Radosław Matusiak: Piłka wpadła tam, gdzie powinna była

  • Wywiady
09.10.2010
Radosław Matusiak: Piłka wpadła tam, gdzie powinna była
- Kiedy przegrywa się spotkanie za spotkaniem, ciężko uwierzyć, że następne będzie wygrane. Kiedy jednak zalicza się cztery mecze bez porażki, z czego aż trzy wygrane, to psychicznie łatwiej nastawić się na zwycięstwo – mówi po meczu z TSV 1860 Monachium napastnik Cracovii, Radosław Matusiak

- Kiedy przegrywa się spotkanie za spotkaniem, ciężko uwierzyć, że następne będzie wygrane. Kiedy jednak zalicza się cztery mecze bez porażki, z czego aż trzy wygrane, to psychicznie łatwiej nastawić się na zwycięstwo - mówi po meczu z TSV 1860 Monachium napastnik Cracovii, Radosław Matusiak.

- Wygraliście z TSV 1860 Monachium 2:1..

- Tak, ale nie można powiedzieć, że byliśmy zespołem o klasę lepszym i tylko kwestią czasu było to, kiedy strzelimy bramki. Mecz był wyrównany. TSV miał swoje szanse, my swoje. W końcówce udało nam się strzelić na 2:1, dzięki czemu wygraliśmy. Przeciwnik był jednak bardzo mocny - może nie z poziomem pierwszej Bundesligi, ale na pewno bardzo solidny jako kolektyw.

- Zdobyłeś gola przecudnej urody. Zapewne jednego z ładniejszych w twojej karierze..

- Udało się i piłka wpadła bramkarzowi za plecy. W takich sytuacjach przede wszystkim celuje się w bramkę. Uderzyłem na siłę i piłka wpadła tam, gdzie powinna była.

- Minutę później przeprowadziłeś doskonałą szarżę. Niewiele brakowało, a byłby rzut karny…

- Dokładnie pół metra. Wyszła mi końcówka tego meczu, kiedy to bardzo dobrze mi się grało. Jestem zadowolony.

- Końcowe minuty były emocjonujące, ale wcześniej mecz nie był porywający.

- Uważam, że było trochę przypadku i błędów w naszej grze – choćby ta kuriozalna bramka Marka Wasiluka, wcześniej podobna pomyłka Arka (Radomskiego- przyp.) w pierwszej połowie. Takie błędy nie powinny nam się przytrafiać i trzeba je wykluczyć. Był to mecz towarzyski, więc nawet przy remisie nie byłoby wielkiej afery, ale w lidze nie możemy sobie pozwolić na podobne pomyłki. Mamy mało punktów, zajmujemy ostatnie miejsce i teraz musimy wygrać z Ruchem Chorzów, aby piąć się w górę tabeli.

- To czwarty mecz z rzędu bez porażki. Wpływa to na waszą psychikę?

- Kiedy przegrywa się spotkanie za spotkaniem, ciężko uwierzyć, że następne będzie wygrane. Kiedy jednak zalicza się cztery mecze bez porażki, z czego aż trzy wygrane, to psychicznie łatwiej nastawić się na zwycięstwo. Szczególnie u siebie, gdzie gra nam się klei i stwarzamy sobie sytuacje. To cieszy.

Rozmawiał Dariusz Guzik