Wojciech Stawowy: Historia i lata tradycji zobowiązują

- Niektórzy dzisiaj podpatrują Cracovię i próbują to naśladować grając różne mecz - nawet o wcześniejszej godzinie niż na Kałuży. Ale to nie to samo co na Cracovii. W końcu historia i lata tradycji zobowiązują - mówi o Treningu Noworocznym były trener Cracovii, Wojciech Stawowy.
- Jako trener kilkukrotnie uczestniczył Pan
w Treningu Noworocznym.
- Czterokrotnie byłem
trenerem zespołu Cracovii w tym szczególnym wydarzeniu.
- Czy któryś z tych meczów szczególnie
utkwił Panu w pamięci?
- Wszystkie głęboko zapadły
mi w pamięć, a to z tego względu, że oprócz funkcji trenera pełniłem po części
rolę gospodarza i miałem przyjemność przemawiać do zebranych na stadionie
kibiców, składałem im życzenia. Było to dla mnie olbrzymie wyzwanie i wielkie przeżycie.
Życzenia te zawsze były ambitne - najpierw walka o kolejne awanse, a potem rywalizacja
o europejskie puchary, bo Cracovia zawsze była w czołówce ligowej.
- Czy widzi Pan jakieś różnice między
ówczesnymi Treningami, a tymi z ostatnich lat?
- Przede wszystkim
teraz gra się na nowoczesnym i pięknym stadionie. Za mojej kadencji praktycznie
wszyscy zawodnicy stawiali się chętnie na Treningu Noworocznym. Dzisiaj słyszę,
że niektórzy dostali wolne i wyjechali. Wielka szkoda, bo przez to, że nie ma
wszystkich piłkarzy z kadry pierwszego zespołu to tradycja trochę traci ze
swojej wyjątkowości. Rozumiem, że wyjechali zagraniczni piłkarze, ale tradycja ta jest oparta właśnie na tym, że na Treningu
Noworocznym spotykają się kibice z piłkarzami - życzą sobie powodzenia i
spełnienia marzeń związanych z Cracovią. Żal trochę, że nie będzie to mecz
pierwszej drużyny z rezerwami, czyli Młodą Ekstraklasą, tylko trzeba będzie
trochę wymieszać składy. Dużo korzystniej byłoby, gdyby zagrali wszyscy obecni
zawodnicy „Pasów" plus na przykład nowopozyskani, by kibice ich w ten sposób
poznali. Najfajniej jest właśnie wtedy, gdy mogą się spotkać ci co grają, z
tymi co kibicują.
- Czym dla Pana jest Trening Noworoczny?
- Jest to jedyna taka
tradycja w Polsce. Niektórzy dzisiaj podpatrują Cracovię i próbują to
naśladować grając różne mecze - nawet o wcześniejszej godzinie niż na Kałuży.
Ale to nie to samo co na Cracovii. W końcu historia i lata tradycji zobowiązują.
- Czy po zakończeniu pracy w Cracovii bywa
Pan na Treningach Noworocznych?
- Niestety od momentu zaprzestania
pełnienia funkcji trenera Cracovii nie byłem na żadnym meczu organizowanym 1
stycznia. Wynikało to ze specyfiki mojej pracy. Razem z rodziną mieszkałem w
Gdyni, a potem w Łęcznej i ciężko mi było wygospodarować czas by się pojawić na
stadionie w Nowy Rok. Później, nie będąc już trenerem, zawsze wyjeżdżałem na
okres świąteczno-noworoczny poza Kraków.
Mimo że nie jest to już mój obowiązek jako trenera Pasów, chętnie bym
jednak przyszedł, bo cały czas jestem emocjonalnie związany z Cracovią.
- Może 1 stycznia 2012 roku odwiedzi Pan
stadion Cracovii?
- W tym roku spędzam
Sylwestra w Krakowie, więc niewykluczone, że się pojawię. Wszystko zależy od zabawy
sylwestrowej, a dokładnie od tego, jak długo się przeciągnie (śmiech). Na pewno
jednak o północy składając życzenia nie zapomnę o Cracovii - po tylu wspaniałych
momentach zawsze będę miał ją w sercu i mile wspominał. Dlatego też witając
Nowy Rok będę pamiętał o Pasach i ich kibicach, a korzystając z okazji
chciałbym wszystkim Pasiakom życzyć spełnienia najskrytszych marzeń, zaś
Cracovii: walki o należyte jej miejsce w lidze, czyli czołowe lokaty i
mistrzostwo Polski.