Marcin Krzywicki: Powinni się bardzo obawiać!

  • Wywiady
17.09.2008
Marcin Krzywicki: Powinni się bardzo obawiać!
Marcin Krzywicki przez ponad dwa miesiące poczynania swoich kolegów z drużyny oglądał z boku. Teraz jednak napastnik wrócił już do pełni zdrowia i ma wzmocnić siłę ofensywną Cracovii, która w Ekstraklasie zdobyła jak na razie zaledwie trzy bramki. - Chcemy w kolejnych spotkaniach zdobywać punkty i strzelać bramki - zapewnia 22-letni napastnik, który w piątek zagrał całe spotkanie przeciw Ruchowi Chorzów (0:2).

Marcin Krzywicki przez ponad dwa miesiące poczynania swoich kolegów z drużyny oglądał z boku. Teraz jednak napastnik wrócił już do pełni zdrowia i ma wzmocnić siłę ofensywną Cracovii, która w Ekstraklasie zdobyła jak na razie zaledwie trzy bramki. - Chcemy w kolejnych spotkaniach zdobywać punkty i strzelać bramki - zapewnia 22-letni napastnik, który w piątek zagrał całe spotkanie przeciw Ruchowi Chorzów (0:2).

- Od końca czerwca zmagałeś się z kontuzją, ale wreszcie powróciłeś do gry…
- Te dwa miesiące były dla mnie strasznymi męczarniami. Miałem niesamowicie monotonne zajęcia, bo praktycznie albo ćwiczyłem z gumą, albo z piłką lekarską. Każdego dnia wzrastał głód piłki i cieszę się, że wreszcie udało mi się go zaspokoić. Zagrałem całe spotkanie z Ruchem Chorzów, a i wcześniej wystąpiłem przez pół godziny w meczu Pucharze Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław.

- Wszystko jest już w porządku?
- Wygląda na to, że tak. Od ponad dwóch tygodni nie odczuwam żadnego bólu, trenuję normalnie i walczę o skład.

- Przez ten okres ominęły cię nie tylko treningi i mecze w „Pasach”, ale również powołanie Leo Beenhakkera na konsultacje do Wronek. Pojechali tam Bartłomiej Dudzic i Piotr Polczak, który teraz jest reprezentantem Polski…
- Bardzo żałowałem, bo to była spora szansa, by pokazać się selekcjonerowi reprezentacji. Kontuzja jednak mi to uniemożliwiła i musiałem się z tym pogodzić, bo niestety zdrowia się nie oszuka. Jestem młodym zawodnikiem, mam przed sobą jeszcze mnóstwo czasu i myślę, że jeżeli będę grał na wysokim poziomie to taka szansa jeszcze się nadarzy.

- Tym bardziej, że przykład Piotra Polczaka pokazuje, że z Cracovii do reprezentacji droga wcale nie jest długa…
- Dokładnie. „Polo” był w kadrze na dwa pierwsze spotkania eliminacji do Mistrzostw Świata i wszystko wskazuje na to, że pojedzie na następne. Jest w tej chwili w dobrej dyspozycji i powołanie mu się należy.

- Patrząc jednak na wasze miejsce w tabeli można chwycić się za głowę. Niewiele brakuje, aby ewentualne powołanie przyszło do zespołu zajmującego ostatnią pozycję!
- Na razie tabela wygląda tak jak wygląda i jesteśmy praktycznie na samym dole. Robimy wszystko w tym kierunku, aby poprawić się i myślę, że tego efektem będzie piątkowe spotkanie z Legią Warszawa. Gramy u siebie, a jak pokazały poprzednie spotkania, jesteśmy raczej drużyną własnego boiska. Prezentujemy się zdecydowanie lepiej u siebie niż na wyjazdach.

- Skąd to się bierze? W zeszłym sezonie jesień również była fatalna w wykonaniu Cracovii i choć mówiono, że powtórki nie będzie to jednak wszystko wskazuje na to, że właśnie jesteśmy jej świadkami. W trzech meczach wyjazdowych ani jednego punktu i ani jednej bramki...
- Nie wiem, jaka może być tego przyczyna. W zeszłym sezonie nie było mnie w „Pasach”, ale wiem, że jesień była bardzo zła, za to wiosną chłopaki rozpędzili się, byli praktycznie nie do zatrzymania, co zaowocowało grą w europejskich pucharach. Mówi się, że nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Może to prawda, ale mimo to nie zamierzamy czekać tak długo i będziemy robili wszystko, by mecze wyjazdowe jak najszybciej przestały kojarzyć się z naszymi porażkami. Chcemy w kolejnych spotkaniach zdobywać punkty i strzelać bramki.

- A z tym też jest kłopot. Po pięciu kolejkach na swoim koncie macie zaledwie trzy gole i wszystkie autorstwa Dariusza Pawlusińskiego. Jeszcze żaden z napastników nie wpisał się na listę strzelców.
- Zgadza się. Wiem, że jestem jednym z nich i w imieniu wszystkich mogę zapewnić, że chcemy strzelać jak najwięcej, ale na razie to nam po prostu nie wychodzi. Najważniejsze jest jednak to, że bramki strzelają pomocnicy, a dokładnie jeden – Darek Pawlusiński. Jak dla mnie jest on w tej chwili w jednej z lepszych dyspozycji w drużynie i naprawdę praktycznie w każdym spotkaniu potrafi pociągnąć ten wózek.

- Jan Mucha i jego koledzy z Legii powinni obawiać się piątkowego spotkania z wami?
- Myślę, że powinni się bardzo obawiać! Jesteśmy drużyną, która u siebie potrafi wygrać z każdym i mam nadzieję, że to się potwierdzi w piątek wieczór.

Rozmawiał Dariusz Guzik