Dariusz Pasieka: Potrzebujemy ludzi, którzy podejmą walkę

- Postawa Korony w tym sezonie pokazuje najdobitniej, że liga jest nieobliczalna. Ta drużyna to z pewnością trudny rywal, zwłaszcza w meczach u siebie - mówi o kolejnym przeciwniku Pasów trener Dariusz Pasieka.
- Jak wygląda obecnie
sytuacja kadrowa Cracovii? Czy kontuzjowani zawodnicy powrócili już do
treningów?
-
Saidi Ntibazonkiza cały czas przechodzi rehabilitację, Krzysiek Nykiel również
nie trenuje jeszcze z drużyną. W przypadku tej dwójki istnieje wciąż znak
zapytania, co do ich udziału w meczu z Koroną Kielce. Na najlepszej drodze do
gry jest natomiast Koen van der Biezen, który dziś trenował już na siłowni i
najpóźniej pojutrze powinien powrócić do treningów z drużyną. Oczywiście
pamiętamy, że jest jeszcze Hesdey Suart, ale o nim mówiłem już wielokrotnie
wcześniej - jego gra do końca rundy jest wykluczona.
- Dzisiaj trening mieli ci piłkarze, którzy nie grali, bądź też wystąpili jedynie w drugiej połowie meczu z Bełchatowem.
- Ci chłopcy, którzy wybiegli w pierwszym składzie z GKS-em Bełchatów dostali dzień wolny. Reszta drużyny - ze względu na to, że Młoda Ekstraklasa już nie gra - miała dziś zajęcia w formie treningu regeneracyjnego. Nie chciałem, żeby mieli dziś wolne - uznałem, że warto dziś z nimi trochę popracować. Jutro spotykamy się wszyscy o godzinie 10:00 na stadionie, gdzie przeprowadzimy już normalne zajęcia dla całego zespołu.
- Analizował Pan już
skąd pojawiły się te dwie, tak diametralnie różne połowy w wykonaniu Cracovii?
-
Moim zdaniem podobnie zagraliśmy w Chorzowie. Uważam, że główną przyczyną
takiej sytuacji jest presja, jaką czują na sobie niektórzy zawodnicy. Oni
doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak wielką wagę ma dla nas to spotkanie.
W pewnym momencie, prowadząc 1-0, uaktywnił się u nich, że tak to ujmę,
instynkt samozachowawczy - podświadomie zaczęli się cofać głębiej, chcąc przede
wszystkim nie stracić bramki. Zaczęli obawiać się gry do przodu na ryzyku i
zbyt szybko myśleli o tym, by dowieźć to bezcenne zwycięstwo. Ja im oczywiście
tego nie nakazywałem, ale na pewno to jest kwestia podświadomości, która
podpowiada takie rozwiązanie. Faktem jest jednak, że brakuje nam stabilności,
że nie umiemy zagrać dwóch równie dobrych połówek meczu i musimy to na dzień
dzisiejszy brać pod uwagę.
- Niewykorzystane
sytuacje z pierwszej połowy mogły się zemścić.
-
W przerwie wiedzieliśmy, że zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę i
powinniśmy prowadzić wyżej niż 1:0. Nasza nieskuteczność spowodowała jednak, że
w drugiej połowie sytuacja była w pewnym momencie nerwowa - Dawid Nowak mógł
nawet zdobyć gola dającego prowadzenie Bełchatowowi. Wtedy nowi zawodnicy
pojawiający się na boisku dali nam jednak spory zastrzyk nowych sił i byliśmy w
stanie na ostatnie dziesięć minut przenieść grę na połowę przeciwnika. Mieliśmy
rzuty z autu, rzuty rożne, rzuty wolne. Bartek Dudzic, wprawdzie czasami trochę
nieszczęśliwie, ale jednak brał grę na siebie i przeprowadzał akcje, które
wprowadzały trochę chaosu w defensywę naszych rywali. Tak samo Mateusz Bartczak
wprowadził trochę spokoju do drugiej linii, no i Vladimir Boljević strzelił
zwycięską bramkę, grając przy tym bardzo solidnie. To były te elementy, które
spowodowały, że w końcowym fragmencie meczu to my zdobyliśmy przewagę. Widać
było, że to Cracovia bardziej chce ten mecz wygrać.
