Marek Wasiluk: Wreszcie mogłem zagrać

    26.09.2010
    Marek Wasiluk: Wreszcie mogłem zagrać
    - Widać było, jak od pierwszych minut ruszyliśmy niesieni dopingiem kibiców. To zupełnie inna atmosfera, gdy trybuny są tak blisko murawy - zauważa obrońca Cracovii, Marek Wasiluk.

    - Widać było, jak od pierwszych minut ruszyliśmy niesieni dopingiem kibiców. To zupełnie inna atmosfera, gdy trybuny są tak blisko murawy - zauważa obrońca Cracovii, Marek Wasiluk.

    - Trochę czekałeś na powrót do gry…
    - Zgadza się. Miałem niezbyt przyjemną kontuzję, którą trzeba było wyleczyć. W sumie trwało to jakieś sześć tygodni. Wreszcie mogłem zagrać, co prawda czterdzieści pięć minut, ale najważniejsze, że wygraliśmy.

    - Jakie wrażenia wywołał w tobie nowy stadion?
    - Widać było, jak od pierwszych minut ruszyliśmy niesieni dopingiem kibiców. To zupełnie inna atmosfera, gdy trybuny są tak blisko murawy. To obiekt typowo piłkarski. Sama przyjemność grania.

    - Starałeś się włączać do ofensywnych akcji zespołu…
    - Bodajże dwa razy. Za pierwszym razem niestety złamał mi się but (śmiech), za drugim byłem chyba faulowany, ale sędzia nie odgwizdał przewinienia. Musiałem się jednak bardziej skupić na defensywie.

    - Jak to but złamał się na pół?
    - No złamał się. Poszła podeszwa i ledwo wstałem.

    - W jednej sytuacji uratowałeś zespół od utraty bramki…
    - Ale piłka chyba i tak nie wpadłaby do siatki. Tak mi się wydaje. Wybiłem bardziej asekuracyjnie. Zagraliśmy fajnie w defensywie jako zespół i czyszczenie akcji było dla obrońców jedynie formalnością.

    DG