Wojciech Stawowy: Piłkarze utożsamiający się z Cracovią

- Mam świadomość, że kilku zawodników odejdzie z Cracovii. Niektórych ja nie będę widział w składzie, a niektórzy nie będą chcieli pozostać tutaj. Uważam, że nikogo na siłę nie wolno zmuszać do zostania w Klubie. Tutaj muszą być piłkarze, którzy utożsamiają się z Cracovią - tacy, którzy zdają sobie sprawę z tego, czego chcą się podjąć wspólnie ze mną i jakie jest wyzwanie przed całym Klubem, bo to nie jest cel tylko dla mnie i piłkarzy - mówił podczas wczorajszej, powitalnej konferencji prasowej nowy trener Pasów, Wojciech Stawowy.
- Po sześciu latach wraca Pan na ławkę
trenerską Cracovii.
- Bardzo się cieszę,
że wróciłem do Cracovii. Tą propozycję przyjąłem z bardzo dużą radością, bo to
jest dla mnie bardzo ważny Klub - nigdy tego nie ukrywałem, że jest to Cracovia
ma szczególne miejsce w moim sercu. Zawsze się interesowałem losami Pasów i w
ostatnim czasie mocno martwiłem ich sytuacją. Przez te parę lat bacznie
obserwowałem to, co się dzieje przy Kałuży i tak jak wszyscy ze smutkiem
przyjąłem do wiadomości fakt, że Cracovia opuściła szeregi Ekstraklasy.
- Czym przekonał Pan do siebie Zarząd Klubu
by ponownie powierzyć panu funkcję trenera najstarszego Klubu w Polsce?
- O to należałoby
spytać Pana Profesora Filipiaka i członków Zarządu. Myślę, że my wzajemnie się
na tyle dobrze znamy, że wiemy czego możemy się spodziewać po drugiej stronie i
tutaj jest klucz do tej tajemnicy. Chciałbym zaznaczyć, iż już wcześniej była
szansa bym powrócił do Cracovii, ale na drodze do tego stawały moje ówczesne
zobowiązania zawodowe. Dla mnie, jak i dla Zarządu Klubu ta sytuacja nie jest
na pewno zaskoczeniem. Może być dla kibiców i mediów - mam nadzieję, że będzie zaskoczeniem
miłym, zwłaszcza na koniec najbliższego sezonu.
- Na jaki okres podpisał Pan kontrakt z
Cracovią?
- Związałem się z
Klubem na dwa lata, a nie tak jak niektórzy dziennikarze sugerowali, że na
dziesięć (śmiech). Oczywiście chciałbym podpisać na dziesięć, ale podpisałem na
dwa lata z opcją przedłużenia.
- Czy już ma Pan ustalony sztab szkoleniowy,
z którym będzie Pan współpracował?
- Jestem w trakcie
kompletowania sztabu i sądzę, że już w czwartek wszystko będzie dopięte na
ostatni guzik i będę mógł podać konkretne nazwiska. Będą to asystent, trener
bramkarzy oraz trener odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne.
- Nie obawiał się Pan powrotu do Cracovii?
Jest powiedzenie, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej wody.
- Przez kilka lat
pracowałem już w Cracovii i pracowało mi się tutaj bardzo dobrze. Osiągnęliśmy
w tym czasie bardzo dobre wyniki. Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz to będzie
zupełnie inna Cracovia, niż ta, którą prowadziłem przed kilku laty i nie
zamierzam niczego tutaj naśladować, ani na siłę powtarzać. Jednak pewne
schematy dotyczące budowy drużyny i sposobu grania zespołu będę chciał
wprowadzić. Mam nadzieję, że zbudujemy drużynę na tyle silną, że będziemy mogli
ją porównywać do tej silnej Cracovii sprzed lat, kiedy drużyna odnosiła sukcesy
i była na ustach wielu ludzi w Polsce. To jest moje wielkie marzenie -
marzenie, by to powtórzyć. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych - trzeba tylko
chcieć, wiedzieć jak to zrobić i mieć poparcie otoczenia. Ja czuję, że takie
poparcie mam, więc trzeba się tylko wziąć do pracy.
