Bartłomiej Dudzic: Głupia sytuacja, dałem się sprowokować

    23.08.2012
    Bartłomiej Dudzic: Głupia sytuacja, dałem się sprowokować
    - Dość głupia sytuacja, dałem się po prostu sprowokować. W konsekwencji otrzymałem czerwoną kartkę. Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem się tak zachować - Bartłomiej Dudzic opowiada o sytuacji, po której obejrzał "czerwień" w meczu z Okocimskim.

    - Dość głupia sytuacja, dałem się po prostu sprowokować. W konsekwencji otrzymałem czerwoną kartkę. Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem się tak zachować  - Bartłomiej Dudzic opowiada o sytuacji, po której obejrzał "czerwień" w meczu z Okocimskim.

    Wygrana była pewna, kibice czekali już tylko na ostatni gwizdek sędziego. Do czego więc doszło pomiędzy Tobą, a Wojciechem Wojcieszyńskim z drużyny Okocimskiego w ostatniej minucie meczu?

    - Dość głupia sytuacja, dałem się po prostu sprowokować. W konsekwencji otrzymałem czerwoną kartkę. Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem się tak zachować – wystarczyło odejść, a wtedy nie byłoby w ogóle tej całej sprawy.

    Jakie słowa padły podczas tej przepychanki?
    - Wolałbym o tym nie mówić. To, co prywatne i personalne, powinno być rozgrywane poza boiskiem, nie w trakcie meczu.

    Przed Wami kolejny mecz ze Stomilem Olsztyn. Równocześnie walczycie się o awans do Ekstraklasy. Nie szkoda Ci straconej szansy na występy w najbliższych spotkaniach?
    - Oczywiście, że szkoda! W końcu po to się trenuje, aby grać. Jednak tak już jest w piłce: niekiedy dostaje się czerwoną kartkę...

    Czy uważasz decyzję sędziego za właściwą?
    - Wydaje mi się, że sędzia nie do końca widział, co zaszło. Dużo osób się zbiegło, padło zbyt wiele słów. Możliwe, że lekko się pogubił, bo - tak naprawdę - nie zrobiłem nic na tyle poważnego, aby zasłużyć na taką karę. Z drugiej strony, czasu nie cofnę. Przeprosiłem chłopaków z drużyny. Chciałem, żeby usłyszeli to ode mnie.

    Podczas meczu z Piwoszami wyprowadziłeś drużynę na prowadzenie, po bramce zdobytej w 49. minucie. Jak czuje się zawodnik, który zdobywa tak cennego i motywującego dla drużyny gola, a z drugiej strony, spotkanie kończy z czerwoną kartką?
    - Na pewno było mi ciężko, ale jako świadomy zawodnik muszę być przygotowany na sytuacje, które, choć rzadko, to jednak się zdarzają. Mam nadzieję, że będę pauzował jedynie przez dwa mecze. Myślę, że pokazałem, zarówno w sparingach, jak i dziś, że jestem w dobrej formie, a podczas kolejnego spotkania stanę na wysokości zadania, by zdobyć bramki dla drużyny.

    Zarówno pierwsza, jak i druga akcja nie udałaby się bez asysty Edgara Bernhardta. Mecz z Okocimskim był dla niego oficjalnym debiutem w barwach Cracovii. Jak oceniasz jego występ? Czy poza boiskiem, zdążyliście już "złapać" ze sobą kontakt?
    - Edgar jest bardzo otwartą, sympatyczną osobą. Szybko dopasował się do naszego zespołu. Zaliczył naprawdę dobry występ, pokazując, że ma wyczucie prostopadłych piłek, jest dobrze wyszkolony technicznie, co zdążył już pokazać.

    Trener Stawowy powiedział po meczu, że zwycięstwo było potrzebne drużynie przede wszystkim po to, by podnieść ją na duchu po ostatnim remisie z "Gieksą". Czujecie, że nareszcie, po nadrobieniu jednego z dwóch zaległych meczów, zaczyna się poważna gra, o pełną stawkę?
    - Każda wygrana dodaje skrzydeł. Ta była wyjątkowa, tym bardziej, że straciliśmy dwa cenne punkty, remisując z GKS-em. Odczuwalna była taka „sportowa złość”, chcieliśmy za wszelką cenę z Okocimskim zwyciężyć i, w pewnym sensie, zrehabilitować się w oczach kibiców. I to nam się udało.

    Rozmawiała: Marta Krupa