Kibice pytają...Marcin Cabaj

- Kiedyś miałem nawet taki pomysł, żeby zaproponować trenerowi, aby wystawił mnie na obronie w meczu rezerw - odpowiedział na pytanie jednego z kibiców bramkarz Cracovii Marcin Cabaj. Prezentujemy Państwu kolejny odcinek zabawy „Kibice pytaja…”
Tofi: - Jak ocenisz sezon 2006/2007 w twoim wykonaniu?
Marcin Cabaj: - Cieszę się, że grałem, że trener Stefan Majewski postawił na mnie w bramce i myślę, że swoją nienajgorszą grą odwdzięczyłem się za tą decyzję. Sezon zakończyliśmy na dobrym czwartym miejscu, więc oceniam go in plus.
Lukaszksc: - Dlaczego potrafisz czasami bronić jak w transie, a czasami zdarzają ci się straszne wpadki? Czym jest spowodowane to, że świetne mecze przeplatasz tymi słabszymi?
M.C.: - Myślę, że nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Pokaż mi bramkarza, który nie popełnia błędów i gaf – nie ma takiego. Niekiedy jest taki dzień, że człowiek „przyśnie” sobie w bramce. Najgorzej jest, gdy się myśli, że piłka jest do złapania, zresztą jest takie powiedzenie - najłatwiejsze piłki są najtrudniejsze do obrony. Moment nieuwagi może zadecydować o tym, że traci się gola, a niekiedy nawet i punkty. Tak to już jest w tym fachu.
Szymon: - Często zdarzają ci się ryzykowne zagrania, typu kiwanie się z napastnikiem, albo odczekiwanie aż podbiegnie naprawdę blisko. Robisz to umyślnie, aby podgrzać atmosferę na trybunach?
M.C.: - Nie wiem, czy umyślnie, czy nie umyślnie. Wydaje mi się, że czasem po prostu sytuacja na boisku tego wymaga. Być może dałoby się coś zrobić dwie sekundy wcześniej, ale ja tego nie zrobiłem i wtedy pozostaje mi „kiwka”…ale nie przesadzajmy – w tym sezonie były może dwie takie sytuacje. Staram się tego już tak często nie robić, choć wydaje mi się, że takie zagrania są dobre dla widowiska. Udało mi się tak ograć m.in. Irka Jelenia.
Santo: - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wielu kibiców nie raz cię przeklnęło po niefortunnych interwencjach po to, by w następnym meczu pochwalić cię za świetną postawę? Powiedz jak się do tego odnosisz? Czy krytyka działa na ciebie mobilizująco, czy jednak wolisz być "głaskany po głowie" i wysłuchiwać "Marcin nic się nie martw, będzie lepiej"?
M.C.: - Nikt nie lubi dostawać od kibiców po uszach i każdy woli być chwalony. Mogę jednak powiedzieć, że nie jestem tępym zawodnikiem, który zrobi coś źle i udaje, że się nic nie stało. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem w czasie meczu i nikt mi tego wypominać nie musi. Często się zdarza, że z trybun słychać różne krytyczne głosy. Takie okrzyki nie działają na mnie w żaden sposób, ale zastanawiam się, jak taki kibic może przyjść na mecz, śpiewać, że jest z drużyną na dobre i na złe, po czym po kilkudziesięciu minutach najeżdżać na nią. Dla mnie tacy ludzie są śmieszni. Prawda jest taka, że każdy zawodnik w drużynie ma na trybunach swoich „ulubieńców”, którzy tylko czekają na potknięcie. Nawet „Wiśnia” (śmiech). Dziwię się takim zachowaniom, ale trzeba z nimi żyć.
Winiary: - Po jakim meczu czułeś wielką satysfakcję i dumę z siebie, a kiedy
przeciwnie: rozgoryczenie i smutek?