- Czy nie pojawiały się wątpliwości związane
z rozstaniem z Cracovią w 2006 roku?
- Z Cracovią wcale nie
rozstawałem się w burzliwej atmosferze. Rozstaliśmy się jak mężczyźni. Mieliśmy
różne zdanie, nie potrafiliśmy dojść wtedy do konsensusu. Podaliśmy sobie ręce
i przestaliśmy współpracować. W Cracovii zawsze miałem i mam do dnia
dzisiejszego wielu przyjaciół. Nigdy nie miałem sytuacji bym z kimś na Cracovii
nie podalibyśmy sobie ręki. Przykładowo cztery lata temu, gdy przyjechałem na
stadion Cracovii jako trener Arki, bardzo serdecznie rozmawiałem z Panem
Profesorem Filipiakiem czy z Panem Prezesem Tabiszem. Absolutnie nie było
żadnej sytuacji konfliktowej i cały czas miałem bardzo serdeczne relacje z
Panem Profesorem i Zarządem Klubu.
- Zarząd Klubu postawił przed Panem bardzo
trudne zadanie.
- Misję, którą mi w
Klubie powierzono, przyjąłem z dużą satysfakcją, ponieważ to oznacza, iż ludzie
kierujący Cracovią mają do mnie zaufanie. Takie zaufanie jest w pracy trenera
bardzo ważne. Uważam, że mamy wspólny pomysł jak Cracovię przeprowadzić przez
te pierwszoligowe rozgrywki - aby jak najszybciej wróciła do Ekstraklasy. To
jest moje główne zadanie, które zarząd Klubu mi postawił, a ja będę starał się
je zrealizować. Wyzwanie jakie zostało przede mną postawione jest bardzo duże,
a je chcę mu sprostać. W związku z tym dużo pracy jest zarówno przede mną, jak
i przed drużyną. Uważam jednak, że prawdziwi mężczyźni powinni przed sobą
stawiać właśnie tak trudne wyzwania i powinni dążyć do zrealizowania ich. Do
pracy zabieramy się praktycznie od dzisiaj, bo każdy czas należy spożytkować w
sposób właściwy. Nie wolno tracić żadnej godziny.
- Czy Zarząd Klubu postawił przed Panem jako
cel awans do Ekstraklasy już w tym najbliższym sezonie?
- Ja sobie postawiłem
taki cel i nie wyobrażam sobie innego scenariusza jak najszybszy powrót
Cracovii do Ekstraklasy, a mówiąc jak najszybszy to znaczy: na koniec
zbliżającego się sezonu. I nie jest to żadna buńczuczna wypowiedź z mojej
strony, czy też próba pokazania się na zasadzie: „jaki to ja nie jestem mocny".
Ja po prostu postawiłem sobie taki cel, a i Zarząd Klubu jest zgodny, co do
tego. Chcemy jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy, bo tam jest miejsce
Cracovii!
- Czy nie obawia się Pan, że po spadku z
Ekstraklasy wielu zawodników nie będzie chciało grać w Cracovii na zapleczu
Ekstraklasy?
- Absolutnie nie boję
się tego, że stajemy przed takim wyzwaniem jak budowa drużyny praktycznie od
podstaw. Nie będę tego robił pierwszy raz. Mam świadomość, że kilku zawodników
odejdzie z Cracovii. Niektórych ja nie będę widział w składzie, a niektórzy nie
będą chcieli pozostać tutaj. Uważam, że nikogo na siłę nie wolno zmuszać do zostania
w Klubie. Tutaj muszą być piłkarze, którzy utożsamiają się z Cracovią - tacy,
którzy zdają sobie sprawę z tego, czego chcą się podjąć wspólnie ze mną i jakie
jest wyzwanie przed całym Klubem, bo to nie jest cel tylko dla mnie i piłkarzy.
