Rafał Ulatowski: Trener Cracovii? Powód do dumy!

    28.05.2010
    Rafał Ulatowski: Trener Cracovii? Powód do dumy!
    <i>- Wiem, co to znaczy mieć oparcie w zawodnikach. Ja chcę pracować tylko z ambitnymi ludźmi, którzy będą dążyli do zwycięstw</i> - przyznaje Rafał Ulatowski, który od dziś pełni funkcję pierwszego trenera Cracovii.
    - Kiedy przeprowadza się pan do Krakowa?
    - Jeszcze tego nie wiem. Dopiero dziś przyjechałem tu i podpisałem kontrakt.

    - Zanim został pan trenerem, próbował pan sił jako piłkarz..
    - Grałem na środku pomocy, ale w porównaniu z kolegą, który siedział dziś obok mnie (Tomasz Rząsa – przyp.) żadnej kariery nie zrobiłem. Ja się tego nie wstydzę.

    - W jakich klubach pan grał?
    - W ŁKS-ie Łódź trenowałem z pierwszym zespołem, gdy ten grał w pierwszej lidze, a potem wyjechałem na studia do Gdańska, gdzie występowałem w pobliskim Bałtyku Gdynia. Potem była też Islandia, gdzie balansowałem między pierwszą a drugą ligą.

    - Pamięta pan jeszcze nazwy tych klubów? Są one bardzo skomplikowane...
    - Þrottur Reykjavík, Leiknir Fáskrúðsfirði. Teraz też wybuchł przecież wulkan.

    - Jak on się nazywa?
    - Eyjafjallajokull.

    - (śmiech)
    - Moja partnerka życiowa jest Islandką, moje dwie córki urodziły się na tej wyspie. Ten język jest na bieżąco u mnie w domu.

    - Który moment pracy trenerskiej był dla pana najważniejszy?
    - Okresem, który zmienił moje podejście do tego wszystkiego, co się dzieje była współpraca z trenerem Beenhakkerem. Rzadko spotyka się na swojej drodze człowieka, który jest tak doświadczony. Leo od czterdziestu lat pracuje na najwyższym poziomie trenerskim, ja nawet tak długo nie żyję. Starałem się czerpać z tego jak najwięcej. Teraz wiem, czego chcę w życiu. Do tej pory było tak, że brakowało mi wizji, tego, co chcę osiągnąć. Spotkanie z Leo było dla mnie przełomem.

    - Co najbardziej zmieniło się u pana pod wpływem trenera Beenhakkera?
    - Pewność siebie, cel do którego się zmierza i sposób, w jaki można go osiągnąć. Wygrać i przegrać jest łatwo. Nie ma trenerów, którzy tylko wygrywają. Wszyscy chwalą teraz Mourinho, a przecież jedna rzecz jest taka, że on w kilku klubach wydał 500 milionów euro na transfery. W Chelsea nie rozwiązano z nim kontraktu za porozumieniem stron, a wyrzucono go. Czyli każdy z tych wielkich też ma swoje plusy i minuty, wzloty i upadki. Czytam bardzo fajną książkę o socjologii piłki nożnej. W niej kobieta z jednego z angielskich uniwersytetów mówi, że każdy trener, zaczynając pracę, jest sześć meczów od zwolnienia. Nie czarujmy się, jeżeli ktoś ma sześć porażek pod rząd...nie po to tu jednak przychodzę, by bać się, że zespół będzie źle grał, czy przegrywał swoje mecze. Na pewno nie.

    - Czy miał pan jakieś inne oferty poza tą z Cracovii? Był pan atrakcyjnym kąskiem na rynku trenerskim...
    - Powiem tak: jestem trenerem Cracovii i bardzo się z tego cieszę. Jest to powód do dumy. To przecież najstarszy klub w Polsce, z ogromną historią i tradycją. Nie ma co mówić tego, kto mnie chciał, a kto nie. Gdy ktoś szukał nowego trenera, albo chciał postraszyć aktualnego, to mówił, że przyjdzie Ulatowski. A różne doniesienia, że Śląsk, Wisła, Legia, Polonia Warszawa? Nie chcę mówić na ten temat.