- Jedziecie w najbliższą
sobotę do Korony Kielce, która zajmuje szóste miejsce w tabeli i traci tylko
punkt do miejsca premiowanego grą w pucharach. W poprzedniej kolejce kielczanie
pokonali Legię Warszawa i na pewno wyjazd do stolicy województwa
świętokrzyskiego nie będzie łatwą przeprawą dla Pasów.
-
Postawa Korony w tym sezonie pokazuje najdobitniej, że liga jest nieobliczalna.
Ta drużyna to z pewnością trudny rywal, zwłaszcza w meczach u siebie. Z drugiej
jednak strony Bełchatów w Kielcach przegrywając 0:2 zdołał zremisować 2:2, a
ŁKS Łódź wygrał tam 2:0. Nie jest zatem tak, że Korona w meczach u siebie
całkowicie dominuje i nie można urwać jej jakichś punktów.
- Cracovia, myśląc o
wywiezieniu z Kielc jakichkolwiek punktów, musi tam zagrać z podobną
determinacją, jak w meczu derbowym z Wisłą Kraków.
-
Mam nadzieję, że będziemy w stanie wyegzekwować od tej drużyny taką właśnie
grę. Pierwsza połowa meczu z Bełchatowem pokazała, że jesteśmy w stanie grać z
pełną determinacją. Wszyscy chłopcy walczyli dla Klubu, dawali z siebie
maksimum dla drużyny. Potrzebujemy ludzi, którzy podejmą podobną walkę w
Kielcach. Wiemy, że jeśli tam „pękniemy", to będziemy mieć problem.
- Przed meczem z
Bełchatowem padały takie żarty, że Cracovia gra czwórką środkowych obrońców.
Oczywiście zarówno Miloś Kosanović, jak i Mateusz Żytko grali już w swojej
karierze na boku obrony, ale mimo wszystko nie byli to zawodnicy, o których
myślało się w pierwszej kolejności jako o kandydatach na tą pozycję. Jak Pan
oceni ich występ?
-
Byłem w dość trudnej sytuacji, bo kontuzje i kartki doprowadziły do tego, że
nie miałem zbyt wielkiego wyboru co do obsady boków obrony. Nie chciałem już
kombinować z Andrażem Struną, czy ze Sławkiem Szeligą, bo to są troszkę inni
zawodnicy. Myślę, że rozwiązanie, które przyjęliśmy - jeśli nawet żartobliwie
powiemy, że była to taktyka na „czterech środkowych obrońców w linii" - zdało
egzamin. Jestem zadowolony z ich gry i zaangażowania. Na pewno zarówno Mateusz,
jak i Miloś nie ustrzegli się błędów, jednak oni grali tam trochę z
konieczności i siłą rzeczy zadanie mieli jeszcze trudniejsze. Mateusza
„nakręciła" szybko strzelona przez niego bramka i udowodnił w tym spotkaniu, że
„czuje" tę pozycję - miał parę bardzo fajnych akcji, kilka razy świetnie
obiegał skrzydłowego, grał bardzo ofensywnie. Z kolei co do Milośa - znakomicie
bił w tym meczu stałe fragmenty gry, notując asystę przy pierwszej bramce. Mało
brakło, a chwilę później po dośrodkowaniu Kosanovića Janek Hośek też skierowałby
piłkę do siatki Bełchatowa. Ja nie wymagałem od Milośa gry ofensywnej, ponieważ
jest to środkowy obrońca o pewnych parametrach i ja powiedziałem mu wyraźnie
przed tym meczem, że najważniejsza jest obrona. Oczywiście wolałbym, żeby oba
boki grały bardziej ofensywnie, ale nie możemy oczekiwać od każdego zawodnika,
który zastępuje kolegę na „nie swojej" pozycji, że będzie na tej pozycji
objawieniem.
- Kto więc zagra na
lewej obronie w Kielcach? Miloś Kosanović, czy Bojan Puzigaća?
- Na pewno ktoś z byłej Jugosławii. (śmiech)