Dariusz Pasieka: Najlepsza rzecz, to konkurencja

  • Wywiady
06.12.2011
Dariusz Pasieka: Najlepsza rzecz, to konkurencja
- Najlepsza rzecz, jaka może się nam przydarzyć to konkurencja w zespole. Jeśli piłkarze, znajdujący się poza pierwszą jedenastką walczą o miejsce w wyjściowym składzie to wytwarzają większą mobilizację w drużynie – mówi szkoleniowiec Pasów.

- Najlepsza rzecz, jaka może się nam przydarzyć to konkurencja w zespole. Jeśli piłkarze, znajdujący się poza pierwszą jedenastką walczą o miejsce w wyjściowym składzie to wytwarzają większą mobilizację w drużynie - mówi szkoleniowiec Pasów.


- Jak wygląda sytuacja kadrowa przed meczem z Legią?
- Z drużyną trenowali już dzisiaj: Koen van der Biezen, Saidi Ntibazonkiza oraz Krzysztof Nykiel. Także Miloš Kosanović i Aleksejs Višŋakovs, którzy po meczu w Kielcach narzekali na urazy wrócili już do pełnej dyspozycji. Przykrą informacją jest kontuzja Jana Hośka, który ma zerwany mięsień i jego występ w Warszawie jest wykluczony. Także Tamir Cahalon dziś nie trenował, gdyż na niedzielnym treningu nabawił się urazu stawu skokowego - co do jego ewentualnej gry w Warszawie nie chcę się jeszcze wypowiadać.

- Jakie ma Pan przemyślenia po wczorajszym meczu Legii? Wynik i łatwość, z jaką Legioniści strzelali w Lubinie bramki robi na Panu wrażenie?
- Z całą pewnością Legia zrobiła bardzo dobre wrażenie - widać, że ich dynamiczna, szybka ofensywa funkcjonuje cały czas znakomicie. Ich obrońcy grają długo w tym samym zestawieniu, dobrze się rozumieją i wynik 4:0 przemawia do wyobraźni. Legioniści w Lubinie wykorzystali praktycznie wszystkie okazje, jakie im się nadarzyły, a szczególnie w końcówce - kiedy Zagłębie było już zrezygnowane.

- Z drugiej strony: postawa zawodników Zagłębia spowodowała, że ten mecz chyba nie mógł zakończyć się inaczej.
- To prawda, lubinianie przeciwstawili Legii zbyt mało atutów, aby myśleć o korzystnym wyniku, choć gdyby Sernas wykazał się większą skutecznością mecz mógł się potoczyć nieco inaczej. Pamiętajmy jednak też o tym, że choć Legia w Lubinie cztery razy trafiała do siatki, to we wcześniejszych meczach wyjazdowych nie strzeliła żadnej bramki. To pokazuje, że oni również mają swoje problemy. Mecze rozgrywane przy Łazienkowskiej wyglądają jednak zupełnie inaczej: w przeważającej mierze Legia odnosi tam zwycięstwa, tylko dwa razy zanotowała porażkę i ani razu nie zremisowała. Musimy zaprezentować w Warszawie większe zaangażowanie, niż to, które w poniedziałek zaprezentowała drużyna Zagłębia. To jest podstawa i mamy tego świadomość.

- W Kielcach współpraca duetu Višŋakovs - Suvorov wyglądała bardzo dobrze. Ci zawodnicy trzymają się razem także poza boiskiem i widać, że dobrze się rozumieją.
- Tak, również w meczu z Bełchatowem obaj dobrze ze sobą współpracowali, szukali się na boisku i to fajnie wyglądało. Na pewno mają dobrą komunikację, ponieważ rozmawiają w tym samym języku, razem mieszkają też w pokoju na zgrupowaniach. Na tej dobrej współpracy Suvorova z Višŋakovsem może skorzystać cała drużyna, tym bardziej, że obaj są bardzo otwarci i nie izolują się od reszty zespołu. Wydaje mi się, że to są piłkarze, którzy mają wysoką akceptację w drużynie, mają też poczucie humoru, są lubiani. To tworzy dobrą atmosferę.

- Czy Saidi Ntibazonkiza w obliczu dobrej dyspozycji tej dwójki może się martwić o miejsce w podstawowym składzie?
- Wszystko zależy od dyspozycji poszczególnych zawodników. Najlepsza rzecz, jaka może się nam przydarzyć to konkurencja w zespole. Jeśli piłkarze, znajdujący się poza pierwszą jedenastką walczą o miejsce w wyjściowym składzie to wytwarzają większą mobilizację w drużynie. Uważam, że mamy odpowiednią ilość ludzi, którzy spowodują, że ta rywalizacja się zwiększy, a co za tym idzie - automatycznie podniesie się również poziom gry tej drużyny.

- Małym sukcesem ostatnich dni jest opuszczenie przez Cracovię ostatniego miejsca w tabeli. Czy ten pierwszy, mały kroczek na drodze do wydobycia się ze strefy spadkowej pomógł zawodnikom?
- To jest bardziej pytanie do piłkarzy: jak oni się z tym czują? Dla mnie tak czy inaczej liga kończy się po trzydziestu kolejkach, a nie po szesnastu. Pewnie patrząc na tabelę zrobiło nam się trochę sympatyczniej, niż było dotąd, ale na pewno nie zrobiło się bardzo miło. Przedostatnie miejsce również jest miejscem spadkowym i to na pewno nie jest cel, który byśmy chcieli osiągnąć. Żeby czuć satysfakcję musimy minąć przynajmniej jeszcze jedną drużynę i na to pracujemy. Na pewno jednak małymi krokami Idziemu do przodu. Sytuacja Cracovii w poprzednim sezonie wyglądała o wiele gorzej - dziś jest ona lepsza, ale to nie jest koniec walki. Pozostało nam do rozegranie czternaście spotkań i w każdym z nich musimy walczyć o punkty - także w Warszawie, na stadionie Legii. Najważniejsze, by te punkty nas satysfakcjonowały i wtedy, jestem pewien, że na koniec sezonu będziemy „ponad kreską".

- Patrząc na grę Cracovii i na ostatnie wyniki można by sądzić, że raczej wolałby Pan jeszcze rozegrać w tym roku kilka kolejek.
- Pogoda jest fajna i pewnie można by jeszcze trochę pograć, ale widzę też u chłopaków pewne zmęczenie. Chyba dobrze, że będzie nam dane odpocząć, „naładować akumulatory" i zacząć rundę rewanżową - w której mamy dość korzystny rozkład gier - pozytywnym wynikiem.