    - Z pewnością oglądał pan Cracovię w minionym sezonie. Co można zmienić w naszej drużynie?
    - Muszę powiedzieć, że bardzo lubiłem grać z „Pasami”. W tym sezonie wygraliśmy z nimi dwa razy, w zeszłym wygraliśmy jeden mecz i jeden przegraliśmy. Cracovia zajęła dwunaste miejsce w tym sezonie i walka o utrzymanie toczyła się właściwie do ostatniej kolejki, w zeszłym roku było podobnie. Nie można więc mówić, że tylko trenerzy są temu winni. Trzeba poszukać przyczyn. Może ci piłkarze nie mają już ochoty do grania? Ja szukam piłkarzy z pasją, z pasją do grania. Nie znam jeszcze moich podopiecznych, choć z niektórymi już pracowałem: z Golińskim, Sasinem. Wiele dobrego słyszałem też o Ślusarskim, którego - można powiedzieć - znam półprywatnie. Bo gdy Michał Goliński przychodził do klubu, „Ślusarz” zawsze gdzieś tam pojawiał się koło niego. Znam też Radka Matusiaka, bo kiedy prowadziłem juniorów GKS-u Bełchatów, on był juniorem o rok młodszym. Pozostałych piłkarzy natomiast nie znam. Dla mnie najważniejszy będzie pierwszy tydzień pracy.

    - Czy podpisując kontrakt dostał pan zapewnienie, że Klub pozyska nowych zawodników?
    - Na dzisiejszej konferencji prasowej profesor Filipiak powiedział, że nie ukrywa, że wzmocnienia są konieczne. Pracujemy nad nimi. Ja muszę jednak przyjrzeć się tym zawodnikom, którzy są. Dopóki nie porozmawiam z nimi i nie zobaczę ich pracy, nie będę podejmował decyzji odnośnie ich ewentualnego odejścia.

    - Jakich piłkarzy ceni pan sobie szczególnie?
    - Jak wyjedziemy na nasz pierwszy obóz, jak dziennikarze zobaczą listę, to znaczy, że zabieram ludzi, z którymi wiążę swoją przyszłość w Cracovii. To muszą być ludzie, którzy w decydującym momencie będą chcieli mi pomóc, będą chcieli pomóc też sobie, zespołowi, klubowi i tak dalej. Przeżyłem już w Bełchatowie początek ligi, gdy pierwsze zwycięstwo odnieśliśmy dopiero w szóstej kolejce, gdzie Ujek zdobył bramkę w 89. minucie. Ten gol prawdopodobnie uratował moją głowę. Wiem, co to znaczy mieć oparcie w zawodnikach. Ja chcę pracować tylko z ambitnymi ludźmi, którzy będą dążyli do zwycięstw.

    - Jak ocenia pan środkowych obrońców Cracovii?
    - Zarówno Polczak, jak i Wasiluk to piłkarze z potencjałem. Jest to z pewnością materiał na dużej klasy obrońców. Materiał. Łatwiej pracuje się z zawodnikami, którzy są już ograni w lidze. Polczak grał przecież w reprezentacji za trenera Majewskiego i wystąpił w meczu z Czechami. Czy przypadkowy piłkarz gra w najważniejszym spotkaniu eliminacji do Mistrzostw Świata, gdzie jeszcze były jakieś szanse?

