Dariusz Pasieka: Wszyscy wiedzą, o co chodzi w derbach

- W drużynie mam sporo chłopaków, którzy grali już w derbach Krakowa, wiec wszyscy wiedzą, o co w tym meczu chodzi i jaki prestiż on daje. Myślę zresztą, że po reakcjach mediów i kibiców odczują, że nadchodzą derby - mówi trener Pasieka.
- Czy
grał Pan kiedyś jako zawodnik w spotkaniu o podobnej randze, jak derby Krakowa?
- Jako piłkarz nie miałem
podobnej okazji. Grając w Zawiszy nie potykałem się z Polonią - poza
rozgrywkami juniorów - choć wszyscy w Bydgoszczy wiedzą, że to też jest duży
mecz dla tego miasta. Na Cyprze grałem w derbach Larnaki, ale to było spotkanie
o mniejszej jakości. W Niemczech, gdy grałem w Dynamie Drezno, nie przydarzyły
mi się derby. Grałem w pojedynku derbowym na poziomie trzeciej ligi niemieckiej
i był to mecz VfL Mannheim z moim SV Waldhoff Mannheim. Wprawdzie na to
spotkanie przyszło osiemnaście tysięcy ludzi, więc była to fajna historia,
jednak nie da się tego porównywać do derbów Krakowa. Natomiast jako trener
rozgrywałem pierwsze derby pracując w FC Augsburg. Graliśmy z TSV 1860
Monachium na Alianz Arena przy 45 tysiącach widzów. Wygraliśmy to spotkanie
1:0. Do tego dochodzą oczywiście ostatnie derby Trójmiasta, w których niestety
Arka dwa razy przegrała z Lechią.
- Czy w Cracovii przygotowuje
Pan specjalną mobilizację przed pojedynkiem z Wisłą?
- Wiemy oczywiście, że derby krakowskie
są wyjątkowe i mają bardzo długą tradycję. To jest pojedynek o dużym znaczeniu
dla miasta. Przygotowujemy się do tego spotkania starannie, tak jak przed
każdym meczem. Jutro Wisła gra jeszcze swój mecz Ligi Europejskiej w Londynie i
będziemy ich uważnie obserwować. To dla mnie cenne, że tuż przed derbami mogę jeszcze
raz obejrzeć grę przeciwnika. Nie myślę jednak rozmawiać o meczu pucharowym
Wisły w takim kontekście, że nasz przeciwnik będzie po nim nieprzygotowany do niedzielnego
starcia, czy też po prostu zmęczony. Nasz rywal to drużyna posiadająca swoją
jakość, aktualny mistrz Polski, ale też uważam, że niedzielny mecz z Wisłą to
dla nas dobra szansa na przełamanie niekorzystnej serii.
- Nie boi się Pan z drugiej strony
przemotywowanie piłkarzy przed tym pojedynkiem?
- Raz już mi się to zdarzyło i właśnie dlatego
teraz bardzo na to uważam. W jednym ze spotkań derbowych moja drużyna była
bardzo „naładowana" w tygodniu poprzedzającym mecz, ale kiedy chłopcy wyszli na
boisko to „powietrze z nich zeszło". Nam przecież nie o to chodzi. Koncentracja
musi być od pierwszej do ostatniej minuty meczu na największym poziomie i nie
trzeba tutaj wywoływał jakiejś wielkiej mobilizacji. W drużynie mam sporo chłopaków,
którzy grali już w derbach Krakowa, wiec wszyscy wiedzą, o co w tym meczu
chodzi i jaki prestiż on daje. Myślę zresztą, że po reakcjach mediów i kibiców odczują,
że nadchodzą derby. Zwiększa się ilość ludzi obserwujących treningi, zwiększa
się zainteresowanie dziennikarzy, są zwoływane specjalne konferencje prasowe. W
Krakowie nie trzeba nawet być kibicem, żeby widzieć, co nadciąga.
- W drużynie jest też jednak kilku zawodników,
którzy w krakowskich derbach jeszcze nie grali...
-Nie grali w tych akurat derbach, ale
kiedy rozmawiałem z nimi, to okazywało się, że praktycznie każdy ma już za sobą
jakieś derby, więc te emocje nie są im obce. Myślę, że nikt nie będzie miał
problemu ze zrozumieniem wagi niedzielnego spotkania.
- Brak Mateusza Bartczaka i Milośa
Kosanovića będzie Panu bardzo doskwierał?
- Mateusz Bartczak i Miloś Kosanović
grali do tej pory we wszystkich spotkaniach, odkąd zostałem trenerem.
Pocieszające jest jednak to, że powracają: Arek Radomski, Sławek Szeliga i Andrzej
Niedzielan. W tym momencie mamy wiele opcji, jeśli chodzi o zastąpienie Milośa i
Mateusza. Do miejsca na środku obrony głównymi kandydatami są na pewno Łukasz
Nawotczyński i Mateusz Żytko.
- W sprawie drugiej żółtej kartki
Mateusza Bartczaka z Łodzi będzie składane odwołanie?
- Odwołanie już zostało złożone i teraz
czekamy na werdykt. To jest jednak różnica: cztery, a pięć żółtych kartek.
Myślę, że każdy w naszej sytuacji zrobiłby to samo, tym bardziej, że już nie
takie kartki były odwoływane.
- Jak przedstawia się sytuacja kontuzjowanych
zawodników?
- Hesdey Suart i Bruno Żołądź od dzisiaj
zaczną już prawdopodobnie brać udział w normalnych zajęciach, ale będą to
jeszcze zajęcia niekompletne. Będą brać udział w treningach, ale jeszcze nie
będą uczestniczyć w gierkach i w ćwiczeniach wymagających walki o piłkę. Chciałbym
jednak, żeby robili rozgrzewkę i wstępną fazę treningu przepracowywali z
zespołem, tak aby poczuli, że wracają. Jeśli nie będzie przeszkód to dopuścimy
ich do drugiej części treningu i zobaczymy jak się zaprezentują. Moja dewiza
jest taka, że lepiej poczekać jeden dzień dłużej, niż o jeden dzień się
pospieszyć. Czekamy już na Hesdeya tak długo, że gdyby miało się mu znowu coś
stać kosztowałoby nas to bardzo wiele.