Krzysztof Janus: To nie koniec świata
13.08.2010

<i>- Przegraliśmy, ale to nie koniec świata. Bierzemy się do pracy i czekamy na mecz z Legią</i> - mówi obrońca Cracovii, Krzysztof Janus.
- Nie będziesz wspominał najlepiej swojego debiutu w barwach Cracovii...
- No tak. Przegraliśmy, ale przed nami kolejny mecz – z Legią w Warszawie. Musimy się zmobilizować i tam zagrać o trzy punkty.
- Wasza gra obronna pozostawiała dziś wiele do życzenia...
- W takim ustawieniu graliśmy bodaj po raz pierwszy, więc musimy się wzajemnie dotrzeć. Uważam, że z meczu na mecz ta współpraca będzie owocować. Nie ma co załamywać rąk. Spotkanie ze Śląskiem to już przeszłość, teraz patrzymy na kolejny pojedynek.
- Trzech z czterech zawodników grających dziś w obronie wystąpiło w środę w meczach reprezentacyjnych. Ty byłeś jednym z nich. To mogło mieć wpływ na waszą dyspozycję?
- Ciężko powiedzieć. Wiele drużyn na świecie gra mecze co trzy dni. Też nie można zwalać winy na to, że ktoś grał w środę i nie może zagrać w piątek. Robiliśmy wszystko to, co było w naszej mocy. Do wyniku 2:1 graliśmy naprawdę dobrze. Gol Śląska na 2:2 podciął nam jednak skrzydła. To był chyba taki decydujący moment tego meczu.
- Przy stanie 2:2 Mateusz Klich trafił w słupek...
- Strzelilibyśmy na 3:2 i pewnie rozmawialibyśmy inaczej, w innych nastrojach. Niestety to Śląsk zdobył trzeciego gola i wygrał. Przegraliśmy, ale to nie koniec świata. Bierzemy się do pracy i czekamy na mecz z Legią.
Rozmawiał Dariusz Guzik
- No tak. Przegraliśmy, ale przed nami kolejny mecz – z Legią w Warszawie. Musimy się zmobilizować i tam zagrać o trzy punkty.
- Wasza gra obronna pozostawiała dziś wiele do życzenia...
- W takim ustawieniu graliśmy bodaj po raz pierwszy, więc musimy się wzajemnie dotrzeć. Uważam, że z meczu na mecz ta współpraca będzie owocować. Nie ma co załamywać rąk. Spotkanie ze Śląskiem to już przeszłość, teraz patrzymy na kolejny pojedynek.
- Trzech z czterech zawodników grających dziś w obronie wystąpiło w środę w meczach reprezentacyjnych. Ty byłeś jednym z nich. To mogło mieć wpływ na waszą dyspozycję?
- Ciężko powiedzieć. Wiele drużyn na świecie gra mecze co trzy dni. Też nie można zwalać winy na to, że ktoś grał w środę i nie może zagrać w piątek. Robiliśmy wszystko to, co było w naszej mocy. Do wyniku 2:1 graliśmy naprawdę dobrze. Gol Śląska na 2:2 podciął nam jednak skrzydła. To był chyba taki decydujący moment tego meczu.
- Przy stanie 2:2 Mateusz Klich trafił w słupek...
- Strzelilibyśmy na 3:2 i pewnie rozmawialibyśmy inaczej, w innych nastrojach. Niestety to Śląsk zdobył trzeciego gola i wygrał. Przegraliśmy, ale to nie koniec świata. Bierzemy się do pracy i czekamy na mecz z Legią.
Rozmawiał Dariusz Guzik