Paweł Nowak: Ogromny sentyment do Cracovii

  • Wywiady
18.02.2012
Paweł Nowak: Ogromny sentyment do Cracovii
- Czuję ogromny sentyment do Cracovii, bo spędziłem w niej większość mojej dorosłej przygody z futbolem – mówi wieloletni zawodnik Pasów, obecnie występujący w drużynie jutrzejszego rywala Cracovii, Lechii Gdańsk.

- Czuję ogromny sentyment do Cracovii, bo spędziłem w niej większość mojej dorosłej przygody z futbolem - mówi wieloletni zawodnik Pasów, obecnie występujący w drużynie jutrzejszego rywala Cracovii, Lechii Gdańsk.

- Wkrótce po raz drugi zawitasz na nowy stadion Cracovii. Jakie odczuwasz emocje z tym związane?
- Powracają wspomnienia bardzo fajnych siedmiu lat. Trener Stawowy stworzył przy Kałuży ciekawy zespół: rok po roku wspinaliśmy się z III ligi aż do Ekstraklasy. W Ekstraklasie też pozostawiliśmy po sobie miłe wspomnienia, graliśmy ofensywną piłkę i o mały włos wywalczylibyśmy europejskie puchary. Jakoś tak dziwnie się teraz czuję. Niby przyjeżdżam w to samo miejsce gdzie trenowałem i grałem, ale wszystko uległo zmianie i to na plus. Powstał piękny, kameralny stadion - jeden z ładniejszych w Polsce, ale nie ma już tych twarzy, które były, gdy ja grałem w Cracovii - ani w sztabie szkoleniowym ani w zespole. Ostatnio kilka razy telefonicznie rozmawiałem z kierownikiem drużyny, Tomkiem Siemieńcem, z którym sam grałem. Wszystko się zmieniło, czasy się zmieniły. Powstał nowy stadion, wchodzi nowe pokolenie piłkarzy. Czuję ogromny sentyment do Cracovii, bo spędziłem w niej większość mojej dorosłej przygody z futbolem. Pamiętam, że jak przychodziłem w III lidze do Pasów wraz z grupą kolegów, z którymi wcześniej graliśmy w Wiśle, to miałem pewne obawy jak zostaniemy przyjęci. Postawiliśmy wtedy sprawę jasno: jesteśmy profesjonalistami i damy z siebie wszystko dla Klubu. Z czasem zostaliśmy zaakceptowani przez kibiców, bo widzieli, że wkładamy całe serce w grę. To wszystko, co stworzył wtedy prezes Misior, trener Stawowy i GRUPA 100 było samo w sobie niezwykle optymistyczne i mobilizujące do jak najlepszej gry. Na początku była to tylko III liga, ale Klub stwarzał nam jak najlepsze warunki do rozwoju. Była świetna atmosfera w zespole, dobry kontakt z prezesem i wszystkimi ludźmi, którzy pracowali w Klubie.

- W pasiastej koszulce rozegrałeś 181 meczów i strzeliłeś 36 bramek. Czy któreś z nich najbardziej zapadło Ci w pamięci?
- Bardzo nie lubię wykonywać stałych fragmentów gry, a właśnie w Cracovii zdobyłem bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego. Można się śmiać, o ironio, że to czego nie lubię wykonywać dało nam punkt, bo zremisowaliśmy tamto spotkanie 1-1. Było to w meczu ze Śląskiem, którego bramki strzegł wtedy obecny bramkarz Pasów, Wojtek Kaczmarek. Teraz Wojtek jest w Cracovii, a ja gram przeciwko niej - takie jest nieprzewidywalne życie piłkarskie. Ogólnie cieszę się z tego, że mogłem wychodzić na boisko w pasiastej koszulce, strzelać bramki i asystować. Dla mnie osobiście ważniejsze od bramek były ostatnie podania, zwłaszcza te, po których zdobywaliśmy punkty.

- Czy kiedy jesteś w Krakowie to kibice Cię rozpoznają?
- Tak, choć nie gram już w Cracovii to wielu kibiców pamięta ile serca zostawiłem w Pasach. W każdy trening czy mecz w tym Klubie wkładałem maksimum sił i umiejętności. To był też okres, że mieliśmy świetną drużynę, która dała wiele radości kibicom. Własną, ciężką pracą potrafiliśmy naprawdę daleko zajść. Brakło nam naprawdę niewiele by zagrać w europejskich pucharach jako beniaminek Ekstraklasy. Może gdyby wtedy nastąpiły transfery - takie, które teraz są dokonywane, gdy wykłada się po kilkaset tysięcy Euro na zawodnika - to moglibyśmy wtedy pokusić się o najwyższe laury. Nie ma też jednak czego żałować, bo przecież dostaliśmy szansę i ją wykorzystaliśmy.

