IDZIEMY NA MECZ! EDWARD KOWALIK

Odliczam już godziny do meczu z Lechią. Ta niecierpliwość towarzyszy mi przed każdym spotkaniem Cracovii, ale to pierwsze po zimowej przerwie jest przeze mnie szczególnie wyczekiwane. Właśnie wczoraj byłem przy Kałuży po bilety - kupiłem dla siebie i dla szwagra. Pasom kibicuje też mój syn. On, w przeciwieństwie do mnie, jeździe też na mecze wyjazdowe. Pogoda mnie nie martwi. Proszę mi wierzyć, za moich czasów grało się w zdecydowanie trudniejszych warunkach!
Jak widać miłość do Pasów trwa u mnie dłużej niż moja piłkarska kariera w Cracovii. Mam do tej drużyny nieprzemijający sentyment. Po 20 latach gry w Pasach nadal bardzo mocno przeżywam to, co dzieje się na boisku przy Kałuży. Wiem doskonale, co czują chłopcy, gdy gra dobrze się układa, a co dzieje się w ich głowach, gdy coś zaczyna iść nie tak. Mimo pełnego zrozumienia dla zawodników, nie umiem kibicować spokojnie. W ogóle jestem dość nerwowy. I radość i złość potrafię gwałtownie okazać.
Obecność kibiców na trybunach będzie z pewnością ważna na każdym z trzech rozgrywanych pod rząd na własnym stadionie spotkań. Liczę, że Pasy wyniosą z nich 7 punktów. Nie wiem, na które miejsce ma szansę Cracovia na koniec sezonu. Może będzie to 12 lokata? Chyba jeszcze tym razem nie możemy celować wyżej.