Mateusz Klich: Nigdy nie mów nigdy

    27.11.2013
    Mateusz Klich: Nigdy nie mów nigdy
    Mateusz Klich - obecnie zawodnik PEC Zwolle i reprezentacji Polski - w ostatnim czasie pojawił się na treningu pierwszej drużyny Cracovii, obserwował również sparing ze słowackim MFK Ružomberok. - Gdy tylko jestem w Polsce, staram się odwiedzić Cracovię. A jak przy okazji trafię na mecz „Pasów, to już jest fantastycznie - mówi były piłkarz Cracovii, obecnie leczący złamanego palca u stopy.

    Mateusz Klich - obecnie zawodnik PEC Zwolle i reprezentacji Polski -   w ostatnim czasie pojawił się na treningu pierwszej drużyny Cracovii, obserwował również sparing ze słowackim MFK Ružomberok. - Gdy tylko jestem w Polsce, staram się odwiedzić Cracovię. A jak przy okazji trafię na mecz "Pasów, to już jest fantastycznie - mówi były piłkarz Cracovii, obecnie leczący złamanego palca u stopy.

    - Niedawno zakończyło się zgrupowanie reprezentacji. Pierwotnie miałeś wziąć w nim udział, wyeliminowała Cię jednak kontuzja. To był duży cios?

    - Na pewno tak, to przecież pierwsze zgrupowanie nowego selekcjonera reprezentacji Polski, Adama Nawałki. Bardzo chciałem się na nim pojawić, niestety miałem pecha. Żałuję tej sytuacji.

    - Odbyłeś rozmowę z trenerem Nawałką? Uspokajał Cię?

    - Selekcjoner zadzwonił do mnie i porozmawialiśmy o mojej sytuacji. Szczegóły rozmowy zachowam jednak dla siebie. Wiem, że muszę ciężko pracować w klubie i wtedy liczyć na kolejne powołania. A wtedy ufam, że je wykorzystam.

    - W zgrupowaniu wzięli udział m.in. dwaj piłkarze Cracovii: Dawid Nowak i Adam Marciniak. Ten drugi wystąpił w obu meczach ze Słowacją i Irlandią..

    - Fajnie, że chłopaki z Cracovii otrzymali powołania. Te nominacje pokazują, że trener Nawałka będzie również stawiał na zawodników, którzy grają w polskiej lidze. To z pewnością ogromny bodziec do jeszcze większej pracy dla wielu piłkarzy z Ekstraklasy.

    - Powołania dla Nowaka i Marciniaka były dla Ciebie zaskoczeniem?

    - Każdy wie, że Dawid Nowak to zawodnik, który ma potencjał, by grać w reprezentacji. Już w GKS-ie Bełchatów potwierdzał, że jest super piłkarzem, niestety nie omijały go kontuzje. W Cracovii na szczęście tych urazów nie miał, prezentował się dobrze i tylko kwestią czasu było to, kiedy przyjdzie dla niego powołanie. A jeżeli chodzi o Adama Marciniaka, to każdy wie, jaki to piłkarz - zostawia całe swoje zdrowie i serce na boisku. Ostatnie mecze w barwach Cracovii miał naprawdę dobre, a dodatkowo pracował już z trenerem Nawałką. Myślę, że można było się spodziewać takich powołań.

    - Śledzisz losy Cracovii? Oglądasz jej mecze?

    - Oczywiście! Dotychczas tak szczęśliwie układały się terminarze ligi polskiej i holenderskiej, że oglądałem praktycznie wszystkie spotkania Cracovii w tym sezonie. Staram się również obserwować inne spotkania polskiej Ekstraklasy. Można zatem powiedzieć, że jestem na bieżąco z rodzimą ligą.

    - Przecierasz oczy ze zdumienia patrząc, jak obecnie prezentuje się Cracovia?

    - Dla mnie to bez dwóch zdań najlepiej grająca drużyna w Polsce! Trener Stawowy wykonał kawał dobrej roboty, chłopaki wymieniają dużo podań, głównie po ziemi. Nie ma wybijania na aferę, jest za to sporo kombinacji. Cieszę się, że Cracovia doczekała się takiego stylu, bo nie zawsze było z tym kolorowo. Gdy występowałem w "Pasach", przez trzy sezony broniliśmy się przed spadkiem, a nasza gra pozostawiała wiele do życzenia. Życzę Cracovii, by wreszcie zajmowała miejsca w górnej części tabeli. Uważam, że jest to na duża szansa.

    - Oglądałeś na żywo sparing z MFK Ružomberok, który Cracovia wygrała 3:0..

