Przemysław Wróbel: Stawiam sobie wysoko poprzeczkę

  • Wywiady
30.09.2008
Przemysław Wróbel: Stawiam sobie wysoko poprzeczkę
W styczniu jako trzeci bramkarz pojechał z Cracovią na obóz przygotowawczy na Cypr, w rundzie wiosennej zaliczył obiecujące występy w Młodej Ekstraklasie „Pasów”. Jego rozwój przystopowała poważna kontuzja kolana. W najbliższych dniach Przemysław Wróbel wróci do normalnych treningów i do walki o miejsce w bramce.



- Przypomnij, jak doszło do twojej kontuzji?
- To było na początku czerwca, na treningu Młodej Ekstraklasy. Wykonując salto na sztucznej murawie upadłem tak niefortunnie , że w moim lewym kolanie nastąpiła duża rotacja i poczułem bardzo silny ból. Miałem naderwane wiązadło poboczne przyśrodkowe.

- Co było potem?
- Gdy po kilku tygodniach wróciłem do treningów, na jednym z nich - w gierce pierwszej drużyny -wykonywałem interwencję i znów zabolało mnie w tym samym miejscu. Wtedy okazało się, że konieczna będzie artroskopia kolana. Zabieg miałem 3 lipca w Poznaniu.

- A jak to wygląda obecnie?
- Jestem już na ostatnim etapie rehabilitacji i z każdym dniem czuję się coraz lepiej. Mój cykl treningowy został mocno naruszony przez kontuzję, ale nadrabiam braki kondycyjne i przygotowuję się do pełnego treningu.

- Kiedy w niego wejdziesz?
- Powinno to być zaraz na początku października. Od momentu operacji muszą bowiem upłynąć pełne trzy miesiące.

- W takim razie opowiedz, jak do tego momentu wyglądały i wyglądają twoje ćwiczenia?
- Mam indywidualny tok zajęć. Codziennie na treningu biegam 30 minut, wzmacniam mięśnie poprzez ćwiczenia na gumach oraz trenuję technikę. Następnie pracuję na siłowni oraz dużo pływam. Przyznam szczerze, że kontuzjowany gracz musi wykonywać cięższą pracę niż zawodnik zdrowy.

- Nie pomylę się, jeśli powiem, że odczuwasz głód piłki…
- Pewnie, że tak i to jaki! Nie mogę się już doczekać powrotu na boisko. Serce mnie boli, gdy patrzę na trenujących i grających chłopaków. Piłka to całe moje życie, dlatego zrobię wszystko, by grać i trenować na najwyższym poziomie. Do tego mam wspaniałą rodzinę, która wspierała mnie w tych trudnych chwilach, miałem bardzo dobrą opiekę i jestem im za to bardzo wdzięczny.

- Co po powrocie do treningów?
- Chcę jak najwięcej bronić. Moim celem na przyszłość jest wywalczenie sobie miejsca w pierwszej drużynie Cracovii, bo po to też tutaj przyszedłem. Zawsze stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Chcę z każdym treningiem podnosić swoje umiejętności, nabierać doświadczenia i swoim profesjonalizmem przekonywać do siebie trenerów. Cały czas się uczę.

- Jak na razie twoje przygody z pierwszą drużyną ograniczały się do treningów oraz do obozu przygotowawczego na Cyprze…
- Zgadza się. Było to moje pierwsze zgrupowanie z „Pasami” i wspominam je bardzo pozytywnie. Muszę teraz dalej pracować na treningach i odbudować formę.

- W twoich wypowiedziach słychać niesamowity entuzjazm…
- (śmiech) Taki już jestem. Mam swoje życiowe motto, którego się trzymam: „Robię to co lubię, jest to doceniane i jeszcze mi za to płacą. Czego chcieć więcej?” Ja żyję piłką i gdy nie trenuję to czuję się fatalnie fizycznie i psychicznie. Wkładam w piłkę całe swoje serce, popieram to ciężką pracą, dlatego też zrobię wszystko, by grać i trenować na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że zaprowadzi mnie to do wielkiego futbolu…

Rozmawiał Dariusz Guzik