Dariusz Pawlusiński: Pokazałem około 75% swoich możliwości

- Jak oceniasz rundę jesienną w Waszym wykonaniu?
- Na pewno szkoda parę punktów w spotkaniach, w których to my dominowaliśmy, a niekiedy nawet prowadziliśmy. Chodzi mi zwłaszcza o mecze z tymi słabszymi rywalami – gdybyśmy byli tak sprężeni na te spotkania, jak na spotkania z silniejszymi zespołami to myślę, że byłoby dużo lepiej. A gdyby było więcej punktów moglibyśmy plasować się w okolicach trzeciego, czwartego miejsca, a tak jesteśmy dopiero na siódmym.
- No dobra. A jak oceniasz tą rundę w Twoim wykonaniu? Było chyba różnie...
- Zgadza się. Na pewno nie jestem z siebie zadowolony w stu procentach głównie z tego powodu, że w dalszym ciągu trapią mnie różne kontuzje. Patrząc tak realistycznie wydaje mi się, że pokazałem tak około 75% swoich możliwości. Dlatego też po rundzie wiosennej obiecuję sobie bardzo dużo - przede wszystkim zrobię wszystko, by być całkowicie zdrowym. A jeśli tak się stanie to będę chciał udowodnić, że jestem wart gry w Cracovii.
- Wspomniałeś o kontuzjach…ostatnio trener Majewski nie mógł z Ciebie skorzystać – jaki jest ten najnowszy uraz?
- Mam naderwany przyczep mięśnia prostego, zebrała mi się w nim krew, zrobił się krwiak i na dzień dzisiejszy nawet nie jestem w stanie wyjść z chłopakami i potruchtać z nimi. Nie ma sensu się narażać, bo grozi to jeszcze poważniejszym urazem.
- Co najmilej wspominasz w rundzie jesiennej? Chyba tą śliczną bramkę w meczu z Pogonią Szczecin?
- Czy bramkę? Owszem była ładna, ale ja najlepiej wspominam te mecze, które wygrywaliśmy. Fakt, cieszę się z tej bramki jako Darek Pawlusiński, ale ważniejsze jest to, że ten gol dał trzy punkty całej Cracovii. Nie patrzę się na to, czy strzelam bramki, czy asystuję – najważniejsze są zwycięstwa.
- Jest to dla Ciebie jakaś różnica, czy grasz na lewej, czy prawej stronie? Często wymienialiście się pozycjami z Pawłem Szwajdychem...
- Raczej nie. Początki może były trudniejsze, bo za trenera Stawowego musiałem nauczyć się grać na lewej stronie – wcześniej grałem na prawej. Teraz jednak dobrze czuję się po obu stronach. Dlatego też powtórzę to jeszcze raz: szkoda, że nie jestem zdrowy w stu procentach, bo wtedy wychodząc na boisko nie myślałbym o tym, czy ma uraz, czy muszę wziąć zastrzyk, tylko po prostu wychodziłbym na boisko i myślał tylko o grze.
- Z czego mogą wynikać te kontuzje?
- Nie mam zielonego pojęcia. Nigdy w życiu nie miałem tylu urazów, co w przez ostatnie półtora roku w Cracovii. Jak nie plecy, jak nie bark, czy kolano to kostka i tak w kółko. Kiedyś jednak ten pech będzie musiał mnie opuścić i wierzę, że będzie to jeszcze przed nową rundą.
- Z tego wnioskuję, że pokażesz się kibicom na Treningu Noworocznym...
- Oczywiście! Dla mnie to będzie super przeżycie, bo jeszcze nie miałem okazji wystąpić w tym wydarzeniu – w zeszłym roku byłem jedynie kibicem.
- Byłeś wtedy kontuzjowany?
- Tak, miałem uraz…(chwila zastanowienia)
- Pewnie nawet nie pamiętasz, który to był...
- (śmiech) No dokładnie! Tyle ich było!
Rozmawiał Dariusz Guzik