    - I zagrała bardzo dobry mecz! Przy jednej z bramek wyliczono, że poprzedziło ją 30 podań (gol Pawła Jaroszyńskiego - przyp.). A to o czymś świadczy! Takie mecze fajnie się ogląda i naprawdę miło było patrzeć na grę Cracovii. To jednak był tylko sparing, liczę, że chłopaki zaprezentują się podobnie w lidze.

    - W obecnym sezonie Cracovia spisuje się rewelacyjnie na wyjazdach, za to przeciętnie na własnym stadionie..

    - Nie mam pojęcia, jakie są powody tego, że zespół lepiej spisuje się na wyjazdach. Moja drużyna (PEC Zwolle - przyp.) też radzi sobie lepiej w spotkaniach wyjazdowych, niż na własnym stadionie. Ciężko to racjonalnie wytłumaczyć.

    - Dostałeś od swojego trenera kilka dni wolnego. Mógłbyś w  tym czasie robić 100 innych rzeczy, a jednak widzieliśmy Cię na treningu Cracovii, potem na sparingu. Masz słabość do "Pasów"...

    - Gdy tylko jestem w Polsce, staram się odwiedzić Cracovię. A jak przy okazji trafię na mecz „Pasów, to już jest fantastycznie. Występowałem w Cracovii przez wiele lat, bo przecież nie tylko w pierwszym zespole, ale też w trampkarzach, juniorach, czy Młodej Ekstraklasie. Mam sentyment do tego Klubu i zawsze z przyjemnością do niego wracam. Co prawda, za każdym razem w kadrze pierwszego zespołu jest coraz mniej znanych mi piłkarzy, ale wciąż jeszcze kilku pozostało. No i jest też mój przyjaciel Marek (Wasiluk - przyp.) (śmiech).

    - Poruszyłeś bardzo ciekawy wątek. Przychodziłeś do Cracovii jako trampkarz. Pamiętasz początki?

    -Przejście z Tarnovii do Cracovii było dla mnie bardzo dużym, ale i trudnym krokiem. Jako młody chłopak przeniosłem się do dużego miasta. To było przeżycie nie tylko dla mnie, ale i dla moich rodziców. Na początku było ciężko, ale z biegiem czasu oswajałem się z nową sytuacją, uczyłem się też w Szkole Mistrzostwa Sportowego, w której treningi dobrze współgrały z nauką. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że fajnie się stało, że trafiłem do Cracovii.

    - W tym czasie mieszkałeś w internacie?

    - Tak, przez niemal pięć lat.

    - I jakie masz wspomnienia?

    - Moje wspomnienia są nie do opisania w prasie (śmiech). Dużo przeżyłem w tamtym czasie, poznałem wielu ciekawych ludzi i nie żałuję ani sekundy.

    - Należysz do spontanicznych ludzi. Pamiętam sytuację, jak podczas Mistrzostw Polski Juniorów w Mielniku i Siemiatyczach całkowicie zmieniłeś swój image. Bujne loki ustąpiły miejsca łysej głowie...

    - Chciałem przyciąć się na kilka milimetrów. Źle sobie jednak ustawiłem maszynkę i zamiast tego zrobiłem sobie łysy pasek na środku głowy, pomiędzy kręconymi włosami. Miałem dwie opcje: nie golić się dalej i radzić sobie z prześmieszną dziurą na środku głowy, albo kontynuować golenie i zrobić siebie na łysą pałę. Wybrałem to drugie rozwiązanie (śmiech).

    - Już wtedy imponowałeś umiejętnościami na boisku. Czułeś, że jesteś lepszy od swoich rówieśników? Że to Tobie akurat uda się zrobić karierę?

    - Może nie czułem się lepszy od kolegów, ale trenerzy zawsze mówili, że mam talent i te głosy docierały do mnie. Wierzyłem w swoje możliwości, a przede wszystkim miałem jasno określony cel: debiut w Cracovii w Ekstraklasie. Niektórzy moi rówieśnicy, jak chociażby Kuba Snadny, czy Mateusz Urbański wcześniej dostąpili tego zaszczytu, ja musiałem trochę poczekać na swoją szansę. Ale warto było i nie żałuję, że debiut nie przyszedł wcześniej.

    - Pamiętasz ten pierwszy występ w barwach "Pasów" w Ekstraklasie?

    - Tak, to był mecz z GKS-em Bełchatów za trenera Płatka. Przegraliśmy wtedy 0:3, a ja miałem raptem 18 lat. Byłem bardzo zadowolony z faktu, że tak wcześnie udało mi się zadebiutować w Ekstraklasie.

    - Łącznie w barwach Cracovii rozegrałeś 56 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej...

