Bartosz Ślusarski: Rehabilitacja idzie do przodu

    14.01.2010
    Bartosz Ślusarski: Rehabilitacja idzie do przodu
    <i>- Mięśnie już się w miarę odbudowały i teraz pracuję nad ich siłą. Noga musi być przecież odpowiednio mocna. Oprócz tego coraz więcej biegam, na razie tylko na bieżni</i> - opowiada o swojej rehabilitacji Bartosz Ślusarski, który dochodzi do zdrowia po rekonstrukcji więzadeł krzyżowych.
    - Cracovia od poniedziałku przebywa na obozie przygotowawczym w Spale. W dalszym ciągu bez ciebie. Na jakim obecnie etapie rehabilitacji się znajdujesz?
    - Ciężko określić. Mięśnie już się w miarę odbudowały i teraz pracuję nad ich siłą. Noga musi być przecież odpowiednio mocna. Oprócz tego coraz więcej biegam, na razie tylko na bieżni.

    - Dlaczego?
    - Na zewnątrz nie ma warunków. A nie chciałbym, żeby noga została mi w śniegu, czy pojechała na lodzie. Nie ma sensu ryzykować.

    - Na czym polegają ćwiczenia, które mają zwiększyć jej siłę?
    - To są przede wszystkim zajęcia na siłowni, choć nie tylko. Ćwiczę również w specjalnej sali rehabilitacyjnej. Mocno katuję te mięśnie, więc praktycznie codziennie są zmęczone. Później przychodzi jednak nieco luźniejszy weekend i po nim faktycznie czuję, że są mocniejsze. Widzę, że moja rehabilitacja idzie do przodu. Bardzo pomaga mi w tym Filip Pięta, który jest moim rehabilitantem. Ufam mu w stu procentach.

    - Jest tak dobrze, że można powiedzieć o wyprzedzaniu ustalonego wcześniej planu rehabilitacyjnego?
    - Praktycznie nie da się tego określić. W rehabilitacji jest bowiem bardzo ciężko ustalić przybliżone terminy i przewidzieć, co będzie za dwa tygodnie, czy za miesiąc. Tu chodzi bardziej o mniejsze odstępy czasu – można na przykład wyrokować, co będzie jutro. Niczego nie przyspieszę. Niektórzy do pełni zdrowia wracają po nieco ponad pięciu miesiącach, inni po ośmiu.

    - Za niedługo wejdziesz w najważniejszy etap rehabilitacji…
    - Zgadza się. Będę bowiem musiał wrócić do formy fizycznej. Nie ruszałem się właściwie przez cztery miesiące i to będą dla mnie ciężkie treningi.

    - Pojedziesz z drużyną na obóz przygotowawczy na Cypr?
    - Raczej tak. Może nie będę w stanie normalnie trenować od początku, ale indywidualne zajęcia z piłką powinny się już pojawić. Być może uda mi się też częściowo trenować z zespołem.

    - Skoro za miesiąc chciałbyś wchodzić w treningi z drużyną, to kiedy, twoim zdaniem, będziesz mógł ćwiczyć na pełnych obrotach?
    - Trudno powiedzieć, czy to będzie za pięć, sześć, czy osiem tygodni. Myślę jednak, że będzie mi ciężko wrócić na pierwsze wiosenne mecze.

    - W dwóch pierwszych spotkaniach Cracovia zmierzy się z Legią i z Lechem…
    - Ominą mnie naprawdę ciekawe pojedynki. Początkowo był jakiś smutek, ale zaraz potem pomyślałem sobie, że przecież mam już tyle absencji, że opuściłem mnóstwo ważnych i interesujących spotkań… Jeżeli w nich nie zagram, to nic się nie stanie. Najważniejsze, żeby wrócić zdrowym do gry, nie mieć blokady psychicznej i nie złapać jakiegoś kolejnego urazu. Przy okazji może uda mi się wiosną strzelić bramkę. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

    Rozmawiał Dariusz Guzik