Marcin Gędłek: Nie wyszły nam te finały

- Finał Mistrzostw Polski był dla was kompletnie nieudany...
- Wszystko rozpoczęło się od nieszczęsnej porażki z SMS Łódź 1:6, a właściwie od straconej w trzeciej minucie bramki. Ona zablokowała naszych chłopaków i całkowicie wybiła ich z rytmu. Co więcej kontuzji doznali Urbański i Więcek, trzeba było dokonać zmian i w efekcie traciliśmy kolejne gole.
- Drugi mecz był już lepszy..
- Pokazał, że nieprzypadkowo znaleźliśmy się w gronie czterech najlepszych drużyn w Polsce. Spotkanie z MOSP Jagiellonią Białystok było bardzo wyrównane, stworzyliśmy sobie więcej sytuacji bramkowych, ale to oni po błędzie naszego bramkarza zdobyli gola i wygrali. Szkoda tego strasznie, bo przy odrobinie szczęście mogliśmy zwyciężyć, a wtedy gralibyśmy ze Stalą Mielec o Mistrzostwo Polski. Myślę, że wtedy wynik byłby zupełnie inny.
- A tak przegraliście aż 0:5...
- Było to w dużej mierze spowodowane naszymi urazami. Do wcześniej kontuzjowanych dołączyli: Gnyla, Janus, Sosnowski, który co prawda wystąpił, ale nie był w stanie dokończyć meczu. Nie mógł zagrać też Kusiak, który pauzował za kartki. Przez większą część drugiej połowy graliśmy bez Snadnego, który zobaczył czerwoną kartkę. Zresztą Kuba był daleki od swojej optymalnej dyspozycji – choroba przebyta tuż przed Mistrzostwami zrobiła jednak swoje i „zabiła” jego formę. Co więcej jeszcze przed wyjazdem na turniej wypadek miał Polek, który w efekcie nie mógł z nami pojechać.
- Był jeszcze jakiś inny problem?
- Niestety nie mieliśmy szerokiej i silnej ławki rezerwowych. Ci piłkarze, którzy wchodzili w miejsce zmienników nie wnosili do gry nowej jakości. W efekcie nie mieliśmy wystarczającej siły przebycia. Niestety nie wyszły nam te finały.
- Patrzymy teraz przez pryzmat samego turnieju finałowego, ale nie możemy przecież zapominać o tym, że Cracovia jest czwarta w Polsce!
- Zgadza się! Dlatego też chciałbym pochwalić chłopaków za cały rok bardzo ciężkiej pracy. Dojście do turnieju finałowego kosztowało ich mnóstwo zdrowia i wysiłku. Zaryzykuję i powiem, że gdyby wszyscy zawodnicy byli zdrowi to wynik na tych Mistrzostwach byłby zupełnie inny. Z optymalną jedenastką moglibyśmy ograć każdego przeciwnika. Problemy z kontuzjami miało w sumie aż siedmiu piłkarzy!
- Jakie plany na najbliższą przyszłość? Mistrz Polski juniorów starszych?
- O to będziemy grać, ale nie zapominajmy, że cel szkolenia młodych zawodników jest nieco inny. Chodzi o to, by wychować piłkarza, który za kilka lat będzie mógł walczyć o miejsce w pierwszej drużynie Cracovii i będzie w stanie stanowić o jej sile. Wszyscy chcemy, aby w „Pasach” grało jak najwięcej wychowanków. Zresztą już teraz widać, jak wielu młodych zawodników trenuje z pierwszą drużyną – przecież rok, czy dwa lata temu oni też uczestniczyli w Mistrzostwach Polski juniorów młodszych! W naszym składzie jest kilku graczy, którzy też są w stanie to uczynić.
- Dziękuję bardzo za wywiad.
- Dziękuję i korzystając z okazji chciałbym podziękować kilku osobom. Przede wszystkim pasiastemu Lajkonikowi, kierownikowi drużyny Krzysztofowi Wawrzynieckiemu, który pomagał nam jak tylko mógł. Spisywał się świetnie nie tylko zawodowo, ale również prywatnie rozweselając naszych piłkarzy. Ponadto głośne „dziękuję” należy się Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie, do której uczęszczają niemalże wszyscy nasi zawodnicy. Nie można również zapomnieć o masażyście Krzysztofie Kozdronkiewiczu, który na co dzień zajmuje się hokeistami, a który pojechał z nami na te Mistrzostwa Polski. Miał pełne ręce roboty, ale radził sobie znakomicie! Urazów było naprawdę dużo, ale robił co tylko mógł i kilku chłopaków postawił na nogi.
Rozmawiał Dariusz Guzik