Jurij Szatałow: Czas jest dalej moim wrogiem

    11.02.2011
    Jurij Szatałow: Czas jest dalej moim wrogiem
    - Do doskonałości jeszcze daleka droga, ale zawodnicy starają się realizować to, co od nich wymagam. Materiał w linii defensywnej mam w posiadaniu trochę lepszy i to zaczyna funkcjonować. Można powiedzieć, że linia obrony będzie grała wiosną lepiej niż w rundzie jesiennej – mówi w obszernym wywiadzie trener Cracovii, Jurij Szatałow.

    - Do doskonałości jeszcze daleka droga, ale zawodnicy starają się realizować to, co od nich wymagam. Materiał w linii defensywnej mam w posiadaniu trochę lepszy i to zaczyna funkcjonować. Można powiedzieć, że linia obrony będzie grała wiosną lepiej niż w rundzie jesiennej - mówi w obszernym wywiadzie trener Cracovii, Jurij Szatałow.

    - Jeszcze tylko tydzień pozostał do zakończenia obozu przygotowawczego w Turcji. Czy jak na razie wszystko przebiega tak, jak to sobie pan założył?
    - Pod względem szkoleniowym udało się przeprowadzić wszystko to, co sobie zaplanowaliśmy. Nie musieliśmy dokonywać żadnych zmian, a kontrakty dotyczące sparingów są realizowane. Pogoda nam również nie przeszkadza.

    - W drużynie jest kilku nowych zawodników, zatem trzeba na nowo uczyć komunikowania się na boisku. Czy dostrzega pan braki w tym elemencie?
    - Braki będą cały czas. One eliminują się w ciągu dłuższego czasu. Czasami potrzeba rok, a nawet więcej, by drużyna zrozumiała i zgrała się jak należy. Można jednak cieszyć się z tego, że chłopcy szybciej łapią myśli drugiego zawodnika. Przewidują, jak ich kolega zagra w danym momencie. Przestajemy tracić bramki, co jest dowodem na to, że jako zespół gramy w defensywie coraz lepiej.

    - Zauważyłem, że w tych - nazwijmy je umownie - „tureckich sparingach" staraliście się grać wysoko pressingiem...
    - Tak. Gra defensywna zaczyna się już od napastników. Nasze przedmeczowe założenia są widoczne na boisku.

    - Czy jest pan zadowolony z tego, co zespół prezentował w tych meczach?
    - Do zadowolenia jeszcze bardzo daleka droga. Właściwie dopiero kończymy fazę przygotowania, mieliśmy ciężkie treningi z maksymalnym obciążeniem, więc nie można było wymagać od zawodników tego, co w normalnym meczu.

    - I nie miał pan żadnych uwag?
    - Oczywiście, że miałem. Było dużo pretensji, zresztą analizujemy na bieżąco sparingi. Każdy wie, jakie popełnił błędy i staramy się wyciągać z nich odpowiednie wnioski.

    - W spotkaniu ze Zbrojovką Brno wystąpiła całkowicie nowa defensywa, a także bramkarz, z kolei w meczu z Mashalem Muborak zagrał w obronie tylko jeden „stary" zawodnik - Piotr Polczak. Czy w takim razie to właśnie defensywa była jesienią najsłabszym punktem drużyny? Trzeba ją było gruntownie zmodernizować?
    - Materiał piłkarski decyduje w dużej mierze o jakości zespołu. Jeżeli rozmawiamy o linii defensywnej, to trzeba było wymienić ludzi, aby poprawić jakość. Na treningach mamy dużo zajęć taktycznych pod względem ustawienia linii obrony - zarówno teorii, jak i praktyki. Dostrzegam coraz lepsze zrozumienie u moich zawodników.

    - Do meczu z Legią Warszawa pozostały jeszcze tylko dwa tygodnie. Czasu nie ma więc zbyt dużo...
    - Staramy się to wszystko skompresować. Tak jak powiedziałem wcześniej, poświęcamy dużo uwagi zajęciom taktycznym, w których wymagamy zrozumienia między zawodnikami w danej formacji, jak i między formacjami. Kiedyś powiedziałem, że czas jest moim wrogiem i dalej nim jest. Nie jest jednak tak źle. Mamy jeszcze dwa tygodnie i myślę, że to zrozumienie będzie coraz lepsze.

    - W tych trzech sparingach straciliście tylko jedną bramkę...
    - Do doskonałości jeszcze daleka droga, ale zawodnicy starają się realizować to, co od nich wymagam. Materiał w linii defensywnej mam w posiadaniu trochę lepszy i to zaczyna funkcjonować. Można powiedzieć, że linia obrony będzie grała wiosną lepiej niż w rundzie jesiennej.