M.C.: - Rozgoryczenie czułem na początku rundy wiosennej, gdy w Pucharze Ekstraklasy graliśmy z Górnikiem Łęczna i przegraliśmy 0:2. Sam nie dowierzałem temu, co zaprezentowałem w tym spotkaniu tym bardziej, że podczas okresu przygotowawczego spisywałem się bardzo dobrze. Byłem pewien, że mecz z Górnikiem będzie lekkim sprawdzianem i zdam go bez problemów, tymczasem było zupełnie inaczej. Jeśli z kolei chodzi o mecz na plus to był to pojedynek z Legią Warszawa tydzień po spotkaniu z Łęczną. Wtedy to pokazałem kibicom, że jestem dobrze przygotowany do rozgrywek.
Macpit: - Miałeś bardzo udaną rundę wiosenną. Czy w związku z tym myślisz o przenosinach do jakiegoś zagranicznego klubu?
M.C.: - Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że każdy chciałby spróbować swych sił w silniejszej lidze, ale na razie o tym nie myślę. Teraz są wakacje i dopiero potem ewentualnie coś tam się wyjaśni.
Kamilksc: - Myśli pan jeszcze o powrocie do kadry ?
M.C.: - Każdy gra w piłkę po to, by jakoś zaistnieć. Dobra gra w drużynie klubowej jest przepustką do kadry i mam nadzieję, że jeszcze jakoś „zawieruszę się” przy naszej reprezentacji.
Chelsie: - Nad jakim elementem gry powinieneś najbardziej popracować podczas treningów?
M.C.: - Wydaje mi się, że cały czas trzeba pracować nad każdym elementem i jeszcze bardziej go ulepszać. Nie mam żadnych zaległości, ale trzeba się bez przerwy szkolić i rozwijać.
Pyciaksc: - Dlaczego masz ksywę „Wąski”?
M.C.: - Tego nie mogę powiedzieć, choć nie jest to nic ubliżającego. Mogę jedynie zdradzić, że ma to związek z pewną bramką, ale to było jeszcze wtedy, gdy grałem w Górniku Łęczna. Czyli jakieś dziesięć lat temu (śmiech).
Tomek: - Na pewno, gdy byłeś mały to grałeś ze swoimi kolegami w piłkę. Już wtedy wiedziałeś, że chcesz zostać bramkarzem?
M.C.: - Nie do końca. Ja też wtedy chciałem strzelać bramki! Kiedyś jednak była taka sytuacja, że grając w trampkarzach nie mieliśmy bramkarza i stanąłem między słupkami. Udało mi się dobrze odbijać piłki, coraz bardziej zaczęło mi się to podobać i tak już zostało. Można powiedzieć, że zostałem bramkarzem z przypadku (śmiech). Mimo to gra w polu w dalszym ciągu mnie kręci i chciałbym kiedyś zagrać w drużynie seniorskiej, może nie jako napastnik, ale jako obrońca. Kiedyś miałem nawet taki pomysł, żeby zaproponować trenerowi, aby wystawił mnie na obronie w meczu rezerw, ale odpuściłem (śmiech). W rezerwach Cracovii jest kilku chłopaków, którzy śmiało mogą grać w defensywie i nie chciałbym im zabierać miejsca w składzie (śmiech). Ale myślę, że w przyszłości na pewno spróbuję.
Brancik: - O czym myślisz broniąc rzut karny?
M.C.: - Przede wszystkim to myślę, jakby tu sprowokować zawodnika, który będzie strzelał (śmiech). Robię wszystko, żeby go zdekoncentrować, żeby myślał o wszystkim innym tylko nie o piłce ustawionej na wapnie. I tak sobie chodzę koło tej piłki, mówię mu, że wiem, gdzie strzela, że i tak spudłuje. Czasem też po korkach widać, jak zawodnik uderza. Przyglądam się dokładnie butom, czy w jakimś miejscu jest wytarcie, ale teraz cholera jest problem, bo coraz więcej piłkarzy ma gumowe buty i nic przez to nie widać (śmiech). A muszę przyznać, że udało mi się w taki właśnie sposób dwa razy złamać gości i wybronić ich strzały.
DG