Andrzej Niedzielan: Pozwoliliśmy Koronie na dobry start

- Korona zaczęła ten sezon rewelacyjnie - to my tak naprawdę pozwoliliśmy im dobrze wystartować, przegrywając frajersko u siebie. Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo ich uskrzydliło i dało im wiarę we własne umiejętności - mówi o najbliższym rywalu Pasów napastnik Cracovii.
- Jedziecie w ten
weekend na mecz do Twojego poprzedniego klubu, Korony. Jak wspominasz swój
pobyt w Kielcach?
- Wspominam bardzo
dobrze, rozeszliśmy się z Koroną w dobrych nastrojach. Fajnie, że w
sobotę jedziemy na mecz właśnie tam, bo zawsze jest miło wracać do miejsca, w
którym się spędziło trochę czasu. Nie mam pojęcia jak przyjmą mnie kibice, ale przez
rok grając w Kielcach trochę zdrowia na boisku zostawiłem, więc myślę, że
kibice to szanują.
- W zeszłym sezonie,
grając w Koronie, można powiedzieć, że byłeś nawet trochę zdziwiony tym, jak
dobrze szło Wam w pierwszej części sezonu.
- To prawda, bo wszystko
nam się układało - byliśmy skuteczni, a przy tym mieliśmy sporo szczęścia.
Graliśmy tez momentami to, co teraz pokazuje Korona - ofensywny, radosny
futbol, gra do przodu bez żadnych kompromisów i bez respektu dla rywala. W ten
sposób wtedy wygrywaliśmy mecze i tym samym sposobem Korona wygrywa w obecnym
sezonie.
- Czy runda jesienna
sezonu 2010/11 była Twoją najlepszą w karierze?
- Chyba nie, choć była
na pewno dobra. Najlepszą rundę w karierze miałem raczej w Górniku Zabrze.
Faktem jest jednak, że tamta jesień w Koronie była rewelacyjna - zarówno dla
mnie, jak i dla wszystkich chłopaków w drużynie. Graliśmy wtedy super, z
polotem, byliśmy wszyscy w dobrej formie, a do tego mieliśmy wyniki i to
sprawiało nam wszystkim przyjemność.
- Wtedy w Koronie Twoi
koledzy potrafili umiejętnie wykorzystać Twoje atuty - na brak dobrych podań
nie mogłeś narzekać.
- No tak, zdarzało się,
że po prostu dośrodkowanie trafiało mnie w głowę (śmiech), a piłki, jakie
dostawałem od mojego przyjaciela, Ediego, były znakomite. On zawsze mówił mi
przed meczem - stój i czekaj, a ja na pewno jedną, czy dwie piłki Ci zagram,
będziesz musiał tylko strzelić. Tak właśnie było bardzo często.
- Czy to nie jest
zaskoczenie, że po stracie dwóch tak ofensywnych i dobrze rozumiejących się na
boisku zawodników, jak Ty i Edi, Korona wciąż spisuje się rewelacyjnie? Przed
sezonem nie brakowało opinii, że to będzie pierwszy kandydat do spadku.
- Widać po tym, że
wszystkie te opinie „fachowców" można między bajki włożyć. Korona zaczęła ten
sezon rewelacyjnie - to my tak naprawdę pozwoliliśmy im dobrze wystartować,
przegrywając „frajersko" u siebie. Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo ich
uskrzydliło i dało im wiarę we własne umiejętności. Myślę, że nasze odejście z
Korony - mówię o Edim i o mnie - niczego w postawie Korony nie zmieniło. Ta
drużyna dalej gra bardzo dobrze, agresywnie, bezkompromisowo idąc do przodu.
Efekty punktowe takiej gry też są podobne.
- A co było powodem
słabej rundy wiosennej Korony w minionym sezonie?
- To byłaby dłuższa
opowieść, ale nieco ją skracając: powiedziałbym, że wszyscy za bardzo
uwierzyli, że możemy na koniec roku być na pudle. Balon został nadmuchany,
oczekiwania były wielkie, jednak nie zrobiono zbyt wiele w tym kierunku, aby
chociaż wzmocnić jeszcze trochę tą drużynę. W efekcie okazało się, że nie
potrafiliśmy powtórzyć dobrej rundy, wiosna w naszym wykonaniu była bardzo
słaba.
- Do meczu w Kielcach
nie przystępujecie w roli faworyta. Myślisz, że Korona może Was zlekceważyć?
- Myślę,
że podejdą do tego spotkania w ten sam sposób, jak do każdego innego meczu. Oni
są bardzo mocno naładowani energią przez trenera Ojrzyńskiego i nie wierzę,
żeby nas zlekceważyli. Choć nie ulega kwestii, że na pewno są zdecydowanym
faworytem tego meczu. To może być jednak nasz atut: na to, że zdobędziemy
punkty w Kielcach nikt, poza naszymi kibicami, nie liczy, więc nie ma presji.
Ja mam jednak dobre przeczucie i myślę, że przywieziemy z tego wyjazdu jakieś
punkty. Oczywiście, jeśli nie przeciwstawimy im takiej walki i determinacji,
jaką oni prezentują, to z pewnością tam przegramy. Wierzę jednak, że umiemy dać
z siebie tyle samo zaangażowania, co oni. Patrząc na potencjał obydwu drużyn - uważam,
że jest on porównywalny. Korona nie jest przecież najlepszą technicznie drużyną
polskiej ligi i nie gra też najładniejszej piłki w Polsce. Na pewno mamy szansę
powalczyć z nimi o korzystny rezultat.