Andrzej Niedzielan: Jeden za drugiego pójdzie w ogień

    16.07.2011
    Andrzej Niedzielan: Jeden za drugiego pójdzie w ogień
    - Saidi (Ntibazonkiza – przyp.) został ewidentnie uderzony z pięści w brzuch przez jednego z graczy CSKA. Skulił się, zauważyłem to i automatycznie zareagowałem. Koledze działa się krzywda i nie było czasu na zastanawianie się. Jesteśmy jedną drużyną i stanowimy zespół – zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeden za drugiego pójdzie w ogień - opisuje sytuację z osiemdziesiątej pierwszej minuty sparingu z CSKA Sofia (1:2) napastnik Cracovii i strzelec bramki, Andrzej Niedzielan.

    - Saidi (Ntibazonkiza - przyp.) został ewidentnie uderzony z pięści w brzuch przez jednego z graczy CSKA. Skulił się, zauważyłem to i automatycznie zareagowałem. Koledze działa się krzywda i nie było czasu na zastanawianie się. Jesteśmy jedną drużyną i stanowimy zespół - zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeden za drugiego pójdzie w ogień - opisuje sytuację z osiemdziesiątej minuty sparingu z CSKA Sofia (1:2) napastnik Cracovii i strzelec bramki, Andrzej Niedzielan. Sparing zakończył się dziesięć minut przed czasem.

    - Zaliczyłeś pierwszy występ w barwach Cracovii i trzeba przyznać, że chyba długo go nie zapomnisz...

    - Pewnie mówisz o osiemdziesiątej minucie. Takie są mecze sparingowe. Zawsze będę bronił kolegów ze swojej drużyny. Jeżeli któremuś dzieje się krzywda w taki lub inny sposób, to reaguję na to.

    - Co wydarzyło się w tej feralnej minucie?

    - Saidi (Ntibazonkiza - przyp.) został ewidentnie uderzony z pięści w brzuch przez jednego z graczy CSKA. Skulił się, zauważyłem to i automatycznie zareagowałem. Koledze działa się krzywda i nie było czasu na zastanawianie się. Jesteśmy jedną drużyną i stanowimy zespół - zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeden za drugiego pójdzie w ogień.

    - Kontynuuj.

    - Podbiegłem do tego zawodnika, który uderzył Saidiego, a że mam sporo siły to złapałem go mocno i odciągnąłem. Chciałem by zrozumiał, że nie powinien był się tak zachowywać. Zaraz doskoczyli pozostali piłkarze obu drużyn. Dobrze, że dobiegli również nasi zawodnicy, bo to pokazuje, że wszyscy trzymamy się razem i jesteśmy jedną drużyną. Fajnie, że nic złego się nie stało, nikt nikogo nie uderzył - oczywiście poza ciosem, który otrzymał Saidi - i szkoda, że ten mecz skończył się przedwcześnie. Bułgarzy obrazili się, albo przestraszyli i uciekli do szatni. My chcieliśmy kontynuować grę. Trudno.

    - Przykre jest to, że w tej sytuacji kompletnie nie zareagował sędzia główny tego spotkania...

    - Sędziowie przy tego typu meczach popełniają jeden podstawowy błąd: nie są konsekwentni. Za każdy brutalny faul powinni karać kartkami. Tego nie było. Co prawda, są to mecze towarzyskie, ale czasami gra się w nich twardziej niż w lidze. Sędziowie rządzą na boisku i powinni szybciej reagować na daną sytuację. Jedna czerwona kartka, druga i takiej sytuacji by nie było.

    - W przeciwnym razie na boisku króluje bezprawie...

    - Piłka to męska gra. Najważniejsze, że nikt nikogo nie uderzył - poza ciosem, który Saidi otrzymał w brzuch. My jesteśmy silną grupą, więc myślę, że jakbyśmy tak zaczęli używać argumentów typu pięści, to źle by się to skończyło. Dzięki Bogu tego nie było. Może to nie był mecz o punkty, ale w każdym spotkaniu gra się o zwycięstwo. Są emocje, a gdy dochodzi do spotkania dwóch narodów o gorących temperamentach, to tak to zazwyczaj wygląda. Całe szczęście, że nie doszło do tzw. „mordobicia" i że wszyscy opanowali się w miarę szybko.

    - Zostawmy ten temat, bo w 63. minucie zdobyłeś swojego pierwszego gola w barwach Cracovii...

    - Zgadza się. Cieszę się z tego trafienia i oby tak dalej. To były moje pierwsze minuty gry z chłopakami, więc jeszcze brakuje nam nieco zgrania, ale przed nami wciąż dwa długie tygodnie. Ja z reguły szybko wkomponowuję się w zespół i staram się robić wszystko, żeby było dobrze i żeby dać z siebie jak najwięcej.

    - Jak ocenisz waszą grę w spotkaniu z CSKA Sofia?

    - Nie można odmówić nam zaangażowania i walki. Trafiliśmy na bardzo dobrą drużynę i tego nie ma co ukrywać. Bułgarzy byli bardzo dobrze zaawansowani technicznie, grali piłką, ale my nie chcieliśmy odstawać. Myślę, że aż takiej dużej różnicy nie było. CSKA to klasowy zespół, my też chcemy takim być. Szkoda, że przegraliśmy, bo człowiek ma taki charakter, że chce zawsze wygrywać - nawet w małej gierce na treningu. Jedno pocieszenie jest takie, że był to tylko mecz towarzyski, a przeważnie jest tak, że gdy przegrywa się sparingi, to potem w lidze jest dobrze. Mam nadzieję, że tak będzie w naszym przypadku.

    - Kibice Cracovii wiele obiecują sobie po twoim przyjściu do drużyny. Golem strzelonym Bułgarom tylko zaostrzyłeś ich apetyty..

    - Kibice muszą wymagać i będą to robić. Ja się tego nie boję. Wychodzę na boisko po to, by dawać z siebie wszystko i z myślą o tym, by wygrać mecz. Nic innego mnie nie interesuje. Chcę pomóc drużynie w walce o punkty i w odniesieniu zwycięstw. Mam nadzieję, że przy okazji będę skuteczny. Siła tkwi jednak w drużynie - piłka to nie jest sport indywidualny. Wierzę, że będziemy mocni w lidze, że pójdziemy jeden za drugim i że nasza praca przyniesie efekty.

    Rozmawiał Dariusz Guzik