    - I jestem z tego dorobku zadowolony. W międzyczasie występowałem jeszcze w Młodej Ekstraklasy, ale potem za trenera Lenczyka grałem już regularnie w pierwszej drużynie. Tylko tych goli mogło być więcej...

    - A jak wspominasz atmosferę na stadionie Cracovii i samych kibiców "Pasów"?

    - Bardzo dobrze! Kibice potrafili i potrafią stworzyć niezapomniane widowisko. Fajnie grało się dla nich! Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić wszystkich fanów "Pasów"!

    - Jaki pamiętasz najmilszy moment z udziałem kibiców Cracovii?

    - Było ich wiele. Ale jak mam wybrać jeden, to było to świętowanie po wygranych Derbach. Graliśmy wtedy w Sosnowcu i zwyciężyliśmy Wisłę, a potem wróciliśmy do Krakowa, do siedziby przy ulicy Wielickiej, gdzie czekało na nas kilkuset kibiców. Wszyscy byli zadowoleni, atmosfera była niesamowita. Dla mnie - młodego chłopaka - było to ogromne przeżycie.

    - Po trzech sezonach w Ekstraklasie pojawiła się oferta z VFL Wolfsburg. To ta z kategorii nie do odrzucenia?

    - Tak. Nigdy nie kryłem się z tym, że chciałbym spróbować swych sił w mocniejszej lidze. Była okazja przenosin do silnej niemieckiej drużyny i chciałem wykorzystać tę możliwość. Tam moje losy potoczyły się tak, a nie inaczej, ale gdy przeniosłem się do ligi holenderskiej, odżyłem na nowo. I z perspektywy czasu nie żałuję, że wtedy wyjechałem do Niemiec.

    - W Zwolle wyrosłeś  na jednego z liderów zespołu. Robicie furorę  w holenderskiej Eredivisie...

    - Przechodząc do Zwolle miałem tylko jeden cel: grać, grać i jeszcze raz grać. Tego najbardziej brakowało mi w Wolfsburgu. Bardzo szybko wywalczyłem sobie miejsce w pierwszej jedenastce i trzymam jej się jak tylko mogę. Mam nadzieję, że będę w formie jak najdłużej, oczywiście gdy już wrócę do zdrowia.

    - Jesteś coraz bardziej rozpoznawalny w Holandii?

    - Można powiedzieć, że zrobiło się o mnie głośno po czterech asystach, jakie zaliczyłem w spotkaniu z Den Haag. Wtedy rzeczywiście dzwoniło sporo dziennikarzy, mówiło się o mnie. Umówmy się jednak: gwiazdą to ja nie jestem. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdy kibice podchodzą do mnie, proszą o autograf, czy zdjęcie, ale nie jest to aż tak częste.

    - Nie jesteś gwiazdą, a może... nie jesteś jeszcze gwiazdą?

    - Każdy piłkarz marzy o tym, by był uważany za wielką gwiazdę, ale do tego potrzebne są ogromne umiejętności, a także gra w dużym klubie. Ja nie czuję się gwiazdą, ale gdybym nią został, z pewnością pozostałbym sobą, nie miałbym zadartego nosa. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że tak by było.

    - Twój ojciec Wojciech, w przeszłości m.in. trener juniorów Cracovii, ma za sobą karierę piłkarską. Czujesz, że swoją dotychczasową pozycję w piłce zawdzięczasz także jemu?

    - Na pewno tak. Może gdy byłem nastolatkiem tak nie myślałem, często kłóciłem się  z tatą, ale z czasem doceniłem jego doświadczenie piłkarskie. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że fakt tego, że mam ojca, który grał kiedyś w piłkę bardzo mi pomógł. Wiedział od środka, jak wygląda życie piłkarza, dużo mi podpowiadał, zresztą robi to nieustannie do dziś.

    - I nie buntujesz się? Nie mówisz: "Tato, ja  już gram w lidze holenderskiej, w reprezentacji Polski"?

    - Absolutnie nie. Mój tata zna się na piłce, nawet jeśli nie grał w reprezentacji, czy w zagranicznej lidze. Nie wywyższam się, za to nieraz oglądamy razem mecze, w których występowałem, czy akcje, które przeprowadziłem. Słucham uważnie jego rad, choć oczywiście nie ze wszystkimi się zgadzam. Czasami trzeba mieć swoje zdanie (śmiech).

    - A słuchasz również uwag swoich kobiet? Mamy, siostry, dziewczyny?

