Barcelona, Węgry, rekordy i mistrzostwa - w urodziny Cracovii wspominamy zagranicznych poprzedników Luki Elsnera

Luka Elsner jest 102. trenerem Cracovii jej 119-letniej już historii, jednocześnie pierwszym zagranicznym od ponad 60 lat. W urodziny Najstarszego Klubu Sportowego w Polsce wspominamy poprzedników Słoweńca na tym stanowisku, bo każda z tych postaci zapisała się na swój sposób w historii Pasów.
Angielski początek
Będąc bardzo aptekarskim należy wspomnieć również o Jurim Szatałowie. Legitymujący się zagranicznym paszportem trener, ale mówiący po polsku, posiadający polskie obywatelstwo i znający bardzo dobrze realia polskiej piłki, bo do naszego kraju trafił w 1992 roku jeszcze jako zawodnik, prowadził Pasy przez rok między 2010 i 2011 rokiem. Kibice z pewnością zapamiętali go szczególnie dzięki heroicznej walce o utrzymanie w sezonie 10/11, gdzie w trakcie rundy wiosennej Cracovia grała świetną piłkę i mimo że po jesieni mało kto dawał jej szanse na uratowanie ligi, to udało jej się tego dokonać w bardzo dobrym stylu. Poniekąd dzięki niemu Mateusz Klich zapracował na transfer do VfL Wolfsburg, zaczynając swoją bogatą europejską karierę. To był ostatni jak do tej pory zagraniczny trener Pasów, chociaż wiele osób traktowało go już bardziej jak rodaka, właśnie ze względu na czas spędzony w Polsce.
Pierwszym pełnoprawnym trenerem Cracovii był jednak właśnie obcokrajowiec, Wiliam Calder. Do Krakowa trafił w 1908 roku jako nauczyciel angielskiego, który jako pasjonat sportu szybko znalazł drogę do pasiastej drużyny, równie sprawnie zostając grającym trenerem. Na pewno pomogły w tym opowieści o Londynie i tamtejszym futbolu, którymi Anglik bardzo chętnie się dzielił. Po trzech latach przeniósł się do Warszawy, pozostając przy sporcie, a po latach bardzo pozytywnie wspominał swój czas spędzony w Polsce. Po sobie zostawił jednak być może coś ważniejszego niż wyniki na boisku, bo to właśnie on we współpracy z Wacławem Wojakowskim i Józefem Lustgartenem opracował herb Cracovii, który z dumą nosimy na piersi do dzisiaj.
Kilkanaście lat później na tym stanowisku pojawił się jego rodak, George Kimpton, który pracował przy Kałuży bardzo krótko, a później na tyle rozwinął swoją karierę, że w trakcie mistrzostw świata w 1934 roku był selekcjonerem reprezentacji Francji.
Do Barcelony z Cracovii, z Barcelony do Cracovii
Węgry, FC Barcelona i Cracovia – trzy miejsca, które na pozór trudno połączyć w jednym zdaniu, ale można to zrobić dzięki osobom Imre Pozsonyi`ego i Ferenca Plattkó. Obaj reprezentowali kataloński albo przed rozpoczęciem pracy w Pasach, jak Plattkó, albo trafili do niej już po opuszczenia Krakowa, jak Pozsonyi. Węgierskie szlaki przy Kałuży na początku lat 20-tych przecierał właśnie Pozsonyi i zrobił to w sposób absolutnie epokowy, bo to on poprowadził Pasy do wygrania pierwszych w historii Mistrzostw Polski, nie przegrywając w sezonie 1921 żadnego z rozegranych meczów. Zapisał się zresztą w historii całej polskiej piłki, w roli trenera Polaków pracując przy pierwszym meczu międzypaństwowym naszej reprezentacji, w grudniu tego samego roku, a sam szkoleniowiec miał duży wpływ na to, że ten mecz odbył się przeciwko Węgrom, wykorzystując swoje kontakty w kraju. Podobnie było w przypadku Cracovii, która miała okazje zagrać przeciwko czołowym drużynom z Budapesztu, a jej mecze z tamtejszymi klubami potrafiły przyciągnąć na trybuny więcej kibiców, niż na wspomniane starcie między reprezentacjami.
