Nigel Kennedy: Cracovia z Aston Villą w finale Ligi Mistrzów

  • Wywiady
11.12.2006
Nigel Kennedy: Cracovia z Aston Villą w finale Ligi Mistrzów
Nigel Kennedy, światowej sławy skrzypek-wirtuoz to żywy przykład człowieka, który bez względu na miejsce zamieszkania kocha futbol. Wielki fan Aston Villi, a od momentu, w którym zamieszkał w Krakowie również Cracovii w wywiadzie opowiada o piłce, krykiecie i nawet śpiewa angielską przyśpiewkę!




- Cracovia obchodzi w tym roku 100-lecie swojego istnienia..
- To coś fantastycznego! To najstarszy klub w Polsce tak samo, jak moja Aston Villa w Anglii. Dlatego też mogę powiedzieć, że są trzy powody, dla których kibicuję Cracovii.

- Pierwszy to?
- Chodzi o aspekt historyczny. Jak już wspomniałem zarówno Cracovia, jak i Aston Villa są najstarszymi klubami w swoich krajach. Co więcej Aston Villa jest najstarszą drużyną na świecie i razem z kilkoma innymi zespołami utworzyła pierwszą ligę w historii piłki nożnej. Poza tym oba zespoły mają łacińskie nazwy.

- Co jeszcze przyczyniło się do tego?
- Zarówno Aston Villa, jak i Cracovia to kluby ludzi, to nie są kluby ogromnych pieniędzy, czy władzy. Wystarczy spojrzeć choćby na historię Cracovii - nie był to klub, który ulegał wpływom politycznym.

- To był drugi powód, a trzeci?
- Kiedy zacząłem interesować się Cracovią była ona w III lidze. Nie muszę chyba mówić, w której lidze była Aston Villa, gdy zacząłem jej kibicować (śmiech). Pamiętam, miałem wtedy 8 lat, gdy jako mały chłopiec poszedłem na pierwszy mecz III-ligowej Aston Villi.

- Pamięta pan dokładnie swoje pierwsze spotkanie na Villa Park?
- Oczywiście. Aston Villa grała wtedy z Queens Park Rangers w Pucharze Anglii. Zremisowaliśmy 1:1, ale nie wynik był dla mnie najważniejszy. Nigdy nie zapomnę tego wspaniałego tłumu na meczu. No bo co innego jest ważniejsze w piłce nożnej, jak nie kibice? To oni tworzą drużynę.

- A co z pierwszym spotkaniem Cracovii, które pan obejrzał?
- Na pierwszym meczu „Pasów” byłem, gdy graliśmy przeciwko Proszowiance (śmiech). To było kilka lat temu, ale pamiętam, że Cracovia osiągnęła wtedy świetny wynik.

- Jak to się stało, że zawitał pan na stadion Cracovii?
- Wszystko za sprawą mojego kolegi - Tomka Nowaka. Wziął mnie na mecz, a ponadto opowiedział mi dokładnie o innych klubach w Krakowie - o Wiśle, o Hutniku.

- Ma pan jakieś marzenia związane z Aston Villą i Cracovią?
- Oczywiście! Mam często taką wizję, w której Aston Villa gra z Cracovią w finale Ligi Mistrzów. To byłoby coś pięknego, szczyt moich marzeń!

- Ale miałby pan nie lada problem z tym, komu kibicować!
- To naprawdę byłby duży kłopot! Ale wtedy padłby remis 5:5 i wszystko byłoby genialne!

- Jakim jest pan kibicem? Woli pan siedzieć i w spokoju oglądać mecz, czy żywiołowo reagować, dopingować swoją drużynę?
- Nie cierpię siedzieć! To znaczy samo siedzenie nie jest złe, jednak gdy na boisku coś się dzieje, a z reguły tak właśnie jest to trzeba stać. Dlatego też przez cały niemal mecz stoję i dopinguję. Piłka to nie opera - tam można siedzieć i patrzeć, na stadionie jest to według mnie nie do przyjęcia.

- A zna pan jakieś stadionowe przyśpiewki?
- Znam taką fajną, ale trochę długą piosenkę o Aston Villi. Mogę zaśpiewać (tu Nigel Kennedy zaczyna śpiewać): My Old Man, said “Be a city fan” and I said “Bollocks you’re a cunt!” “You’re a cunt!” We hate the blues and we f**king know it! We hate the blues and were gonna show it! With Spinksy and Burchee... Alan Macinally, They re the boys who’re gonna make us fine! Make us fine! If you support the Blues, you’re a Blue nose bastard and you ain’t no friend of mine!

- Wow!
- Mogę coś jeszcze: Villa i Cracovia, Villa i Cracovia, Villa i Cracovia, Villa i Cracovia! (śmiech)

- Ciekawi pana tylko piłka nożna, czy interesuje się pan również innymi dyscyplinami sportowymi?
- Kiedy pochodzi się z Anglii nie można nie interesować się krykietem - i ja to robię (śmiech).

- Krykiet? Nam-Polakom wydaje się to dość nudny sport...
- Wiesz, co mnie najbardziej zadziwia i fascynuje w krykiecie? To, że mecz może trwać pięć dni i w dalszym ciągu może być remis. Można wziąć ze sobą zgrzewkę piwa, mnóstwo kanapek i w spokoju oglądać to, co dzieje się w danym momencie.

- A sam próbował pan kiedyś gry w krykieta?
- Tak, gdy byłem mały. Musiałem jednak zrezygnować, bo w tym sporcie nietrudno o kontuzje palców, a w mojej pracy nie mógłbym sobie na to pozwolić.

- A w piłkę grał pan?
- Jak każdy młody Anglik, ale byłem w tym fatalny. Grałem na lewej obronie z tego tylko względu, że nikt nie chciał tam grać (śmiech).

- Gdyby musiał pan wybrać między pójściem na mecz piłkarski, a wybraniem się w roli widza na koncert to co by pan wybrał?
- Wolałbym iść na stadion na mecz. Muzyka to moje życie, to co robię cały czas, a piłka nożna czasem pozwala mi o tym zapomnieć. Na stadionie jestem jednym z kilku tysięcy innych ludzi i nikt nie skupia się na mnie, a na tym, co dzieje się na boisku. Czasem jest to potrzebne.

- Proszę powiedzieć, czy można jeszcze znaleźć na świecie kogoś, kto zajmuje się czymś tak poważnym jak pan, a jednocześnie jest tak samo zwariowany, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu?
- (śmiech) Myślę, że wielu jest takich ludzi, nawet tu w samym Krakowie.

- Ale nie każdy jest znanym na cały świat skrzypkiem...
- Za to mogą być bardziej znani w innej dziedzinie. Niektórzy mogą być na przykład bardziej znani przez policję (śmiech).

- Pamięta pan jakąś najbardziej zwariowaną rzecz, jaką zrobił w swoim życiu?
- Myślę, że taka jest dopiero przede mną. Nie mogę jednak powiedzieć, co to może być, bo nie można przecież zaplanować wszystkiego. Żyję dniem dzisiejszym i to mi odpowiada.

- A gdyby miał pan spojrzeć w przyszłość...jakiego Nigela Kennedy pan by zobaczył?
- Widziałbym 70-letnią osobę, która grać będzie swój nowy utwór o tym, jak Cracovia grała z Aston Villą w finale Ligi Mistrzów (śmiech).


Rozmawiał Dariusz Guzik

Wywiad ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika „Derby”.