    - Powiem tak: mama kiedyś nie znała się na piłce, teraz jest już z tym lepiej, ale i tak stara się nie udzielać mi rad. Z moją dziewczyną jest podobnie - kiedyś nie miała o tym pojęcia, trochę się nauczyła, ale średnio jej to wychodzi. Siostrze również. Nie znają się na piłce. No bo jak? Kobiety mają radzić mężczyznom jak grać w piłkę (śmiech)?

    - Teraz niejedna fanka Cracovii - czytając Twoje słowa - może się na Ciebie porządnie obrazić..

    - No właśnie (śmiech). Ale mam nadzieję, że wszystkie kobiety wyczuły w moich słowach to, że żartowałem. Oczywiście są takie, które świetnie znają się na piłce.

    - Jakie cele stawiasz sobie w dalszej części swojej kariery? Co chciałbyś jeszcze osiągnąć?

    - Do końca wciąż nie wiem. Bardzo żałuję tego, że nie dostałem szansy w Wolfsburgu, nawet pięciu minut. Jestem ciekaw, jak wyglądałbym w lidze niemieckiej na tle innych zawodników. Trening wszystkiego nie odzwierciedlał. Ja tymczasem jako bodaj jedyny nie dostałem szansy. Zupełnie inaczej czułbym się, gdybym wystąpił, ale zagrał słabo. Ciężko jednak mówić o tym, że się nie nadawałem, jeśli nawet na minutę nie wybiegłem na boisko. A wracając do pytania: gdy jest się młodym, marzy się o grze w Realu, Barcelonie, czy Manchesterze. W miarę upływu czasu rzeczywistość wiele weryfikuje. Oczywiście, gdybym miał kiedyś okazję grać w Realu, to zrobiłbym wszystko, by tak było. Póki co, nie nadaję się jednak do takich drużyn. Na razie jestem w Zwolle, chcę grać regularnie i z dnia na dzień stawać się lepszym piłkarzem. Liczę też, że tymi występami będę zasługiwał na powołania do reprezentacji Polski.

    - Kiedyś mówiłeś, że marzysz o grze w lidze hiszpańskiej. Podtrzymujesz te słowa?

    - Nic się nie zmieniło. Obecnie jestem w Holandii, w której liga jest trochę podobna do tej hiszpańskiej. Wciąż jednak uważam, że Primera Division jest najlepsza pod względem techniki. Chciałbym spróbować w niej swych sił i mam nadzieję, że kiedyś będzie mi to dane.

    - Kiedy kibice Cracovii spotkają Cię ponownie na stadionie przy ulicy Kałuży? Może na Treningu Noworocznym?

    - W ubiegłym sezonie byłem na Treningu, w tym roku chyba jednak nie będzie to możliwe. Mam jednak nadzieję, że pojawię się na meczu Cracovii jeszcze w tym sezonie. Liga holenderska kończy rozgrywki wcześniej od polskiej, więc z pewnością wykorzystam ten fakt, by przyjechać na spotkanie „Pasów".

    - Ci kibice, którzy już teraz szukają kontaktu z Tobą mają tę możliwość w Internecie. Należysz do grona piłkarzy, którzy aktywnie udzielają się na portalach społecznościowych. Twoim konikiem jest Twitter...

    - Zawsze byłem wielkim fanem tego typu nowinek. Któregoś dnia znajomy namówił mnie na Twittera, nauczyłem się nim obsługiwać i zacząłem go używać. Konto na Twiterze może mieć każdy, przez co niektóre „twity" są niebezpieczne, o czym przekonałem się całkiem niedawno. Ja jednak lubię takie rzeczy i fajnie, że można się w ten sposób kontaktować z ludźmi. Niekoniecznie w temacie piłki nożnej. Na pewno nie mam zamiaru usuwać mojego konta (śmiech).

    - Zakończmy tę rozmowę akcentem Cracovii. Na co stać "Pasy" w tym sezonie?

    - Chciałbym przede wszystkim, by Cracovia znalazła się w pierwszej ósemce, by pierwszy raz od dłuższego czasu nie było nerwów związanych z utrzymaniem. A później myślę, że chłopaki dobrze powalczą i że coś z tego będzie. Nie chcę mówić, że będą grać o Mistrza, ale na pewno stać ich na wiele.

    - Kto wie, może w przyszłości będzie Ci dane zmierzyć się przeciwko "Pasom"?

    - Wolałbym zagrać ponownie dla Cracovii, niż przeciwko niej. Gra w "Pasach" w europejskich pucharach, a zwłaszcza w Lidze Mistrzów byłaby czymś świetnym. Zobaczymy, jak ułoży się moja kariera piłkarska. Natomiast wiem jedno: nigdy nie mów nigdy!

    Rozmawiał Dariusz Guzik

    Rozmowa została przeprowadzona 21 listopada 2013 roku.

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