Bartłomiej Dudzic: Byliśmy głodni gry

  • Wywiady
14.08.2012
Bartłomiej Dudzic: Byliśmy głodni gry
- Wiadomo, że chcieliśmy już grać – tak jak wszyscy inni. Byliśmy przygotowani i głodni gry, co było po nas widać w każdym treningu. Złożyło się jednak tak, że musieliśmy grać sparingi, ale w sobotę graliśmy w Pucharze i chyba fajnie to już wyglądało – mówi napastnik Pasów.

- Wiadomo, że chcieliśmy już grać - tak jak wszyscy inni. Byliśmy przygotowani i głodni gry, co było po nas widać w każdym treningu. Złożyło się jednak tak, że musieliśmy grać sparingi, ale w sobotę graliśmy w Pucharze i chyba fajnie to już wyglądało - mówi napastnik Pasów.

- Martwiłeś się, żeby forma ze sparingów przeszła na mecze o stawkę. Pierwszy mecz o stawkę za Wami, a Dudzic jak strzelał, tak strzela.
- Mam nadzieję, że tak już będzie na stałe. Liczę na to, że utrzymam dobrą formę w kolejnym meczu z GKS-em Katowice i w następnych spotkaniach ligowych.

- W trzech meczach sparingowych asystował Ci „Dado" Boljević i ta sama sytuacja powtórzyła się w Bydgoszczy. Czy tak samo dobrze, jak z „Władkiem" rozumiesz się też z innymi kolegami?
- Myślę, że tak samo świetnie rozumiemy się z innymi: z „Budzikiem", z „Danim", z Sebkiem Stebleckim. Gramy teraz kombinacyjną grę, blisko siebie, potrafimy na niewielkiej powierzchni rozegrać parę piłek i akurat z ustawienia wynika, że „Dado" jest najbliżej mnie i tak się złożyło, że najwięcej piłek zagrywa mi właśnie on. Ale Krzysiek Danielewicz też raz mi asystował, tak samo „Budzik". Sądzę, że wielu będziemy mieli rozgrywających i wielu asystentów w tym sezonie, ale to nieistotne. Ważne, żebyśmy wygrywali i pięli się w górę tabeli.

- Spadł Wam kamień z serca, że w końcu zaczęliście grać o stawkę? Dotąd inne drużyny grały ligę, a Wy tylko sparingi.
- Wiadomo, że chcieliśmy już grać - tak jak wszyscy inni. Byliśmy przygotowani i „głodni gry", co było po nas widać w każdym treningu. Złożyło się jednak tak, że musieliśmy grać sparingi, ale w sobotę graliśmy w Pucharze i chyba fajnie to już wyglądało.

- Dla tych, którzy widzieli Was w Gniewinie gra, jaką zaprezentowaliście w Bydgoszczy nie była zaskoczeniem, ale kibice Cracovii, którzy nie mieli możliwości obserwować Was podczas zgrupowania teraz przyznają zgodnie, że nie poznają Cracovii. Wasza gra zmieniła się przecież diametralnie - oczywiście na plus.
- To na pewno. Ta nasza gra wcześniej nie wyglądała, tak, jak kibice tego oczekiwali. Teraz mamy nową jakość, mamy swój styli będziemy dążyć do tego, żeby grać jeszcze lepiej.

- Wasze zwycięstwo w meczu z Zawiszą ma podwójne znaczneie, biorąc pod uwagę fakt, że w zgodnej opinii komentatorów bydgoszczanie będą Waszym głównym rywalem w walce o awans.
- Rywali mamy siedemnastu, więc myślę, że każdy mecz będzie trudny. To, że graliśmy z Zawiszą ma znaczenie drugorzędne, choć trzeba przyznać, że w Bydgoszczy mają mocną ekipę i pewnie będą walczyć o awans. My jednak na to nie patrzymy - patrzymy tylko na siebie.

- Teraz w lidze czeka Was pojedynek z GKS-em Katowice, do którego byłeś w przeszłości wypożyczony. Moim zdaniem właśnie po powrocie z Katowic wiele zyskałeś, ale dotąd nie mogłeś zademonstrować tego w meczach ligowych - żaden trener nie potrafił wykorzystać w Cracovii Twojego potencjału. Jak wspominasz czas spędzony na Górnym Śląsku?
- Pobyt w Katowicach na pewno wspominam bardzo mile. Była to półroczna „odskocznia", bo wcześniej nie miałem możliwości grać w Cracovii - trener Lenczyk nie widział mnie w składzie. Trafiłem na wypożyczenie do Katowic i ten klub na pewno dużo mi dał.

- Teraz zagracie w czternaście dni pięć ligowych spotkań. Nie obawiacie się tego natłoku meczów?
- Nie, można się tylko cieszyć z tego, że będziemy teraz grać! Chciałoby się grać cały czas systemem środa-sobota, tak jak grają zespoły na zachodzie Europy. Po to się trenuje, żeby grać i częste mecze są bardzo fajne. Nie chce mi się wierzyć, że są w Polsce piłkarze, którzy wolą trenować, niż grać. To jest być może największa bolączka polskiej piłki, że trenujemy dużo, mamy duże przestoje, a ligę zaczynamy później i gramy raz w tygodniu. Potem te drużyny, które grają co trzy-cztery dni spotykają się w pucharach z polskimi zespołami i efekt jest wszystkim znany.

- Mówisz: środa-sobota, ale to jest środa-sobota w pierwszej lidze, a nie w Ekstraklasie. Zawisza, zwłaszcza w drugiej połowie, pokazał Wam jak to będzie wyglądać. Ty i Sławek Szeliga najmocniej ucierpieliście w starciach z rywalami.
- Zdajemy sobie sprawę, że tak będzie wyglądała ta pierwsza liga. Zawisza przez kilkanaście minut mocno nas przycisnął i jakoś próbował pressingiem poradzić sobie z nami, ale to nam udało się wrócić do tego, co graliśmy na początku meczu. Uspokoiliśmy grą i do końca mieliśmy przewagę.