Wojciech Stawowy: Gorzej niż ze Stomilem grać się nie da

- Gorzej niż zagraliśmy ze Stomilem grać już nie można. Jeżeli przez dziewięćdziesiąt minut nie stwarza się sytuacji pod bramką przeciwnika, to jak można grać jeszcze gorzej? Nie da się zrobić nic gorszego. Wierze jednak głęboko, że wyciągniemy z tego wnioski i mecz z Dolcanem zagramy zupełnie inaczej - mówi szkoleniowiec Pasów.
- Cracovia w ostatni
weekend poniosła wysoką porażkę w spotkaniu ze Stomilem. Jak wyglądają teraz
nastroje w drużynie?
- Nastroje po meczu ze
Stomilem są takie, jakie mogą być po przegranym spotkaniu, a więc nie
najlepsze. Można jednak mecz przegrać, bo w sporcie porażki są rzeczą normalną,
ale ważne jest też to w jakim stylu się przegrywa. My przegraliśmy w Ostródzie
w złym stylu - przede wszystkim dlatego, że przez dziewięćdziesiąt minut nie
stworzyliśmy żadnej sytuacji bramkowej. Poza tym widać było, że tego dnia
zabrakło nam także determinacji, walki, która doprowadzić by nas mogła do
końcowego zwycięstwa. Były one natomiast po stronie Stomilu, który też walczy o
utrzymanie w lidze i też gra pod presją. Ta porażka boli i analiza tego meczu
nie była miła, ale musi nas ona doprowadzić do jak najszybszego wyciągnięcia
wniosków z naszych błędów. O meczu ze Stomilem wypada jak najszybciej zapomnieć,
bo przed nami kolejne ważne spotkania i trzeba skupić się na nich.
- Najbardziej w tym
meczu ze Stomilem faktycznie martwić mógł chyba brak walki.
- Cały tydzień
pracujemy nad tym, by zespół w meczu ligowym wyglądał najlepiej, jak tylko jest
to możliwe, więc oglądanie nas w Ostródzie było przykre. Oczywiście jeśli
pojawiają się braki czysto piłkarskie - jakieś niedokładne zagrania, czy jakieś
niewykorzystane sytuacje - to trzeba nadrabiać wolą walki. Jeśli jednak tej
woli walki nie ma, to nie jest to miłe dla trenera. Zawsze jednak tak robiłem i
zawsze będę tak robił, że na samym końcu posądzam zawodników o to, że nie chcą,
że im nie zależy, za to w pierwszej kolejności patrzę z czego ich słaba postawa
mogła wyniknąć. Tą ocenę trzeba zaczynać od siebie, bo być może w mikrocyklu
tygodniowym zrobiło się jakąś rzecz, która przeszkodziła w osiągnięciu
optymalnej formy. Nie chciałbym tego rozpatrywać w innych kategoriach, niż w
tych, że gdzieś został popełniony błąd, z którego jako trener też muszę
wyciągnąć wnioski. Zrobiłem sobie wstępną analizę meczu jak i mikrocyklu, który
nas do spotkania ze Stomilem przygotowywał i mniej więcej wiem, gdzie mogło być
coś, co mogło wpłynąć na drużynę niekorzystnie. Jeśli natomiast taka sytuacja,
nie daj Boże, powtarzałaby się oznaczałoby to jakiś głębszy problem, a nie
chciałbym o czymś takim mówić, bo czegoś takiego na chwilę obecną nie
dostrzegam w drużynie.
- Czy błąd w
mikrocyklu przed Stomilem był wynikiem trudnych warunków, w jakich przyszło Wam
trenować?
- No cóż, Stomil nie
miał łatwiejszych warunków. W całej Polsce pogoda jest podobna i to nas nie
tłumaczy, natomiast z pewnością ta pogoda nie pomaga nam w pracy i w takich warunkach
łatwiej o jakieś błędy. Tak na gorąco, analizując te przygotowania, biorę pod
uwagę na przykład nasz czwartkowy trening na Wielickiej, gdy trenowaliśmy na
bardzo grząskiej murawie. Być może tamte zajęcia spowodowały to, że w
zawodnikach nie było takiego „ognia", takiej determinacji, takiej woli walki,
jakiej od nich wymagamy.
- Chce Pan
powiedzieć, że to był wypadek przy pracy?
- Nie mogę powiedzieć,
że to był wypadek przy pracy, bo absolutnie tak nie było. Tutaj można mówić
tylko i wyłącznie o naszym „frajerstwie" i o niczym innym. Gorzej niż
zagraliśmy ze Stomilem grać już nie można. Jeżeli przez dziewięćdziesiąt minut
nie stwarza się sytuacji pod bramką przeciwnika, to jak można grać jeszcze
gorzej? Nie da się zrobić nic gorszego. Wierze jednak głęboko, że wyciągniemy z
tego wnioski i mecz z Dolcanem zagramy zupełnie inaczej - tak, jak chcemy grać
my i jak oczekują od nas tego kibice. Trzeba wrócić do naszej gry - im szybciej
tym lepiej.