Dariusz Kłus: Gramy do ostatniego tchu, a czasami..

  • Wywiady
14.11.2008
Dariusz Kłus: Gramy do ostatniego tchu, a czasami..
- Przełom kiedyś musi nadejść i mam nadzieję, że to będzie już w niedzielę - przyznaje wracający do zespołu (cztery żółte kartki) Dariusz Kłus. Już za dwa dni Cracovia gra w Zabrzu z Górnikiem.

- Przełom kiedyś musi nadejść i mam nadzieję, że to będzie już w niedzielę - przyznaje wracający do zespołu (cztery żółte kartki) Dariusz Kłus. Już za dwa dni Cracovia gra w Zabrzu z Górnikiem.

- Wtorkowe spotkanie miało być przełomem, tymczasem niewiele brakowało, a skończyłoby się bardzo źle...
- Powiem to, co wszyscy zauważyli po meczu: należy cieszyć się z remisu (0:0 – przyp.), bo to jednak Arka miała dużo więcej okazji do zdobycia bramki. Cały czas mamy duży problem ze stwarzaniem sytuacji., co w efekcie przekłada się na bardzo małą ilość strzelonych goli.

- Na zwycięstwo czekacie już bardzo długo...
- Wydaje się, że gramy systemem „byle do wiosny”, ale to jest złudne, bo czasu mamy coraz mniej i musimy wreszcie zacząć zdobywać punkty. W tym roku pozostały nam cztery spotkania, a więc trzysta sześćdziesiąt minut, w których będziemy musieli dać z siebie wszystko! Musimy się jak najszybciej pozbierać, by wiosną było kogo gonić i było o co grać. Teraz każdy mecz jest i będzie meczem o życie.

- Macie siły? Bo w spotkaniu z Arką znów dało się zauważyć, że od około siedemdziesiątej minuty praktycznie stanęliście...
- No tak. Uważam, że gdzieś wcześniej został popełniony jakiś błąd. Ten problem towarzyszy nam już od dłuższego czasu, ale uważam, że jest coraz lepiej. Jeżeli będziemy grali mądrze, to będziemy w stanie wytrzymać całe spotkanie.

- W niedzielę dojdzie do meczu na szczycie w ogonie tabeli, bowiem jedziecie do przedostatniego Górnika Zabrze. Z kim wygrać, jak nie z drużyną, która również przeżywa ogromny kryzys?
- Ale śmiem przypuszczać, że tak samo mówią w Zabrzu – z kim, jak nie z ostatnią Cracovią? Górnik gra u siebie, więc będą czuli presję także ze strony kibiców. Musimy zagrać mądrze w defensywie i dobrze kontrować. Przełom kiedyś musi nadejść i mam nadzieję, że to będzie już w niedzielę. Jesteśmy w stanie tam wygrać, ale musimy zagrać z głową.

- Jedną z tych głów będziesz ty, bowiem wracasz do składu po pauzie za cztery żółte kartki...
- Zgadza się. Jestem gotowy, by zagrać, ale decyzja należy tylko i wyłącznie do trenera. Jeżeli wyjdę w podstawowym składzie, to będę starał się robić wszystko, by ten mecz wygrać. Wiem, że kibice, gdy patrzą na nas, widzą bezradność, ale ja dostrzegam u nas niesamowitą wolę walki i chęć zwycięstwa. To może być dziwne dla kibiców, bo nie wiem, czy ktoś miał kiedyś takie uczucie, gdy siły ciągnie się praktycznie z żołądka, gdy zatyka człowieka i nic nie można zrobić? Nie da się przyspieszyć, nie da się dogonić przeciwnika. Niektórzy myślą, że nie walczymy, ale jest zupełnie inaczej. Gramy do ostatniego tchu, a czasami i jego brakuje.

- Chcecie, a nie możecie...
- Zgadza się, ale myślę, że nasza sytuacja poprawia się. We wcześniejszych spotkaniach zmęczenie było widać już na początku drugiej połowy, później w sześćdziesiątej minucie, a w meczu z Arką w siedemdziesiątej. Ten zespół zaczyna powoli, ale lepiej oddychać. Liczę, że w Zabrzu powietrza nie zabraknie nam aż do ostatniej minuty doliczonego czasu gry, a wtedy będzie dobrze.

Rozmawiał Dariusz Guzik