Bartłomiej Dudzic: Mam nadzieję, że w końcu zaskoczę

  • Wywiady
25.08.2011
Bartłomiej Dudzic: Mam nadzieję, że w końcu zaskoczę
- Trzeba zachować spokój, bo minęły dopiero cztery kolejki i nie ma się co podpalać. Myślę, że to „coś” przyjdzie w najbliższym spotkaniu i że zaczniemy punktować. To kwestia wygrania dwóch, trzech meczów i przez to wskoczymy w środek tabeli, a wtedy już będzie spokojnie – uważa Bartłomiej Dudzic, zawodnik o najdłuższym stażu w Cracovii spośród wszystkich obecnych piłkarzy „Pasów”. Już jutro on i jego koledzy powalczą w Lubinie o pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie.

- Trzeba zachować spokój, bo minęły dopiero cztery kolejki i nie ma się co podpalać. Myślę, że to „coś" przyjdzie w najbliższym spotkaniu i że zaczniemy punktować. To kwestia wygrania dwóch, trzech meczów i przez to wskoczymy w środek tabeli, a wtedy już będzie spokojnie - uważa Bartłomiej Dudzic, zawodnik o najdłuższym stażu w Cracovii spośród wszystkich obecnych piłkarzy „Pasów". Już jutro on i jego koledzy powalczą w Lubinie o pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie.

- W czterech kolejkach nowego sezonu T-Mobile Ekstraklasy zdobyliście tylko jeden punkt. Falstart?

- Tak. Teraz jedziemy do Lubina po trzy punkty i to jest nasz priorytet. Wiadomo, zaczęliśmy bardzo źle, bo zdobyliśmy tylko jeden punkt. W meczach z Lechią i Jagiellonią nasza gra nie wyglądała jednak źle. Co z tego, skoro nie zdobywamy punktów. Trzeba jednak zachować spokój, bo minęły dopiero cztery kolejki i nie ma się co podpalać. Myślę, że to „coś" przyjdzie w najbliższym spotkaniu i że zaczniemy punktować. To kwestia wygrania dwóch, trzech meczów i przez to wskoczymy w środek tabeli, a wtedy już będzie spokojnie.

- Mówisz o dwóch, trzech zwycięstwach. Skupmy się na dwóch - jutro zagracie z KGHM Zagłębiem Lubin, które zajmuje trzynaste miejsce w tabeli, a później (po przerwie na reprezentację - przyp.) z ŁKS-em Łódź, który jest czerwoną latarnią rozgrywek. Na pierwszy rzut oka można użyć stwierdzenia „z kim, jak nie z nimi". Z drugiej jednak strony te drużyny mogą mówić dokładnie to samo o was. Zajmujecie przecież piętnastą pozycję...

- Dokładnie. Tym bardziej, że takie Zagłębie to naprawdę dobry zespół. Ta drużyna nie gra złej piłki i ich miejsce w tabeli również jest sporą niespodzianką. Musimy wygrać w Lubinie, a potem z ŁKS-em u siebie. Nie ma innej możliwości. Wtedy uwierzymy w siebie, choć teraz też wierzymy. To nie jest tak, że brakuje nam wiary - już pokazaliśmy, że potrafimy wychodzić nie z takich opresji. Gdy już zdobędziemy kilka punktów, będzie nam się grało dużo lepiej.

- W rundzie wiosennej ubiegłego sezonu byłeś raczej podstawowym zawodnikiem. Nowe rozgrywki również rozpocząłeś w wyjściowym składzie, ale teraz jesteś tylko rezerwowym. Jak czujesz się z tym faktem? Mecz w Białymstoku i to gdy w 74. minucie zmieniłeś Andrzeja Niedzielana pokazał, że trener wciąż chce na ciebie stawiać...

- Faktycznie wiosną grałem regularnie z przodu, z czego bardzo się cieszyłem i starałem się jak tylko mogłem, choć wiem, że pod moim adresem padało wiele krytycznych słów. Nie ma co wracać do tamtego okresu. Najważniejsze, że się utrzymaliśmy, a więc zadanie zostało wykonane. Teraz jest większa konkurencja - doszli Andrzej Niedzielan, Koen van der Biezen. Skrzydłowymi są z kolei Saidi Ntibazonkiza, Alex Suvorov i Alek Visŋakovs, a więc reprezentanci swoich krajów. Jest ciężko, ale walczę i mam nadzieję, że w końcu zaskoczę i będę prezentował się tak jak wcześniej na boku pomocy. Bo wtedy dawałem dużo drużynie.

- No właśnie - zaskoczysz jako napastnik, czy pomocnik?

- Przede wszystkim będę grał tam, gdzie ustawi mnie trener. Lepiej czuję się jednak na skrzydłach, jest tam więcej miejsca i można więcej pokazać. Z przodu nie jest łatwo grać.

- Obserwuję treningi i zauważyłem, że mimo wciąż młodego wieku (23 lata - przyp.), nie boisz się pokrzyczeć na starszych kolegów, doradzić, zmobilizować...

- Przede wszystkim trzeba pomagać sobie i komunikować się na boisku. A tego jest mało. Nie podpowiadamy sobie tak jak powinniśmy. Powinno być głośno, bo to dużo daje. Nie trzeba tyle biegać, gdy kolega krzyknie „lewo", albo „tył". Wtedy zrobi się dwa, trzy kroki, a nie dziesięć.

- Czy twoja aktywność na boisku wiąże się z tym, że jesteś zawodnikiem o najdłuższym stażu w Cracovii?

- (śmiech) Faktycznie jestem najdłużej w „Pasach" ze wszystkich obecnych piłkarzy, więc mogę pozwolić sobie na nieco ostrzejsze krzyki. To są jednak głównie pozytywne podpowiedzi.

- A jak podchodzą do ciebie starsi koledzy? Szanują to, że spośród nich grasz najdłużej w Cracovii?

- Myślę, że nie ma różnicy. Czasami śmieją się z tego, ale pozytywnie. Takim przykładem może być sparing z Piastem Gliwice - nie grali Arek Radomski i Sławek Szeliga, a ktoś musiał założyć opaskę kapitana. Chłopaki zauważyli, że przecież jestem zawodnikiem z największym stażem, więc tak zostałem kapitanem drużyny w tym meczu. Wygraliśmy 2:1.

Rozmawiał Dariusz Guzik