Mateusz Klich: Cracovię darzę wielkim sentymentem

- Cieszę się, że mogłem zadebiutować w reprezentacji Polski jeszcze jako piłkarz Cracovii - przyznaje były piłkarz "Pasów", a od czwartku oficjalnie zawodnik niemieckiego VFL Wolfsburg, Mateusz Klich.
- Od czwartku jesteś oficjalnie piłkarzem VFL Wolsburg...
- Byłem trochę podekscytowany, gdy dowiedziałem się, że jest możliwość przejścia do Wolfsburga. Każdy wie, że Bundesliga jest bardzo mocną ligą, chciałem do niej trafić. Chcę spróbować swoich sił.
- Poznałeś już nowych kolegów z drużyny?
- Nie, jestem w Wolfsburgu dopiero od kilku dni, a wszyscy są na urlopach. 24 czerwca rozpoczynamy przygotowania do nowego sezonu i wtedy będzie możliwość poznania piłkarzy VFL.
- Będą trochę drżeć nogi na pierwszym treningu, gdy zajęcia poprowadzi Felix Magath, jeden z najlepszych niemieckich trenerów?
- Na początku pewnie tak będzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że zaczyna się nowy okres w moim życiu, nowa przygoda i sam jestem ciekaw, jak to będzie wszystko wyglądać. Szkoda mi trochę opuszczać Cracovię, sam Kraków, ale nigdy nie kryłem się z tym, że kiedyś odejdę. Chyba każdy zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej, czy później wyjadę za granicę. Dobrze, że stało się to po tak dobrej rundzie wiosennej w naszym wykonaniu, w której to pokazaliśmy charakter. Cieszę się, że Cracovia utrzymała się, bo bardzo zależy mi na tym klubie. Fajnie, że daliśmy radę i że pokazaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną. Mam nadzieję, że moje odejście nie będzie znaczące dla zespołu i że ten będzie grał może jeszcze lepiej. Bo nie ma ludzi niezastąpionych.
- Pojawiają się głosy różnych ekspertów, którzy twierdzą, że za wcześnie decydujesz się na wyjazd do zagranicznej ligi. Co ty na to?
- Podjąłem taką decyzję w moim życiu i czas pokaże, czy miałem rację. Każdy jest innym człowiekiem i inaczej podchodzi do tego tematu. Zresztą mogę powiedzieć inaczej: było wielu młodych zawodników, którzy nie wyjechali, choć mieli szansę i teraz plują sobie w brodę, bo drugiej szansy już nie mieli. Ja czuję się na siłach i może niektórzy myślą, że nie podołam, ale chcę się spróbować. Zresztą wielu ekspertów mówiło przed rundą wiosenną, że Cracovia nie utrzyma się w lidze, a nam to się udało.
- Jaki stawiasz sobie cel na pierwszy sezon gry w Wolfsburgu?
- Chcę spróbować swoich sił i na pewno chcę grać. Nie przyjechałem tutaj siedzieć na ławie. Będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony, a może przy okazji jeszcze się rozwinę, bo aż tak starym zawodnikiem nie jestem (uśmiech).
- Wydaje się, że masz całkiem niezły okres w swoim życiu. Najpierw utrzymałeś się z Cracovią w Ekstraklasie, potem zadebiutowałeś w reprezentacji Polski, a teraz przeszedłeś do mistrza Niemiec sprzed dwóch lat...
- Na pewno ostatnie tygodnie były bardzo emocjonujące. Szkoda, że nie mam za wiele czasu, by odpocząć, ale z drugiej strony może to i lepiej, bo też nie ma co tracić czasu - trzeba trenować, by być jak najlepszym piłkarzem. Moim marzeniem jest gra w lidze hiszpańskiej i mam nadzieję, że to już jest tylko ten jeden, ostatni krok do zrobienia dużej kariery.
- Jeżeli - odpukać - nie wywalczysz sobie miejsca w składzie „Wilków", możesz stracić szansę gry na Euro 2012...
- Nikt nie zagwarantowałby mi tego, że gdybym został w Cracovii, to na pewno zagrałbym na Euro. Z pewnością chciałbym wystąpić na Mistrzostwach Europy, to jest mój cel. A jak będzie? To się okaże.
- Jak będziesz wspominał Cracovię? Spędziłeś w niej kilka ładnych lat, a swoją przygodę zaczynałeś jeszcze jako trampkarz...
- Cracovię darzę wielkim sentymentem i tak już na pewno zostanie. Grałem tu przez kilka sezonów i związałem się z klubem, jak i z samym miastem. Trzeba jednak zrobić krok do przodu, rozwijać się. Mam ambicje, by spróbować swych sił w silniejszych ligach niż Ekstraklasa. Cieszę się jednak, że mogłem zadebiutować w reprezentacji Polski jeszcze jako piłkarz Cracovii. To jest bardzo fajne.
- Pamiętam twoje występy jeszcze jako junior, twoją bramkę w Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych przeciwko Amice Wronki. Już wtedy wróżono ci niezłą karierę...
- Też pamiętam tego gola, zdobyłem go zresztą na starym stadionie Cracovii. Potem pojechaliśmy na finały Mistrzostw Polski do Mielnika i Siematycz, jednak tego turnieju nie wspominam najlepiej. Zresztą byłeś tam z nami i widziałeś - przegraliśmy wszystkie trzy mecze, straciliśmy dwanaście bramek, a strzeliliśmy tylko jedną (zdobył ją Klich - przyp.). Od młodych lat każdy marzy o tym, by grać kiedyś na najwyższym szczeblu. To mi się udało stosunkowo wcześnie, zaliczyłem „kilka" występów w Ekstraklasie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś takim wzorem do naśladowania dla młodych piłkarzy Cracovii - trampkarzy, czy juniorów - którzy z pewnością będą chcieli pójść w twoje ślady?
- To byłaby fajna sprawa. Nie ma chyba zbyt wielu piłkarzy w Polsce, którzy w jednym klubie przeszliby od trampkarza starszego, poprzez dwie drużyny juniorskie, zespół Młodej Ekstraklasy aż do pierwszej Cracovii. Mnie się udało, teraz podpisałem kontrakt w Bundeslidze i oby takich przypadków było więcej.
Rozmawiał Dariusz Guzik