Krew, pot i bezcenne trzy punkty - krajobraz po meczu

Boisko po końcowym gwizdku Pasy opuszczały w dobrych nastrojach. Cracovia strzeliła trzy bramki, które dały jakże cenne trzy punkty. Najważniejsze jest jednak to, że te punkty zostały wywalczone po zaciętej walce i na świąteczny odpoczynek można jechać z czystym sumieniem.
- Drużyna pokazała, że potrafi. To zwycięstwo chciałbym zadedykować naszym kibicom - mam nadzieję, że dzięki tym trzem punktom Święta będą dla nich przyjemniejsze. Obiecuję też w imieniu swoim i drużyny, że postaramy się, aby jeszcze takie piękne momenty świętować w tym sezonie - powiedział po meczu trener Tomasz Kafarski.
Kapitan drużyny Arkadiusz Radomski opuszczał plac gry z rozciętym i krwawiącym łukiem brwiowym. Dzień po meczu trzeba było założyć szwy. - Takie rzeczy się zdarzają na boisku. Założono mi dwa szwy i wszystko jest OK - przyznał w czwartek po treningu kapitan Pasów.
Andraż Struna ucierpiał jeszcze bardziej. Po starciu w powietrzu z Robertem Demjanem pomocnik Cracovii padł na murawę i musiał ją na chwilę opuścić, bo doznał urazu nosa. W czwartek okazało się, że... - Jest złamany - oznajmił ze smutkiem w głosie słoweński pomocnik. - Mogę normalnie oddychać, nawet nie boli za bardzo, ale zapewne czeka mnie zabieg - dodał Struna.
Mocno poobijany z boiska w końcówce meczu schodził także strzelec trzeciej bramki - Saidi Ntibazonkiza. To nie zmąciło jednak radości z wygranej. - Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi! Co z moim kolanem? Wciąż nie jest dobrze, ale staram się pomagać drużynie. Muszę to robić. Nie wiem jak to będzie wyglądało w następnym meczu. W tej chwili odczuwam duży ból, ale jest trochę czasu. Będę robił co do mnie należy - przepracuję najbliższe dni z naszym fizjoterapeutą i całym sztabem medycznym i liczę na to, że w następnej kolejce będę zdolny do gry - zdradził zaraz po meczu Burundyjczyk.
Tomasz Gawędzki