Kordian Wójs: Widzę szklankę do połowy pełną

- Z perspektywy całej rundy 5. miejsce to minimum - mówi trener juniorów starszych Cracovii Kordian Wójs.
- Ostatnio lepiej wam idzie, zajmujecie bowiem 5. miejsce w tabeli.
- Myślę, że gdybyśmy byli na 3. miejscu moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni z lokaty. To ile punktów potraciliśmy woła o pomstę do nieba. Bez żadnego problemu powinniśmy mieć około 6 do 8 punktów więcej. To co mamy teraz to minimum, jakie zespół tej klasy musi osiągnąć.
- Z czego wynika to, że straciliście tyle punktów?
- Było dość dużo przyczyn. Myślę, że dużą rolę odegrała specyfika pracy z młodzieżą w klubie, w którym przechodzi się między pierwszym zespołem, rezerwami, juniorami starszymi, młodszymi. Często tylko część zawodników, którzy trenują z daną drużyną, występuje później w niej. Potrzeba czasu, by chłopcy z różnych zespołów i spod różnej ręki zgrali się w trakcie meczów. W końcówce rundy widać już, że nasza gra nabiera stylu, zawodnicy się rozumieją, a co za tym idzie, punktują.
- Jakie są mocne i słabsze strony pana zespołu?
- O słabych lepiej w ogóle nie rozmawiać, tym bardziej że ja jestem człowiekiem, który zawsze widzi szklankę do połowy pełną. Na pewno cieszy mnie to, że nasz zespół jest bardzo charakterny. Zawodnicy zostawiają na boisku serce, co widać zarówno podczas meczów, jak i treningów. Dzięki temu udaje im się z dnia na dzień podnosić swoje umiejętności. Zespół jest zżyty, złapał swój styl, co przekłada się na mecze.
- Ostatnio zmierzyliście się z Neptunem Końskie, czyli ostatnią drużyną w tabeli, mieliście więc okazję sobie postrzelać.
- Tak się gra, jak przeciwnik pozwala, a Neptun pozwolił nam na dużo. Skończyło się tylko 6:0, ponieważ mieliśmy drugie tyle sytuacji. Oprócz tego Neptun miał z dwie okazje, w których mógł pokusić się o bramkę, na szczęście nasz młody bramkarz Krzysiu Sendorek nie dał się zaskoczyć.
- W ten weekend zagracie za to z pierwszą drużyną w tabeli Progresem Kraków. To będzie dla was prawdziwy test?
- Powiem paradoksalnie, że bardziej bałem się meczu z Neptunem Końskie niż teraz z Progresem. Na mecz z pierwszym zespołem, krakowskie derby nie trzeba nikogo motywować. Problem jest z drużynami z dołu tabeli, bardzo więc się cieszę, że naszemu zespołowi udało się dobrze zaprezentować z Neptunem - każdy inny wynik niż trzy punkty w tamtym meczu byłby wtopą. Co do meczu z Progresem myślę, że będzie on wyglądał podobnie jak derby z Wisłą, czyli zobaczymy dużo walki i zaangażowania. Każdy będzie chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony. Liczymy na to, że uda nam się zabrać Progresowi trzy punkty.
- Możemy więc się spodziewać otwartego meczu?
- Na pewno! Nikt nie będzie się bronić i kalkulować. W takich meczach trzeba grać z pełną werwą i zaangażowaniem. To sprawia, że takie spotkania są otwarte i bardzo dobrze się je ogląda.
- Progres strzela dużo bramek, ale i wiele traci - więcej niż wy.
- Jest to specyficznie grająca drużyna, której dużym plusem jest to, że z 5 czy 7 lat gra w takim samym, żelaznym składzie. To sprawia, że większe firmy mają później problem, by pokonać Progres. Nie wiadomo jednak, jak będzie za rok, gdy niektórzy chłopcy wyjdą z wieku juniora, młodsze roczniki nie są bowiem tak ogrywane. To jednak ich problem, my patrzymy się na siebie.
- Przychodząc do Cracovii, powiedział trener, że celujecie w pierwszą trójkę, ale i trzy kolejne miejsca byłyby dobrym wynikiem. Jesteście na 5. miejscu mimo tego, że straciliście łatwo kilka punktów.
- Na niedługo przed końcem rundy mogę powiedzieć, że pudło nie było przesadzone. Gdybyśmy mieli osiem punktów więcej, tracilibyśmy sześć „oczek" do Progresu, a jeszcze jest przecież bezpośredni mecz z tym rywalem. Myślę więc, że gdybyśmy jeszcze w paru meczach dostali pomoc w osobie Radka Kanacha czy Huberta Adamczyka, moglibyśmy postarać się o niespodziankę i grać o najwyższe cele. Tak jak powiedziałem, z perspektywy całej rundy 5. miejsce to minimum.
AT