- W obecnej drużynie Cracovii zostało niewielu piłkarzy, którzy grali z Tobą.
- Chyba tylko Sławek Szeliga, bo słyszałem że Bartek Dudzic też ma odejść. Sławka nie znałem zbyt długo, ale pozostawił na mnie wrażenie skromnego chłopaka, który na boisku zostawia dużo zdrowia. Walczy na całej szerokości murawy, jest taką „mrówką" na boisku. Piłkarskimi umiejętnościami również nie odstaje od pozostałych zawodników i dlatego nadal jest w Cracovii. Doceniają go trenerzy, Profesor i kibice. Na pewno porozmawiamy przed meczem, ale na boisku nie będzie taryfy ulgowej.

- Jak Ci się żyje prywatnie w Gdańsku?
- Bardzo dobrze. Jesteśmy tu z rodziną prawie trzy lata. Na początku żona nie mogła się zaaklimatyzować w Trójmieście i to ja, napędzany perspektywą gry w nowym klubie, bardziej optymistycznie patrzyłem w przyszłość. Z czasem żona się zaaklimatyzowała, poznaliśmy tu nowych ludzi, nawiązaliśmy nowe przyjaźnie, córki chodzą do dobrych szkół sportowych, bo trenują gimnastykę, więc nie mam prawa narzekać. Samo miasto też jest bardzo ładne, posiada piękną starówkę i ciekawe miejsca gdzie spędzamy mile czas. Niedaleko jest Sopot i morze, z którego uroków korzystamy z dziećmi. Mnie osobiście brakuje trochę Krakowa i rodziny, którą zostawiliśmy w rodzinnych stronach.

- Lechia w tym sezonie miała grać o europejskie puchary, ale walczycie niespodziewanie o utrzymanie. Skąd tak słaba postawa Waszej drużyny?
- Były dwie podstawowe przyczyny. Przed sezonem zbyt łatwo pozbyto się kilku wartościowych zawodników, jak Hubert Wołąkiewicz, Paweł Buzała czy Marcin Kaczmarek. Oni decydowali o obliczu zespołu. Ponosi się pewne ryzyko, gdy zmienia się blisko 40% podstawowej jedenastki i to ryzyko w naszym przypadku okazało się zbyt duże. Poza tym w rundzie jesiennej nie zagraliśmy ani jednego meczu, gdy trener miał do dyspozycji kadrę osiemnastu w pełni zdrowych zawodników. Czasami 5-6 zawodników pauzowało z powodów urazów. Mnie też nie ominęły kontuzje, bo pauzowałem przez sześć tygodni. Chyba tylko Łukasz Surma przebrnął rundę bez szwanku. Teraz mamy nowego trenera, który chce by drużyna utrzymywała się przy piłce, byśmy wykonywali akcje oskrzydlające i grali z polotem. W sparingach w Turcji już nam się udawało to realizować i może to być dla nas dobry prognostyk przed rundą wiosenną.

- Kto spadnie z Ekstraklasy?
- Kilka lat temu było z góry wiadomo kto spadnie. Teraz liga bardzo się wyrównała. Kluby mają możnych sponsorów, którzy wykładają spore pieniądze na utrzymanie zespołów. Drużyny mają szerokie i wyrównane kadry. To powoduje, że ciężko wskazywać zarówno spadkowiczy, jak i klub, który zdobędzie mistrzostwo. Szkoda, że nasze drużyny, czyli Lechia i Cracovia, grają o utrzymanie. Oba kluby mają siedziby w dużych miastach, posiadają piękne stadiony, wspaniałych i oddanych kibiców. Są dobrze zorganizowane, więc szkoda by było, gdyby któregoś zabrakło w Ekstraklasie, zwłaszcza z medialnego punktu widzenia. Na pewno Lechia i Cracovia nie spadną!

- Do tej pory rozegrałeś w ekstraklasie 225 spotkań, zdobywając w nich 24 bramki. Czy jesteś zadowolony z dotychczasowej kariery piłkarskiej?
- Pewnie, że tak! Nie mogłem nigdy narzekać na to, co Bóg mi dał dotychczas w życiu. Mogłem nie przetrwać tylu lat w Ekstraklasie - wielu bardziej zdolnych ode mnie chłopaków musiało przestać grać przez kontuzje, brutalne faule, czy choroby. Mnie się udało rozegrać ponad dwieście dwadzieścia meczów w Ekstraklasie. Grałem we wszystkich największych klubach krakowskich, w klubach z ogromnymi tradycjami. A w tej chwili najważniejsze jest to, że jadąc na trening nie czuję zmęczenia - ani fizycznego ani psychicznego. Nie nachodzą mnie myśli, że już nie dam rady. Czuję się dobrze fizycznie, omijają mnie poważne kontuzje, więc kilka lat jeszcze chyba pogram.