Pozsonyi łączył twardy styl oparty na zespołowości i przygotowaniu fizycznym, z kreatywnością w przekazywaniu zawiłości taktycznych. - Pozsonyi położył nacisk na kondycję fizyczną i na taktykę. Mówiono, że „Cracovię postawił na kółkach”, bo kazał nam biegać wkoło boiska […] Był znakomitym gimnastykiem i teoretykiem, znawcą stylu szkockiego, którego zawiłość umiał bardzo przystępnie tłumaczyć. Robił to nie na boisku, lecz w kawiarni Bizanca. Maczając palce w piwie wykreślał nam na blacie stolika pozycje zawodników i wyjaśniał, jak w danej pozycji należy zagrać, jak się ustawić, jak uwolnić od przeciwnika itp. Była to wspaniała szkoła taktyki – wspominał pracę z Węgrem Stanisław Mielech. W kolejnym sezonie Cracovii Pozsonyi`ego nie udało się obronić mistrzostwa, dodatkowo zaczęły pojawiać się pewne problemy wewnątrz drużyny i całego, już wtedy bardzo specyficznego, krakowskiego środowiska, w efekcie zakończył on pracę w Krakowie i trafił do Barcelony, gdzie najpierw był asystentem, a następnie pierwszym trenerem. Do Cracovii urazu jednak absolutnie nie miał, wręcz przeciwnie, bo znów dzięki jego zabiegom drużyna mogła udać się na ciekawy wyjazd, tym razem tournée po Hiszpanii. W 2022 roku w Budapeszcie odsłonięto tablicę pamiątkową upamiętniającą dokonania Węgra, a na uroczystości obecna była klubowa delegacja Cracovii.
W trakcie tournée po Hiszpanii przeplotły się z kolei drogi Cracovii i Ferenca Plattkó, który mierzył się wtedy z piłkarzami Pasów na boisku, a kilkanaście lat później poprowadził ich z ławki trenerskiej. W międzyczasie jako piłkarz zdobył z Barceloną kilka trofeów, prowadził też Dumę Katalonii jako szkoleniowiec. W Cracovii pracował tylko kilka miesięcy, ale z jednego z jego treningów zachowała się spora galeria zdjęć dostępna obecnie w Narodowym Archiwum Cyfrowym.
Austriacki hat-trick
Między 1929 a 1935 rokiem Austria rządziła na ławce trenerskiej Pasów, bo właśnie z tego kraju było trzech kolejnych szkoleniowców, zapisujących ważne karty w historii klubu. Pierwszy z nich, Viktor Hierländer, swój premierowy mecz Cracovii poprowadził jako 28-latek, nikt młodszy nie zrobił tego do dzisiaj. Hierländer jednak nie tylko został w formie statystycznej, ale w 1930 roku jako trener poprowadził Cracovię do mistrzostwa Polski, wprowadzając styl, który dzisiaj nazwany byłby „reaktywnym”, bo polegającym na szczelnej obronie i wyprowadzaniu szybkich ataków po przejęciu piłki. Początkowo działał on głównie w meczach wyjazdowych, a kiedy w rundzie rewanżowej przyszło też regularne punktowanie przy Kałuży, to w drodze po tytuł nikt już zespołu Austriaka nie mógł zatrzymać.
W piłce jednak bywa tak, że jak szybko wchodzi się na szczyt, tak szybko się z niego spada. W kolejnym sezonie rywale rozgryźli taktykę Hierländera, przez co drużyną włączyła się do walki o utrzymanie, a prezes Edward Cetnarowski zdecydował się odsunąć trenera, zastępując go rodakiem, Gerhardem Fleischmannem. Ten już 3 dni po rozpoczęciu pracy zaliczył derbową wygraną 3:0, by finalnie na finiszu skutecznie pomóc drużynie, która przez większość sezonu skutecznie radziła sobie bez trenera, by dowieźć prowadzenie w lidze i w 1932 roku sięgnąć po kolejny tytuł. Po nim przyszedł Alois Pulpittel i choć on złotego medalu nie zdobył, to jest współautorem nie pobitego do dzisiaj rekordu meczów z rzędu wygranych przy Kałuży w krajowej elicie. Pasy za jego kadencji w 1934 roku zaliczyły 8 wygranych meczów z rzędu (choć Pulpittel był oficjalnie trenerem w 5 z nich), co 13 lat później udało się wyrównać tylko drużynie Józefa Kubińskiego.
Szkocki Czech
Trzy podejścia do Cracovii miał František Koželuh, jednocześnie pierwszy „zawodowy” trener, pobierający pensję za swoją pracę. Czech pracował w Cracovii najpierw w latach 1911-1912, a następnie w 1924 i 1926 roku. Mimo czeskiego paszportu, sam kreował się bardziej na przybysza ze Szkocji. - Czech František Koželuh to jedna z najbardziej oryginalnych postaci jakie w mojej piłkarskiej karierze spotkałem. Kożeluh, uczeń Szkota Maddena, który trenował Slavię, ubierał się w szkockie kraty, palił małą angielską fajeczkę, słowem pozował na Szkota. Naukę prowadził sposobem praktycznym, każde zagranie umiał pokazać na boisku. Był wspaniałym zawodnikiem w sile wieku. Nie bawił się w teorie. Uczył głównie techniki i można powiedzieć, że dopiero on nauczył Kraków poprawnie kopać piłkę – pisał Mielech, mający okazję trenować i grać także u charyzmatycznego Czecha. Koželuh zbudował też fundament pod wszystkim dobrze znaną obecnie „krakowską piłkę”, bo właśnie stylem swoich szkockich idoli, promował grę zespołową, opartą na podaniach, irytowali go z kolei zawodnicy wdający się w dryblingi i holujący piłkę. Zawodnicy kupowali to w stu procentach, widząc efekty pracy, chociaż Czech nie był najłatwiejszym trenerem do współpracy, bo rękę miał bardzo twardą. Do legendy przeszły jego sentencje kierowane do zawodników zza linii bocznej, tak jak do zawodników nie wybiegających do podań, którym krzyczał, że „mają się ruszać, a nie stać jak niedojna krowa”. Mocno pilnował też swoich zawodników w trakcie wyjazdów, tak jak we Lwowie, kiedy tym zachciało się piwa, to co prawda pozwolił je zamówić, ale tylko po to, by w każdym z kufli zamoczyć swój palec, pokazując zawodnikom, żeby częściej na takie pomysły przed meczami nie wpadali. Być może z tych względów jego małym pupilkiem był Józef Kałuża, który nauki Koželuha chłonął bardzo sprawnie.