    - Jedną z bolączek „Pasów” w tym sezonie było to, że brakowało skutecznego snajpera. Najskuteczniejszy zawodnik (Radosław Matusiak – przyp.) zdobył sześć bramek. Co w związku z tym? Czy trzeba sprowadzić napastników, czy może wydobyć dodatkowe umiejętności z tych, którzy są?
    - Ja napastników zawsze rozliczam z bramek. Tyle mówi się o Dawidzie Nowaku, ale strzelił dziewięć bramek, z czego sześć w tym ostatnim okresie. Stąd też wyśrubował sobie taki wynik. W każdym klubie najważniejszym dobrem są napastnicy. Wszyscy w Polsce mówią, że zespół buduje się od tyłu, a ja tę opinię podważam. Bo dla mnie najważniejszym zawodnikiem na boisku jest napastnik. Gdy masz dobrego snajpera, to on zawsze coś ci strzeli. Łatwiej jest nauczyć piłkarzy bronienia, tak jak to robi choćby Mourinho w Interze Mediolan. Tam przecież ośmiu zawodników jest odpowiedzialnych tylko za destrukcję, a mając Milito z przodu jest szansa, że zawsze coś zrobi. Dlatego skarbem są napastnicy – oni są najdrożsi, najważniejsi, bo dzięki nim są zwycięstwa.

    - Czy będzie pan miał w pracy zespołowej w Cracovii taki obszar, o którym będziemy wiedzieli, że jest to wyłącznie pana decyzja?
    - Skład na mecz, wyjściowa jedenastka. Ja za to odpowiadam. Profesor na pewno nie ingeruje w sprawy szkoleniowe. Oczywiście jako właściciel ma prawo do wszystkiego – może przyjść na trening, może wyrazić swoją dezaprobatę po porażce, ale nie sądzę, aby dochodziło między nami do spięć, czy ma zagrać zawodnik X, Y, czy Z. Bo to ja za to wszystko odpowiadam i ja ponoszę konsekwencje, oczywiście przed profesorem jako właścicielem.

    - Dostał pan już może jakiś cel na nowy sezon? Jeśli nie, jaki pana zadowoli?
    - Cele wyznaczymy sobie po okresie przygotowawczym, kiedy wystawię swoją diagnozę na temat tego, co się dzieje w Cracovii i dlaczego ten zespół w dwóch ostatnich sezonach zajmował miejsca w dolnej części tabeli. Dla takiego Klubu, Miasta i stadionu, który będzie jest to nieakceptowane. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.

    - Czy są w drużynie tacy zawodnicy, bez których już teraz nie wyobraża pan sobie Cracovii?
    - Polczak – środkowy obrońca. Pomocnik? Podoba mi się gra Klicha. Swego czasu wszyscy porównywali go do Cetnarskiego. Lubię takich młodych piłkarzy, którzy mają jakieś zadatki na to, by w przyszłości dobrze grać w piłkę. Jest Ślusarski, jest Goliński, jest Matusiak, jest Mierzejewski, który grał w reprezentacji na turnieju w Tajlandii. Trener Smuda nie powołuje przypadkowych gości. Jest Sacha, jest Pawlusiński, jest Baran w środku, jest Cabaj z Merdą do rywalizacji w bramce. Naprawdę, jak się powie te nazwiska... jest Suvorov, reprezentant Mołdawii, jest Tomek Moskała, który w Cracovii jest niemal od zawsze, jest Paweł Sasin, którego znam jeszcze z czasów Lecha Poznań. Te nazwiska, jak na polską ligą, są dobrymi nazwiskami.

    - Wymienił pan piłkarzy i młodych, i tych nieco starszych. Czy wiek piłkarza ma dla pana jakieś znaczenie?
    - Jednym z moich powodów rozstania się z GKS-em Bełchatów było to, że w jakiś sposób nie mogłem porozumieć się na temat strategii klubu na przyszłość. Bo strategia prezesów mówiła przede wszystkim o tym, by – być może – odmłodzić zespół i dawać szansę młodszym piłkarzom kosztem starszych. Tyle mówiło się o tym, że mam rękę do młodych zawodników, bo młody Bartosiak i Bocian weszli na boisko w meczu z Legią, rozmontowali ją i pozbawili pucharów. Ale ci piłkarze mieli za sobą Rachwała, mieli Lacicia, Pietrasiaka, Popka i Sapelę w bramce. To nie jest tak, że na murawę wyjdzie jedenastu młodych zawodników, strzykną się i będą dobrze grali w piłkę. Ci młodzi muszą uczyć się od graczy doświadczonych, a ci z kolei muszą dzielić się z nimi ich sposobem patrzenia na życie, rozgrywania treningów, meczów. Dlatego są zawodnicy doświadczeni, jak Ślusarski, Goliński, Matusiak, Baran, Cabaj, Moskała i tak dalej, i tak dalej, a także są zawodnicy młodzi – Klich, Snadny, Kaszuba, Suvorov, Wasiluk, Polczak. Oni z każdym meczem i z każdą rundą będą lepszymi zawodnikami. Swoje błędy muszą popełniać, bo nie ma przecież takich, którzy by tego nie robili. Może moim szczęściem będzie jednak to, że oni popełnili już je w zeszłej rundzie?