Jeśli ktoś nie umie sobie poradzić z presją to nie powinien się zajmować
uprawianiem jakiegokolwiek sportu.
- Kiedy spotka się Pan po raz pierwszy z
zawodnikami?
- Trener Kafarski
chciał się pożegnać z drużyną i ja to uszanowałem, bo znam z autopsji jak to
jest się rozstawać z zespołem. We środę rano trener Kafarski spotyka się z
piłkarzami, ja natomiast spotkam z drużyną w Parku Jordana we środę o godzinie
siedemnastej. Pierwszy trening zaplanowałem na czwartek na godzinę dziesiątą i
będzie to oficjalne przejęcie przeze mnie zespołu: wejście do szatni i
nakreślenie zawodnikom jak chciałbym by to wszystko funkcjonowało - szatnia,
drużyna, jak będziemy się przygotowywać.
- Czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy: na
kim chce Pan oprzeć zespół?
- Jestem w Cracovii
dopiero kilkanaście godzin i chcę się z pewnymi rzeczami i osobami zapoznać.
Przez tę parę lat obserwowałem Cracovię, ale z boku. Nie chcę na razie operować
żadnymi nazwiskami. Aby mieć dobre rozeznanie o organizmie, jakim jest Klub i
drużyna, to trzeba być w jego środku i od środka obserwować jak funkcjonuje,
żyć wspólnie z nim. Za parę dni będę na pewno mądrzejszy, choć sporo wiedzy już
posiadam. Nie chcę teraz jeszcze za wiele mówić, bo opowiadać można piękne
rzeczy. Ja przede wszystkim chcę się wziąć do pracy i chcę realizować wytyczony
sobie cel. Sądzę, że do końca tygodnia wiele się powinno wyjaśnić, co do
personaliów w drużynie.
- Jak by Pan ocenił obecnych piłkarzy
Cracovii?
- W poprzednim sezonie
bardzo często dziennikarze dzwonili do mnie z prośbą o ocenę potencjału
kadrowego Pasów. Ja nie za bardzo chciałem się wypowiadać na ten temat, bo było
to dla mnie niezręczne. Nie było mnie w Klubie i nie chciałem komentować
pewnych rzeczy - nie chciałem nikogo urazić, ani skrzywdzić. Niejednokrotnie
wypowiadałem się jednak, że tacy zawodnicy jak Saidi, Visnakovs czy Suvorov to
są bardzo ciekawi piłkarze i teraz na pewno by się nam tutaj przydali w walce o
Ekstraklasę. Jednak jeszcze raz powtarzam, że nie wiem jakie będą decyzje tych
zawodników i co postanowią. Nikogo nie będę prosił, ani zatrzymywał na siłę w
Cracovii, bo to nie ma najmniejszego sensu. W Cracovii mają być piłkarze,
którzy będą się z nią utożsamiać i Cracovia ma być dla nich najważniejszym
miejscem pracy, tak by mogli się dla niej poświęcić.
- Czy jest zatem szansa, że w drużynie
pojawią się nowe twarze?
- Mam oczywiście
kandydatów na ewentualne wzmocnienia zespołu i wspólnie z Zarządem Klubu będziemy
prężnie w tym temacie działać. Oczywiście dzisiaj nie chcę jeszcze nic
zdradzać, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie. Przygotowałem pewne materiały
dotyczące koncepcji budowy zespołu, ale chciałbym to przedstawić w przyszłym
tygodniu na specjalnie na ta okazję zwołanej konferencji prasowej. Naturalnie z
tą koncepcją budowy silnej Cracovii zapoznał się już Zarząd Klubu i w pełni ją
popiera. Od razu mówię, że nie będę się skupiał na konkretnym kierunku
geograficznym, jeśli chodzi o nowych zawodników, bo każdy kierunek jest dobry,
jeśli mają przyjść dobrzy piłkarze. Jeśli zawodnik będzie wzmocnieniem dla
zespołu to nie będzie miało znaczenia jego pochodzenie.
