Dariusz Pawlusiński: To ona mnie poderwała

  • Wywiady
01.08.2005
Dariusz Pawlusiński: To ona mnie poderwała
- Na początku powiedz mi, jaki w normalnym życiu jest Darek Pawlusiński... - Jestem na pewno nieśmiałym chłopcem (śmiech). Ciężko nawiązuję nowe kontakty, ale jak już z kimś mi się to uda to staram się trzymać tej osoby, rozmawiać z nią.

- Na początku powiedz mi, jaki w normalnym życiu jest Darek Pawlusiński...
- Jestem na pewno nieśmiałym chłopcem (śmiech). Ciężko nawiązuję nowe kontakty, ale jak już z kimś mi się to uda to staram się trzymać tej osoby, rozmawiać z nią.

- Czy, zatem w związku z Twoją nieśmiałością miałeś jakieś problemy z aklimatyzacją w zespole?
- Na szczęście nie. Chłopaki przyjęli mnie bardzo dobrze. To bardzo fajni ludzie.

- Teraz z cyklu „Kiedy byłem małym chłopcem”
- (śmiech)

- Kim wtedy chciałeś być?
- Chciałem grać w piłkę. Wychowałem się w małej wiosce koło Wodzisławia Śląskiego. I jak to jest na wiosce: była szkoła, kościół i boisko. Zawsze całymi dniami dominowały dwie rzeczy - piłka i boisko. Mam młodszego o 3 lata brata, z którym najczęściej się kopało. Cieszę się bardzo, że spełniłem moje marzenie, bo mój ojciec też kiedyś grał, więc tradycja rodzinna jest dalej kontynuowana.

- Nie marzyłeś nigdy o zostaniu lekarzem, strażakiem, kosmonautą?
- (śmiech) Broń Boże! Nigdy do takich spraw nie miałem „żyłki”. Zawsze interesował mnie sport i będzie tak do końca życia.

- Co rozumiesz pod pojęciem sport? Tylko piłka nożna, czy uprawiasz też coś innego?
- Lubię chodzić na basen, popływać. A jeżeli tylko znajduję czas to gram też w coś innego, choćby w koszykówkę.

- A sporty zimowe? Jeździsz na nartach?
- Nie jeździłem nigdy na nartach, ale myślę, że kiedyś chciałbym spróbować, bo słyszałem od wielu osób, że to niezła frajda.

- Skupmy się teraz na Twojej rodzinie. Jak poznałeś swoją żonę?
- Żanetę poznałem na dyskotece i mogę powiedzieć, że to ona mnie poderwała (śmiech). Jesteśmy już ze sobą 10 lat. Przez trzy lata był to etap chłopak-dziewczyna, a od siedmiu jesteśmy małżeństwem. Mamy 7-letniego syna Dawida i 4-letnią córkę Oliwię.

- Wcześniej wspomniałeś, że cieszysz się, bo kontynuujesz rodzinną tradycję gry w piłkę. Czy, zatem Dawid pójdzie w ślady ojca?
- Na pewno nie będę go ciągnął na siłę, ale myślę, że ma w sobie „żyłkę” do futbolu, bo będąc jeszcze w Bełchatowie uczęszczał na zajęcia tamtejszej szkółki. Jeżeli będzie chciał grać w piłkę to ja mu w tym z pewnością pomogę.

- A gdzie mieszkasz tu w Krakowie? Masz już swój dom, czy śpisz w hotelu?
- Wynajmuję mieszkanie na osiedlu Łobzów. Na razie tylko na rok, ale jest możliwość przedłużenia o następne lata. Mieszkam z całą rodziną, bo nie wyobrażam sobie, by żona z dziećmi były w innym miejscu niż ja.

- I jak wam się podoba Kraków?
- Nie mieliśmy jeszcze zbyt wiele okazji na jego zwiedzanie, ale byliśmy już na Rynku i muszę przyznać, że jesteśmy bardzo, bardzo mile zaskoczeni. Myślę, że w ciągu trzech lat, w których obowiązuje mnie kontrakt z Cracovią będę mógł o wiele bliżej poznać to miasto i znacznie więcej o nim powiedzieć.

- Bierzesz po uwagę fakt, że zamieszkasz pod Wawelem na stałe?
- Jeżeli zadomowię się tu na dłużej to nie mówię, że nie chciałbym tutaj mieszkać.

- Lubisz podróżować, czy prowadzisz bardziej „domowniczy” tryb życia?
- Nie za bardzo. Z natury jestem domownikiem. Choć muszę przyznać, że nie miałem jeszcze okazji i możliwości, by gdzieś pojechać. Myślę, że kiedyś w przyszłości gdzieś się wybiorę.

- Co najbardziej lubisz robić w domu?
- Grać na komputerze (śmiech).

- To jakie gierki dominują?
- Uwielbiam gierki w Internecie, przykładowo na www.kurnik.pl (śmiech). Poza tym często z synem gramy w jakieś gry wojenne.

- A w piłkarską FIFĘ grasz?
- (śmiech) Nie, nie gram, ale za to syn bardzo lubi tą grę.

- I zapewne gra Pawlusińskim...
- (śmiech) Akurat nie. Woli reprezentacjami (śmiech).

- A sam Internet? Lubisz po nim „surfować”?
- Jeżeli tylko mam czas to tak, ale jakoś nie ciągnie mnie zbytnio. Wolę gierki (śmiech).

- A jakiej muzyki słuchasz?
- Słucham różnej, choć nie mam ulubionego gatunku. Nie lubię mocnego grania, jak metal, nie przepadam też za muzyką klasyczną.

- A jaka jest Twoja piłkarska drużyna marzeń?
- Ojooj... muszę chwilkę pomyśleć. Jeżeli oglądam mecze lig zagranicznych bardzo często kibicuję Chelsea Londyn.

- To pewnie tam chciałbyś grać?
- To zbyt wysokie progi.

- Ale przecież marzenia nic nie kosztują...
- Skoro nic, to tam bym chciał grać (śmiech).

- Masz swojego piłkarskiego idola?
- Piłkarskiego? Raczej nie. Ogólnie nie wzoruję się na nikim, ale autorytetem był na pewno Jan Paweł II, Podziwiam Lance Armstronga.

- Powiedz, jakim samochodem jeździsz?
- Jeżdżę Roverem 220SD. Mam go już od trzech lat i jestem z niego bardzo zadowolony. Nic się z nim nie dzieje, a moja praca przy nim, to wlać paliwo, czy od czasu do czasu wymienić olej. Mam blisko do rodzinnego domu, bo ok. 150 km i jazda nim jest samą przyjemnością.

- Z racji tego, że jest to wywiad „od kuchni” przyznaj, lubisz gotować?
- Nie za bardzo, ale jeżeli już muszę to coś tam prostego ugotuję.

- Co na przykład?
- Jajecznicę (śmiech). Choć muszę przyznać, że kiedyś zrobiłem synowi pierwszy raz w życiu kotlet schabowy.

- Ooooo. W takim razie gratuluję.
- (śmiech) Ale żeby nie było zbyt pięknie, robiłem go z niemałymi przygodami (śmiech).

- Na koniec powiedz, co zamierzasz robić, kiedy zakończysz piłkarską karierę? Masz już jakieś plany?

- Kiedy zakończę karierę, znaczy się przygodę z piłką (śmiech) to chciałbym coś robić dalej przy futbolu, może współpraca z młodzieżą? Choć sam nie wiem, czy umiałbym sobie z nią poradzić. Jak już mówiłem jestem człowiekiem, który ciężko nawiązuje kontakty, ale przecież ludzie się zmieniają... może ja też się zmienię?