Mateusz Żytko: Najważniejsze będą pierwsze mecze

  • Wywiady
01.02.2012
Mateusz Żytko: Najważniejsze będą pierwsze mecze
- Różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są duże i z pewnością dwa, czy trzy zwycięstwa z rzędu mogą zasadniczo zmienić naszą sytuację – szybko można się wywindować w górę. Bez wątpienia najważniejsze są dla nas pierwsze mecze i one pokażą, kogo jesteśmy w stanie gonić, a kto nam będzie uciekał – mówi obrońca Pasów.

- Różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są duże i z pewnością dwa, czy trzy zwycięstwa z rzędu mogą zasadniczo zmienić naszą sytuację - szybko można się wywindować w górę. Bez wątpienia najważniejsze są dla nas pierwsze mecze i one pokażą, kogo jesteśmy w stanie gonić, a kto nam będzie uciekał - mówi obrońca Pasów.

- Przylecieliście „na chwilę" do Polski między jednym a drugim obozem treningowym. Jakie wrażenia po części hiszpańskiej Waszych przygotowań do rundy wiosennej?
- Myślę, że generalnie cała Cracovia może uznać obóz za udany - za wyjątkiem Alexa Suvorova. Poza Alexem wszyscy są zdrowi, rozegraliśmy ciekawe sparingi i myślę, że zaliczyliśmy ten obóz „na plus".

- Rywale byli wymagający, ale Wasza gra w meczu z Dynamem Tbilisi - diametralnie inna niż w spotkaniu z Dynamem Kijów. Zwłaszcza w pierwszej połowie meczu z Tbilisi prezentowaliście się bardzo dobrze, natomiast Ukraińcy byli dla Was chyba „zbyt wysoką półką".
- Dynamo Tbilisi, czołowa gruzińska drużyna, była dobrym rywalem „na przetarcie". Potem graliśmy z trzecioligowym zespołem hiszpańskim, który jest chyba na drugim miejscu w lidze i walczy o awans. Powiem szczerze, że ci trzecioligowcy bardzo fajnie grali w piłkę i widać było, że w Hiszpanii każdy zawodnik ma chyba piłkę we krwi - technikę, opanowanie piłki. Widać było na boisku, że choć jest to drużyna z niższej ligi, to naprawdę był dla nas wartościowy rywal. Wreszcie ostatni mecz z Dynamem Kijów, które jest chyba obecnie jedną z najlepszych drużyn, przynajmniej jeśli chodzi o Europę Wschodnią. Wynik tego meczu był faktycznie „dosyć potężny", bo dostaliśmy od nich solidne „baty". Ale trzeba oddać cesarzowi co cesarskie - mają super zespół i to co prezentowali naprawdę mogło być dla nas lekcją futbolu.

- Akurat oglądając Twój występ to byłeś jednym z jaśniejszych punktów w meczu z Dynamem Kijów.
- Może w pierwszej połowie, kiedy jeszcze miałem siły, to faktycznie wyglądało to nieźle. Potem widać było, że ten „mój" zawodnik - chłopak, który „sięgał mi do pępka" - trochę zaczął już nade mną przeważać. Ale przyznaję, że to była też dla mnie sprawa ambicjonalna, żeby ten zawodnik mnie nie ogrywał. Zgodnie ze starą szkołą: „jeśli piłka może przejść, to zawodnik już nie ma prawa" starałem się go powstrzymywać i w pierwszej połowie wychodziło nieźle. Starałem się też trochę podłączyć do akcji ofensywnych, coś dorzucić.

- A jak odebraliście sam wynik? To tylko sparing, ale jednak: to też mecz.
- Mogliśmy przygotować się specjalnie do tego spotkania, odpuścić sobie dwa treningi i potem stanąć w jedenastu na polu karnym. Każdy kto widział mecz na pewno przyzna, że nie broniliśmy za wszelką cenę wyniku (śmiech). Staraliśmy się grać z nimi „jak równy z równym", czyli akcja za akcję. Mieliśmy swoje sytuacje, ale to oni z zimną krwią wykorzystywali prawie każdą swoją szanse na gola. Tym się różni zespół klasowy grający w europejskich pucharach, jakim jest Dynamo Kijów, od nas, którzy bronimy się przed spadkiem z polskiej Ekstraklasy. Oni stwarzają sytuacje i je wykorzystują, a my nie zawsze potrafimy. Tak więc, być może gdybyśmy zagrali „na wynik" to takiego pogromu by nie było, ale myślę, że zarówno my, jak i trener zebraliśmy w tym meczu doświadczenie i, jak mówię, wiemy już jaka jest różnica między czołowymi drużynami w Europie, a nami.