    - Jest jednak jedna szpulka wbita w defensywę. To Łukasz Mierzejewski, który wciąż czuje ból ścięgna Achillesa i który opuścił już zgrupowanie w Turcji...
    - Zgadza się. Jego kontuzja na pewno krzyżuje nam plany. Co więcej, dopiero w środę w normalny cykl wszedł Mariusz Sacha, a problemy ma jeszcze Sebastian Kurowski. Jestem też podłamany tym, że na dzień dzisiejszy nie udało nam się pozyskać zawodnika, czy zawodników ofensywnego planu. Tu mamy straszne problemy.

    - No właśnie. Wspomniał pan o Kurowskim, który dopiero wraca do pełnej dyspozycji, a który przecież wystąpił w środę w sparingu, gdy czerwoną kartkę obejrzał Marcin Krzywicki. Wygląda więc na to, że popularny „Kura" jest obecnie napastnikiem numer dwa w Cracovii. To tylko potwierdza fakt, że zespół potrzebuje jednego, a może nawet dwóch napastników..
    - Na pewno. Staramy się pozyskać takich piłkarzy, ale jak na razie to się nie udaje. Marcin Krzywicki i Sebastian Kurowski posiadają umiejętności, ale przed nami jest do zrealizowania wiosną cel, przy którym taki zawodnik musi być dosyć mocny i maksymalnie skuteczny. Tymczasem w meczu z Uzbekami widzieliśmy, że mieliśmy właściwie cztery stuprocentowe sytuacje, które zawodnik dobrej klasy musi wykorzystać.

    - Czy w takim razie jest szansa, aby w najbliższym czasie ktoś dołączył do drużyny?
    - Powiem tak: pracujemy nad tym, ale temat napastników jest zawsze bardzo ciężki. Każdy zespół potrzebuje dobrego snajpera, w związku z czym rozmowy, czy transfery są mocno utrudnione.

    - W Turcji testował pan dwóch kandydatów do gry w ataku. Jednego z nich - Brazylijczyka Maicona - już nie ma z wami, podobnie jak jego rodaka grającego w pomocy, Ramona. Na zgrupowaniu jest jeszcze Yuriy Pleshakov, choć w ostatnich dniach nie uczestniczył w treningach z powodu urazu kolana. Z jego usług również zrezygnujecie?
    - Tak. Trzeba powiedzieć otwarcie - Cracovia potrzebuje zawodników, którzy jej pomogą, a nie którzy będą jedynie uzupełnieniem składu. Uważam, że jeżeli przychodzi do drużyny obcokrajowiec, to musi być jednocześnie wzmocnieniem zespołu.

    - Mówi pan o całej trójce?
    - Tak. To dotyczy Maicona, Ramona i Pleshakova.

    - Do zespołu wraca Alexandr Suvorov, który ostatnie dni spędził na zgrupowaniu reprezentacji Mołdawii. Cieszy się pan z faktu, że Alex mógł trenować z kadrą i wystąpić w dwóch meczach towarzyskich, czy raczej martwi tym, że opuścił kilka treningów i sparingów Cracovii?
    - Na pewno martwi mnie to, że opuścił nasze zgrupowanie. Przyjeżdżający po reprezentacji zawodnik jest zawsze wielką niewiadomą. Na pewno postaramy dowiedzieć się od niego, w jaki sposób trenował z kadrą Mołdawii.

    - Nie zagrał w dwóch ostatnich sparingach „Pasów"...
    - Dlatego też inną sprawą jest zgranie z zespołem. Alexa ustawiam na pozycji lewego pomocnika, bo uważam, że jest to dla niego najlepsze miejsce na boisku. Przydałby się w tych ostatnich sparingach, bo mógłby się zgrać z nowymi zawodnikami. Gdy jednak reprezentacja wzywa, trzeba jechać.

    - Współczesna piłka pokazuje, że dobry zespół potrzebuje szybkich „skrzydeł". Na to nie musi pan narzekać, bowiem ma do dyspozycji: Bartłomieja Dudzica, Saidiego Ntibazonkizy, czy też wspomnianego Suvorova...
    - Bardzo ważna będzie ich dyspozycja, jak również współpraca z bocznymi obrońcami. Dlatego też kładę na to duży nacisk. Szkoda, że Suvorov wyjechał na te kilka dni. Mam nadzieję, że ci zawodnicy, na których będę stawiał pokażą się w lidze z dobrej strony.

    - Przed drużyną jeszcze dwa sparingi. Można spodziewać się już gry optymalnym składem? Na eksperymenty raczej już nie ma zbyt dużo czasu...
    - Jeżeli przyjedzie do nas zawodnik, będę chciał go zobaczyć w akcji, a to już będzie jakaś forma eksperymentu. Od tego nie uciekniemy. Brak napastnika to nasz problem, bo ciężko jest bez niego zdobywać bramki.

    Rozmawiał Dariusz Guzik