- Czy wśród nowych zawodników będą też byli
piłkarze Cracovii?
- To jest w wielu
przypadkach raczej niemożliwe, bo niektórzy już przestali grać w piłkę, inni
grają w innych klubach. Każdy zawodnik, który będzie mógł pomóc Cracovii w
awansie będzie mile widziany. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy dziennikarze
pisali i będą pisać, że „Stawowy ciągnie za sobą swoje dzieci". Mnie to bardzo
drażni, bo ja mam trójkę dzieci - piękną córkę i dwóch wspaniałych synów i
żadnych innych dzieci nie mam. Muszę się później przed żoną tłumaczyć gdzie ja
mam te inne dzieci (śmiech). Oczywiście są piłkarze, z którymi przeszedłem
wspaniałą drogę, bardzo ich szanuję i uważam ich za świetnych graczy, ale to
czy któryś z nich wróci do Cracovii absolutnie nie jest sprawą przesądzoną.
Wiem jedno: w Cracovii muszą być zawodnicy, którzy jej pomogą i będą z nią na
dobre i na złe. W tym przypadku nie interesują mnie nazwiska tylko prezentowany
poziom sportowy. Jednak tych zawodników, których ściągnę będę chciał nauczyć
takiego przywiązania do barw klubowych, jakie mieli moi poprzedni podopieczni w
Cracovii. Oni byli gotowi „dać się za Cracovię pokrajać". Piłkarz musi
wiedzieć, że warto jest w swój Klub wierzyć, w niego inwestować, grać i
poświęcać dla niego. Aby osiągnąć zamierzony cel musimy funkcjonować jako
drużyna - jeśli nie to nie zajdziemy daleko.
- Pana poprzednik zaplanował mecze
sparingowe oraz wybrał miejsce obozu przygotowawczego. Czy będzie Pan chciał
coś w tym zmienić?
- Nie będę tu robił
żadnej rewolucji, jeśli chodzi o sparingpartnerów, bo to jest już ustalone i
mnie to nie przeszkadza. Obóz też jest zaplanowany w bardzo fajnym miejscu,
gdzie obecnie przebywa reprezentacja Hiszpanii. Są to bardzo ciekawe obiekty.
Nie ma zbyt dużo czasu na przygotowania, bo mamy tylko sześć tygodni na
skompletowanie zespołu oraz jego przygotowanie i zgranie. A rozgrywki w I lidze
nie są łatwe. Już wielokrotnie wcześniej powtarzałem, że łatwiej jest się
utrzymać w Ekstraklasie niż do niej awansować. Nie jest to wyświechtane
powiedzenie - takie są realia.
- Jak oceniłby Pan rozgrywki pierwszoligowe
i w kim upatruje Pan najgroźniejszych rywali w walce o awans?
- Każdy klub, który
gra w pierwszej lidze jest trudnym rywalem, co pokazał ostatni sezon, gdy
zespołu z dołu tabeli urwały sporo punktów faworytom. Każda drużyna w tej lidze
jest trudna i z każdym trzeba wywalczyć punkty, jeśli chce się liczyć w walce o
Ekstraklasę. A prawda jest też taka, że każdy będzie o coś walczył w tej lidze,
bo zespołów, które myślą o awansie jest sporo. Zakusy na Ekstraklasę będzie
miała z całą pewnością Arka Gdynia, czy Zawisza Bydgoszcz. Nie wiadomo jeszcze
jak będzie się prezentować Nieciecza po zmianach jakie tam zachodzą. Rozgrywki
zweryfikują możliwości drużyn i pokażą kto jeszcze powalczy o awans.