryś z kolegów powiedział, że nie jest zmęczony i nie czuje w nogach tych treningów.

- Jak byś ocenił Waszą postawę w meczach sparingowych?
- Najlepiej wypadliśmy w pierwszym meczu, co też pokazuje wynik. Należy wziąć pod uwagę na jakim etapie przygotowań byliśmy. Już w Krakowie trenowaliśmy dwa razy dziennie pod kątem zbudowania tak zwanej podbudowy tlenowej. Nacisk zajęć kładzie się wtedy na stronę fizyczną. W tym czasie zawodnikom brakuje jeszcze dynamiki i świeżości. Nie przygotowywaliśmy się też pod konkretny meczy, czy pod przeciwnika. Nie należy w tym okresie przykładać zbyt dużej wagi do meczów sparingowych i ich wyników. One są tylko przerywnikiem w ciężkiej i mozolnej pracy. Sądzę, że w Turcji będzie już lepiej.

- Dynamo Kijów było faktycznie o tyle lepsze od was?
- Fizycznie prezentowali się o wiele lepiej od nas, byli bardziej dynamiczni. Może wynikało to z innego etapu przygotowań. Tak, jak trener wspomniał: mieliśmy na początku dwie okazje bramkowe i może gdybyśmy wykorzystali którąś z nich to mecz potoczyłby się inaczej. Ale to tylko gdybanie. Należy też docenić klasę przeciwnika, który kilka dni wcześniej pokonał Mistrza Węgier 5-0. Warto podkreślić także ich skuteczność - w meczu z nami Ukraińcy z dziesięciu sytuacji bramkowych wykorzystali aż siedem, a to często się nie zdarza. W tym spotkaniu popełniliśmy kilka dziecinnych błędów, może wynikających ze zmęczenia, które przeciwnik z łatwością wykorzystywał.

- Czy ten wynik nie pozostawi w Waszej psychice jakiejś rysy?
- Nie, ja już na drugi dzień wymazałem wynik z pamięci. Czułem w dniu meczu, że zmęczenie obciążeniami treningowymi jest spore i będzie bardzo trudno o korzystny rezultat. W Turcji już będzie inaczej, a co dopiero w lidze. Za dwa tygodnie będzie już bardzo dobrze.

- Zaczynacie kolejny obóz. Nad czym będziecie pracować w Belek?
- Teraz treningi będą na pewno lżejsze. Wydaje mi się, że będziemy pracować nad dynamiką, szybkością oraz taktyką i stałymi fragmentami gry. Powoli przychodzi czas na złapanie świeżości. Do tej pory od trzech tygodni trenowaliśmy dwa razy dziennie, gdzie zajęcia były bardzo intensywne i ciężkie. Teraz trener zmieni charakter zajęć i stopień obciążeń, by całą nasza praca zaprocentowała w lidze. Powoli wkraczamy w etap przygotowań do pierwszego meczu ligowego, który jest dla nas rzecz jasna wyjątkowo istotny. Postaramy się tym razem wystartować bez falstartu.