    - Czy w sezonie 2010/11 zajęcie piątego miejsca, a więc tego, na którym GKS Bełchatów skończył miniony sezon, byłoby sukcesem Cracovii?
    - Byłoby dużym sukcesem, jeżeli chodzi o skok jakościowy w tabeli. Bo jeżeli byliśmy na trzynastym, czternastym miejscu, teraz jesteśmy na dwunastym, a skończylibyśmy nagle na piątym, to z pewnością byłby to super wynik. Ale popatrzmy, co się dzieje: w tych dużych ośrodkach, w których powstają stadionu zwiększają się budżety klubów. To z kolei przekłada się na to, że inwestuje się więcej pieniędzy w lepszych piłkarzy. Mówi się tyle o Jagiellonii, teraz o Lechii Gdańsk. Mówi się o Legii, o Lechu, o Wiśle, o Bełchatowie. Wraca Widzew, wraca Górnik. Ta liga z pewnością będzie atrakcyjniejsza i oby to wszystko przełożyło się na poziom jakościowy.

    - Profesor Filipiak przyznał niedawno, że chciałby, aby za dwa, trzy lata Cracovia zagrała w europejskich pucharach...
    - Czy to nie jest to, do czego wszyscy zmierzamy? Jak ktoś jest ambitny, to wyznaczy sobie jakieś cele. Jaki może być mój cel na ten sezon? Czy mam powiedzieć, że interesuje mnie jedenaste miejsce, by poprawić się o jedną pozycję? Celem oczywiście będzie to, by uniknąć walki do ostatniej kolejki o utrzymanie. Jeżeli będziemy dobrze grali na jesień, to te cele na wiosnę mogą być zupełnie inne. Możemy włączyć się do walki – nie wiem - czy o środek tabeli, czy o jej górną połowę. Te spotkania są jednak przed nami, ja jeszcze nawet nie spojrzałem w oczy żadnemu naszemu zawodnikowi. Dopiero po okresie przygotowawczym, a przed pierwszym meczem Ekstraklasy usiądziemy sobie w trójkę i porozmawiamy, a profesor powie tak: „Panowie, wzmocnienia są takie, jakich chcieliście, zawodników, których pan nie chciał już nie ma. W związku z tym pytam, o co chce pan grać?” Przecież nie powiem profesorowi: „Profesorze, jedenaste miejsce, czyli o jedną pozycję więcej”. Wszystko zależało będzie od tego, jacy zawodnicy przyjdą i jak to będzie wyglądało.

    - Na jakich pozycjach potrzebne są wzmocnienia?
    - Z takimi pytania zapraszam po 21 czerwca.

    - Czy wtedy drużyna rozpocznie przygotowania do sezonu?
    - Wszystko zależało będzie od tego, jak wyglądał będzie okres roztrenowania. Wierzę, że nie będę musiał niczego zmieniać i że spotkamy się 21 czerwca, a więc na osiem tygodni przed pierwszym meczem. Chcemy zagrać dziesięć, jedenaście sparingów.

    - Czy zgrupowania w Spale i na terenie Niemiec, o których wspominał niedawno trener Lenczyk są aktualne?
    - Co do Niemiec – nie wypowiadam się. Podałem jedynie terminy zgrupowań i okazało się, że są takie same, jakie przedstawił trener Lenczyk. Chciałbym zmienić Spałę i pojechać w inne miejsce.

    - W Polsce?
    - Tak, oczywiście. Pracujemy nad tym.

    Rozmawiał Dariusz Guzik