Dariusz Pasieka: Najlepsza rzecz, to konkurencja

- Najlepsza rzecz, jaka może się nam przydarzyć to konkurencja w zespole. Jeśli piłkarze, znajdujący się poza pierwszą jedenastką walczą o miejsce w wyjściowym składzie to wytwarzają większą mobilizację w drużynie - mówi szkoleniowiec Pasów.
- Jak wygląda sytuacja
kadrowa przed meczem z Legią?
- Z drużyną trenowali
już dzisiaj: Koen van der Biezen, Saidi Ntibazonkiza oraz Krzysztof Nykiel.
Także Miloš Kosanović i Aleksejs Višŋakovs, którzy po meczu w Kielcach narzekali na urazy wrócili już do pełnej
dyspozycji. Przykrą informacją jest kontuzja Jana Hośka, który ma zerwany
mięsień i jego występ w Warszawie jest wykluczony. Także Tamir Cahalon dziś nie
trenował, gdyż na niedzielnym treningu nabawił się urazu stawu skokowego - co do
jego ewentualnej gry w Warszawie nie chcę się jeszcze wypowiadać.
- Jakie ma Pan przemyślenia
po wczorajszym meczu Legii? Wynik i łatwość, z jaką Legioniści strzelali w
Lubinie bramki robi na Panu wrażenie?
- Z całą pewnością Legia
zrobiła bardzo dobre wrażenie - widać, że ich dynamiczna, szybka ofensywa
funkcjonuje cały czas znakomicie. Ich obrońcy grają długo w tym samym
zestawieniu, dobrze się rozumieją i wynik 4:0 przemawia do wyobraźni.
Legioniści w Lubinie wykorzystali praktycznie wszystkie okazje, jakie im się
nadarzyły, a szczególnie w końcówce - kiedy Zagłębie było już zrezygnowane.
- Z drugiej strony:
postawa zawodników Zagłębia spowodowała, że ten mecz chyba nie mógł zakończyć
się inaczej.
- To prawda, lubinianie przeciwstawili
Legii zbyt mało atutów, aby myśleć o korzystnym wyniku, choć gdyby Sernas
wykazał się większą skutecznością mecz mógł się potoczyć nieco inaczej.
Pamiętajmy jednak też o tym, że choć Legia w Lubinie cztery razy trafiała do
siatki, to we wcześniejszych meczach wyjazdowych nie strzeliła żadnej bramki.
To pokazuje, że oni również mają swoje problemy. Mecze rozgrywane przy
Łazienkowskiej wyglądają jednak zupełnie inaczej: w przeważającej mierze Legia
odnosi tam zwycięstwa, tylko dwa razy zanotowała porażkę i ani razu nie
zremisowała. Musimy zaprezentować w Warszawie większe zaangażowanie, niż to,
które w poniedziałek zaprezentowała drużyna Zagłębia. To jest podstawa i mamy
tego świadomość.
- W Kielcach współpraca
duetu Višŋakovs - Suvorov wyglądała
bardzo dobrze. Ci zawodnicy trzymają
się razem także poza boiskiem i widać, że dobrze się rozumieją.
- Tak, również w meczu z
Bełchatowem obaj dobrze ze sobą współpracowali, szukali się na boisku i to
fajnie wyglądało. Na pewno mają dobrą komunikację, ponieważ rozmawiają w tym
samym języku, razem mieszkają też w pokoju na zgrupowaniach. Na tej dobrej
współpracy Suvorova z Višŋakovsem może skorzystać cała drużyna, tym bardziej, że obaj są bardzo otwarci i
nie izolują się od reszty zespołu. Wydaje mi się, że to są piłkarze, którzy
mają wysoką akceptację w drużynie, mają też poczucie humoru, są lubiani. To
tworzy dobrą atmosferę.
- Czy Saidi Ntibazonkiza
w obliczu dobrej dyspozycji tej dwójki może się martwić o miejsce w podstawowym
składzie?
- Wszystko zależy od
dyspozycji poszczególnych zawodników. Najlepsza rzecz, jaka może się nam przydarzyć
to konkurencja w zespole. Jeśli piłkarze, znajdujący się poza pierwszą
jedenastką walczą o miejsce w wyjściowym składzie to wytwarzają większą
mobilizację w drużynie. Uważam, że mamy odpowiednią ilość ludzi, którzy
spowodują, że ta rywalizacja się zwiększy, a co za tym idzie - automatycznie podniesie
się również poziom gry tej drużyny.
- Małym sukcesem
ostatnich dni jest opuszczenie przez Cracovię ostatniego miejsca w tabeli. Czy
ten pierwszy, mały kroczek na drodze do wydobycia się ze strefy spadkowej
pomógł zawodnikom?
- To jest bardziej
pytanie do piłkarzy: jak oni się z tym czują? Dla mnie tak czy inaczej liga
kończy się po trzydziestu kolejkach, a nie po szesnastu. Pewnie patrząc na
tabelę zrobiło nam się trochę sympatyczniej, niż było dotąd, ale na pewno nie
zrobiło się bardzo miło. Przedostatnie miejsce również jest miejscem spadkowym
i to na pewno nie jest cel, który byśmy chcieli osiągnąć. Żeby czuć satysfakcję
musimy minąć przynajmniej jeszcze jedną drużynę i na to pracujemy. Na pewno
jednak małymi krokami Idziemu do przodu. Sytuacja Cracovii w poprzednim sezonie
wyglądała o wiele gorzej - dziś jest ona lepsza, ale to nie jest koniec walki.
Pozostało nam do rozegranie czternaście spotkań i w każdym z nich musimy
walczyć o punkty - także w Warszawie, na stadionie Legii. Najważniejsze, by te
punkty nas satysfakcjonowały i wtedy, jestem pewien, że na koniec sezonu
będziemy „ponad kreską".
- Patrząc na grę
Cracovii i na ostatnie wyniki można by sądzić, że raczej wolałby Pan jeszcze rozegrać
w tym roku kilka kolejek.
- Pogoda jest fajna i
pewnie można by jeszcze trochę pograć, ale widzę też u chłopaków pewne
zmęczenie. Chyba dobrze, że będzie nam dane odpocząć, „naładować akumulatory" i
zacząć rundę rewanżową - w której mamy dość korzystny rozkład gier - pozytywnym
wynikiem.