Marcin Krzywicki: My się cieszymy, oni płaczą

    27.11.2010
    Marcin Krzywicki: My się cieszymy, oni płaczą
    Marcin Krzywicki zdobył w piątkowy wieczór swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Miał swój udział w każdej akcji, która zakończyła się golem. Trener Jurij Szatałow wiedział, co robi wpuszczając go na boisko.

    Marcin Krzywicki zdobył w piątkowy wieczór swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Miał swój udział w każdej akcji, która zakończyła się golem. Trener Jurij Szatałow wiedział, co robi wpuszczając go na boisko.

    - Jak to było z tą trzecią bramką?

    - Pobiegłem do przodu widząc nadlatującą piłkę. Ciężko mi powiedzieć, czy ją dotknąłem, czy nie. Po prostu minęła mnie, bramkarz nie wiedział jak się zachować. Najważniejsze to, co w sieci.

    - Ustaliliście w szatni z Darkiem czyja to bramka?

    - Rozmawialiśmy i ustaliliśmy, że była to jego bramka.

    - Ale bramka na 2:2 była już twoja.

    - Dostałem podanie od Radomskiego. Wyszedłem przed obrońcę i znalazłem się sam na sam. Sapela zrobił krok do przodu i dał mi do myślenia. W tym momencie nie wiedziałem, czy strzelać nad nim, czy uderzyć siłowo. Zdecydowałem się chyba na najlepsze rozwiązanie, uderzyłem siłowo i padła bramka.

    - To twoja pierwsza bramka w Ekstraklasie.

    - Tak. Czekałem na nią bardzo, bardzo długo, ale w końcu się udało. Fajnie, że w takim momencie.

    - Będzie jakaś specjalna dedykacja?

    - Dedykacja? Nie zastanawiałem się nad tym.

    - Przy pierwszym golu też miałeś udział. Jak to wyglądało?

    - Paweł Sasin pociągnął do linii i dośrodkował. Mnie udało się przeciąć zagranie. Nie wiem, czy odbiła się od bramkarza, czy od słupka. Bartek Dudzic był tam gdzie powinien i był gol.

    - Przebywałeś na boisku dość krótko. Czy pamiętasz, kiedy w tak krótkim czasie udało się zdobyć trzy bramki, w których miałeś swój udział?

    - Nie pamiętam. Najważniejsze są dziś trzy punkty. Cieszę się, że dostałem szansę od trenera. Punkty zostały w Krakowie.

    - Wchodziłeś na boisko w trudnym momencie...

    - Zgadza się, sytuacja nie była wesoła, ale my wierzymy w każdym momencie. Podchodzimy do każdego meczu skoncentrowani. Wiemy, że tego nie widać, że przegrywamy, ale wchodzimy na każdy mecz, aby go wygrać. Kiedy pojawiłem się na boisku, przegrywaliśmy 0:2, trener powiedział, że gramy dwójką z przodu, trójką w obronie. Moim zadaniem było strącać piłki z powietrza, a jak się uda to strzelić lub dograć. Na szczęście się udało.

    To najbardziej dramatyczny mecz, w którym grałeś?

    - Zdecydowanie tak. Przegrywać mecz do 85. minuty i wygrać? Widziałem twarze zawodników z Bełchatowa, leżeli i rozpaczali. Przegrać w takich okolicznościach - nie zazdroszczę, tym bardziej, że trzy punkty mieli już w kieszeni. My się cieszymy, oni płaczą.