- Akurat Wasz atak w rundzie jesiennej faktycznie był jednym z największych problemów. Teraz kontuzji doznał jeden z wiodących piłkarzy ofensywnych, Alexandru Suvorov. Na wiosnę łatwo też chyba nie będzie z tym zdobywaniem bramek, chyba że z przodu pojawią się jeszcze jacyś nowi zawodnicy.
- Nie wiem jakie Klub ma plany względem formacji ataku i nie chcę się na ten temat wypowiadać. Było u nas na testach dwóch zawodników ofensywnych, ale widać było po nich, że nie zależało im na tym, żeby grać w Cracovii, więc ich „odpuszczono". Podejrzewam, że będziemy poszukiwać innych wzmocnień, ale to już są kwestie, o których na pewno może mówić więcej trener. Na razie dołączyło do nas dwóch zawodników i o obu można powiedzieć, że są ofensywni. Zresztą wszystkie tego typu posunięcia zweryfikuje liga. Niektórzy robią tysiąc transferów, a jeden z nich na coś się przydaje, kiedy inni kupują jednego zawodnika i okazuje się, że jest to „strzał w dziesiątkę". Tak naprawdę ilością transferów nigdy nie należy się sugerować, bo nie ilość się liczy, ale jakość.

- Marcin i Sebastian szybko wkomponowali się w zespół?
- Myślę, że tak, bo to bardzo dobrzy zawodnicy. Marcin w młodym wieku zadebiutował w lidze, pamiętam jeszcze, że nie tak dawno wchodził z ławki w Arce. Po tym, co pokazywał na obozie mogę powiedzieć, że na pewno będzie dla nas wzmocnieniem - bardzo mi się podobała jego gra i widać, że jest to chłopak, który walczy, biega i naprawdę potrafi grać w piłkę. Tak samo Seba Szałąchowski - on też miał dobre wejście do drużyny. Wiadomo, że każdy zna jego atuty - jest to bardzo szybki, przebojowy piłkarz i miejmy nadzieję, że te swoje atuty pokaże po raz kolejny w Cracovii. Oczywiście nikt nikomu tutaj nie zagwarantuje miejsca w podstawowym składzie, ale wiadomo, że rywalizacja jest rzeczą pożądaną i to może na naszą postawę wpływać tylko pozytywnie.

- Jak sądzisz, które drużyny są w Waszym zasięgu punktowym, a które już nie? Myślisz, że możecie dogonić na przykład Jagiellonię, czy Górnika Zabrze?
- Różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są duże i z pewnością dwa, czy trzy zwycięstwa z rzędu mogą zasadniczo zmienić naszą sytuację - szybko można się „wywindować" w górę. Bez wątpienia najważniejsze są dla nas pierwsze mecze i one pokażą, kogo jesteśmy w stanie gonić, a kto nam będzie uciekał. Wiemy o tym, że na przykład Górnik też przeżywa swoje problemy, że ci najlepsi zawodnicy gdzieś odchodzą, albo też o ich odejściu wciąż się spekuluje. Ale to są tylko dywagacje dobre do gazet, to jak wróżenie z fusów. Wszystko będzie dużo bardziej klarowne po kilku wiosennych kolejkach - wtedy będziemy mądrzejsi. Ja mam w każdym razie nadzieję, że nie będziemy walczyć tylko o utrzymanie, ale może się uda zakręcić gdzieś w środkowych rejonach tabeli.

- Co musi być w rundzie wiosennej Waszym atutem w walce o utrzymanie?
- W pierwszej kolejności: musimy zacząć strzelać bramki. W zeszłym roku, w rundzie jesiennej, zdobyliśmy tylko 9 goli - to strasznie mało. W dodatku wiele było takich spotkań, w których mieliśmy sporo sytuacji, a jednak te bramki nie padały. Wszyscy razem musimy jakoś przełamać tą niemoc. Jeśli zaczniemy wreszcie strzelać bramki, a w defensywie będziemy się prezentować jako cały zespół tak, jak choćby w trzech ostatnich kolejkach ubiegłego roku, to myślę, że szybko powędrujemy w górę.

- Zaskoczyła Was tak mroźna pogoda w Polsce?
- Nie zaskoczyła, ponieważ zawsze mamy kontakt z rodzinami, mamy Internet i wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na -15 stopni. Te dwa dni jakoś się pewnie każdemu udało przetrzymać (śmiech). My teraz wyjeżdżamy, ale wszyscy się pewnie zastanawiają czy liga będzie w stanie wystartować o czasie. W zeszłym roku była taka sytuacja, że pogoda wymusiła zmianę terminarza i nie wiadomo jak to się potoczy tym razem. Mnie się wydaje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że pierwsze kolejki będą przekładane, bo zima późno się zaczęła i może dłużej potrwać. Zobaczymy jednak co będzie dalej. My mamy robić swoje, czyli dobrze przygotować się do rundy rewanżowej, niezależnie od tego, kiedy wystartuje.

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