Radosław Matusiak: Po to jest się piłkarzem

- Jeżeli cały czas będzie taka atmosfera na trybunach, Cracovia będzie wygrywać u siebie - uważa napastnik „Pasów”, Radosław Matusiak.
- Po rocznej tułaczce, najpierw w Sosnowcu, a następnie w Nowej Hucie, dziś wróciliście tam, gdzie wasze miejsce…
- Nie ma co porównywać grania na Hutniku, gdzie było dwa tysiące osób z
meczem na nowym, pełnym kibiców stadionie. Po to jest się piłkarzem, po
to gra się w piłkę. Jeżeli cały czas będzie taka atmosfera na trybunach,
Cracovia będzie wygrywać u siebie.
- Uwierzyliście w magię tego stadionu…
- Zawsze mówiło się, że gospodarzom pomagają ściany. To jest nasz dom
piłkarski i myślę, że to było widać. Graliśmy inaczej, niż na Hutniku.
Motywacja kibiców, którzy dopingują była wielka.
- Nie udało ci się pokonać bramkarza Arki, choć miałeś swoją szansę.
Na przykład wtedy, gdy Sławomir Szeliga zagrywał ci przed bramkę…
- Podał mi za bardzo do tyłu. Kładąc się próbowałem jeszcze skierować
piłkę do siatki, ale niestety nie udało się. Było blisko, ale nie
wyszło.
- Dziś dużo walczyłeś, ale też cofałeś się po piłkę. Takie były zadania?
- Tak. Wymieniamy się z Saidim (Ntibazonkizą – przyp.) i Bartkiem
(Ślusarskim – przyp.). Raz ja jestem wysuniętym napastnikiem, raz gram
na skrzydle. Myślę, że to nieźle funkcjonuje. Stwarzamy sobie sytuacje i
jeżeli obrona grała będzie tak solidnie, jak dziś, to w każdym
spotkaniu coś strzelimy.
DG