Karelów dwóch
Krótką, lecz bardzo efektowną w skutkach, historię w Krakowie Karel Průha, który Pasy trenował tylko przez kilka miesięcy w 1948. Robił to jednak na tyle dobrze, że drużyna krążyła od zwycięstwa do zwycięstwa, notując rekordową serię 7 kolejnych wygranych, co wyrównać była w stanie dopiero drużyna Michała Probierza na przełomie 2018 i 2019 roku. Seria ta była zresztą zarazem jego pożegnaniem, bo Průha po wygranej 7:0 nad Widzewem Łódź niespodziewanie odszedł z klubu. Andrzej Gowarzewski w jednej ze swoich książek znalazł prawdopodobny powód opuszczenia klubu. Mianowicie w Krakowie pojawiła się żona „Karlika”, która, delikatnie mówiąc, nie była fanką tego, jak Czech korzystał z życia w królewskim mieście, w efekcie błyskawicznie ściągając męża z powrotem do domu. Sezon dokończył Stanisław Malczyk i doprowadził Pasy do tytułu, jak na razie ostatniego w naszej historii.
Niespełna dekadę później przy Kałuży pojawił się jego imiennik, Karel Finek, któremu bardzo spodobał się Kraków jako miasto, bo do Cracovii miał dwa podejścia, trenował także Wisłę i Garbarnię. Potężnej postury były bramkarz dzięki prawie 2 metrom wzrostu i równie słusznej wadze w czasie gry we Francji dorobił się ksywki „King-Kong”. Sam mocno zbudowany nie odpuszczał też piłkarzom, nawet wiedząc, że przychodzi oni trenować po wcześniejszej zmianie w „zwykłej” pracy. Mieczysław Kolasa, mistrz z 1948 roku, wspominał w wywiadach dla MZPN i portalu LoveKraków o małej wyrozumiałości trenera. - Przypominam sobie, jak kiedyś zaordynował ćwiczenia techniczne. Zżymał się i krzyczał, że kopiemy jak stare baby. A nam najnormalniej brakowało sił, bo i skąd je mieliśmy mieć? […] Innym razem trenowaliśmy strzały na bramkę. Jak ktoś nie trafił, to musiał iść po piłkę i za karę zrobić rundę wokół boiska. To było głupie. Jakbym zamiast biegać, ćwiczył częściej technikę, to bym więcej skorzystał. Potem piłkarze się bali i kopali lżej, żeby trafić i nie mieć kary – przedstawiał treningowe taktyki Finka. Metody treningowe przyniosły skutek w drugim sezonie jego pracy, kiedy doprowadził Pasy do powrotu do krajowej elity, sam jednak poprowadził w niej Cracovię dopiero po swoim powrocie do klubu kilka lat później.
Zdobyte trofea, rekordowe serie zwycięstw i mnóstwo momentów na stałe zapisanych w historii Cracovii – to dorobek dotychczasowych zagranicznych trenerów pracujących przy Kałuży. Luka Elsner budowę swojego rozpocznie już 16 czerwca. Wy też nie możecie się doczekać, prawda?
Zagraniczni trenerzy w historii Cracovii:
1. William Calder (Anglia, 1908-1911)
2. František Koželuh (Czechy, 1911-1912 / 1924 / 1926)
3. Imre Pozsonyi (Węgry, 1921-1923)
4. George Kimpton (Anglia, 1923)
5. Viktor Hierländer (Austria, 1929-1931)
6. Gerhard Fleischmann (Austria, 1932-1933)
7. Alois Pulpittel (Austria, 1934-1935)
8. Ferenc Plattkó (Węgry, 1938)
9. Karel Průha (Czechy, 1948)
10. Karel Finek (Czechy, 1956-1957 / 1961)
11. Jurij Szatałow (Ukraina, 2010-2011) *posiadał polskie obywatelstwo
12. Luka Elsner (Słowenia, 2025- )